czwartek, 26 marca 2020

Rozdzieleni przez koronawirusa, czyli kwarantanna na odległość.

10 006km, 158h samochodem, 1761h pieszo, 14h samolotem (tak mówi pan google). W chwilach takich jak ta, bardzo żałuję, że nie mogę zwyczajnie wejść do kominka, sypnąć proszkiem Fiuu i krzyknąć: Na Pokątną (albo na Równikową :)) (HarryPotterManiacy zrozumieją) i znaleźć się pod palemką w Tanzanii. 

Przez pierwszy tydzień tego koronawirusowego zawirowania, niejednokrotnie myślałam, o tym by się spakować i polecieć tam, gdzie podobno wirus nie ma prawa przetrwać. Bo gorąco, bo powyżej 21stopni C, bo bezpieczniej. Teraz, patrząc na wzrost zachorowań również na terenie Afryki, coraz mniej wierzę w powiązania temperatury i rozwoju wirusa. 

Tak. Jesteśmy rozdzieleni. Nie. Nie wiem na jak długo. Wszystko zależy od sytuacji na świecie. Oboje zadecydowaliśmy, że dla dobra wszystkich, nie będziemy kombinować z organizowaniem powrotu. Jest nam ciężko, ale w dobie WhatsApp'a, kamerki i stałego dostępu do Internetu, jakoś dajemy radę. Staram się znaleźć plusy tej całej sytuacji - praktycznie codziennie zwiedzam Tanzanię, podglądam naszą kurę "Rosołka", oglądam palmy :) 

Oczywiście, że wolałabym, żebyśmy kwarantannę przechodzili wszyscy razem, obok siebie, ale widocznie los miał inny plan, nie tylko w tej kwestii. A my się jemu poddajemy.