Uf. Dzisiejsze niedzielne popołudnie minęło nam pod znakiem wieeeelkiej Rozrywki i Zabawy. Nie, nie popełniłam błędu pisząc oba wyrazy z dużych liter, uwierzcie mi, radości było co niemiara. W sumie nic nie zapowiadało takiego ciekawego dnia, a tu proszę, Czekoladka na 100% długo będzie go wspominać z uśmiechem na ustach. No, ale do rzeczy. Tuż po obiadku, Bartunek wskoczył do swojego tropikalnego baseniku, gdzie pluskał się dobrych paręnaście minut. Oczywiście trwałoby to o wiele dłużej, ale niestety niedobra Mama i Babcia postanowiły wyciągnąć Małą Żabkę z wody.
To nie Simba, ani jego basenik, ale ma to powiązanie z tematem przewodnik wpisu ;) |
Ale, żeby nie było tak dramatycznie, to na swoją obronę powiem Wam, że miałyśmy w tym swój ukryty cel. Jaki? O tym za chwilkę.
Po krótkiej walce podczas osuszania i ubierania Bartunka, Czekoladka w końcu znalazł się w swoim foteliku, co już skutecznie go zaciekawiło i zaintrygowało. Po krótkiej przejażdżce znaleźliśmy się w innym świecie - w mini parku rozrywki :)
Nasze nogi od razu pognały w kierunku karuzeli, którą oboje oczywiście musieliśmy zaliczyć (Babcia w tym czasie robiła za naszego osobistego fotografa).
Ok, ok. Już uspokajam. Nie tą karuzelę zaliczyliśmy (chlip, chlip), ale równie ciekawą i zakręconą...
bo super szybką i super kolorową, pełną przeróżnych pojazdów. My na swoją przejażdżkę podwędziliśmy samochód Barbie (tylko nic jej nie mówicie, bo mogłaby się złościć ;)).
Z zawrotną prędkością przemierzaliśmy okolicę, machając i pozując do zdjęć. Czekoladka zadowolony i skupiony kierował swoim pojazdem, koncentrując się by nie spowodować stłuczki. Niestety po kilku minutach, zabrakło nam paliwa w samochodzie, więc postanowiliśmy dalszą trasę przemierzyć pieszo (Barbie, zainwestuj w gaz, taniej Cię wyjdzie ;)).
Była to pierwsza w Czekoladowym życiu przejażdżka na karuzeli oraz pierwsza wizyta w takim miejscu. Ku naszemu zdziwieniu, Bartuś nie narzekał, baaa... cały czas chodził zadowolony i podekscytowany. Z każdej strony atakowały go całkiem nowe atrakcje, co wzbudzało w nim coraz to większe zainteresowanie. Niestety powyższa karuzela była jedyną, na którą wpuszczano takie Małe Ludziki (i to pod asystą dorosłego), a szkoda, bo mieliśmy chrapkę na karuzelowy pociąg. No, ale jak to się mówi, co się odwlecze, to nie uciecze. Jestem pod wrażeniem odwagi mojego Króliczka, który dzielnie kierował samochodzikiem i zadowolony podróżował wśród innych kolorowych pojazdów :) Szczerze? Obawiałam się, że w ogóle nie zgodzi się na tą przejażdżkę, a tu po zakończeniu nie chciał opuścić swojego siedziska hehe :) Na szczęście nie robił z tego tytułu żadnych afer i z zaciekawieniem oglądał finał biegu na 10 km, który skutecznie wydłużył nasz pobyt (bieg odbywał się ulicą, przez co nie można było wyjechać z parkingu do domku ;p). No, ale nie ma tego złego, co by na dobre i wyszło. Na zakończenie tego miłego dnia, Bartunia otrzymał naklejkę, w zamian za wsparcie charytatywnej zbiórki :)
***
Uwielbiam! po prostu uwielbiam takie atrakcje! Jak to dobrze, ze mam dziecko... mogę bezkarnie i bezwstydnie cieszyć się palcem zabaw, karuzelami etc.
OdpowiedzUsuńA co jest napisane na bluzeczce poniżej? Mały...
OdpowiedzUsuńMały Kibic :) To pozostałości z naszego wspierania Polskiej Reprezentacji w EURO 2012 :)
UsuńNas już w ten weekend czeka karuzelowe szaleństwo, to jest dopiero zabawa, nasza Migotka starsza to już sama korzysta z takich urządzeń, a szkoda, fajnie było się pokręcić wśród słoników, króliczków, samochodzików :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do blogowej zabawy, http://tominowo.blogspot.com/2012/06/blogowa-zabawa-11-questions-tag.html?spref=fb
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Gosia
Ja tam się boję takich rozrywek ;))
OdpowiedzUsuń