Moje dziecko codziennie mnie zaskakuje. Prędkość z jaką zdobywa nowe umiejętności przeraża mnie i jednocześnie napawa dumą. Dlaczego? Nie mogę uwierzyć, że Czekoladka z każdym dniem staje się coraz bardziej samodzielny i coraz mniej zależny ode mnie. Ok, ok... Taka kolej rzeczy i trzeba się cieszyć, no ale jednak myśl, że wkrótce totalnie będę mu niepotrzebna troszkę mnie smuci. Hehe. Nie zrozumcie mnie źle, nie chcę zrobić ze swojego dziecka maminego synka, czy analfabety funkcjonalnego, ale wizja Małego Niezależnego Człowieka przyprawia mnie o drżenie wrażliwego Matczynego serca. Jest to taka dziwna wewnętrzna walka uczuć, z jednej strony chcę dać mu niezależność, chcę żeby był samodzielnym, mądrym chłopcem, a z drugiej mam ochotę mieć go cały czas obok siebie i kontrolować każdy jego krok. Ech, ot taka niezrozumiałość uczuć. No, ale tak jak już wspominałam każdy, nawet najbardziej prozaiczny postęp w jego życiu napawa mnie dumą. Tak jak chociażby dzisiejsze odkrywanie dmuchania w gwizdek. Niby takie nic, a ile sprawia radości. Do tej pory nie zarejestrowałam, by Bartunek umiał wydmuchiwać ustami powietrze. Być może miał tą umiejętność wcześniej, ale dopiero dzisiejsza zabawa z gwizdkiem dała tego 100% pewność. W końcu gwizd samoistnie się nie wytworzył w gwizdku, to moje Małe Czekoladowe Płucka sprawiły, że był on słyszalny. Ach. No i właśnie w takich chwilach pękam z dumy. Mój Syn umie gwizdać :D I kto go tego nauczył? Ano Babcia WueFistka. Teraz tylko czekać aż razem będą sędziować na stadionie i zdmuchiwać świeczki z urodzinowego tortu. Niah, niah.
Również z rzeczy nowych - mamy nowe zęby. Ile dokładnie? Nie wiem. Czekoladka jest uparciuchem i nie chce pokazać swojej buziuńki. Na szczęście ostatnio zupełnie przypadkowo udało mi się wylookać nowego ząbka podczas głośnego śmiania się Czekoladki na huśtawce (Bartek śmieje się całą "gębą" tak, że można dokładnie pooglądać nie tylko zęby, ale nawet migdały). Na bank mamy lewego trzonowca, ale coś czuję, że i u góry coś tam błyska :) No, ale trzonowa biała perełka jest ładnie widoczna :))) Jestem pod wrażeniem jej wychodzenia - po raz pierwszy bez gorączki oO. Oby tak dalej :)
PS. Wybaczcie, ale teraz mogę być mniej aktywna - robię coś baaaardzo ważnego ;))) Hihihihi i to nie jest tylko czekanie na Męża ;))) Buzi! :)
EDIT. Są kolejne dwa trzonowce :)
EDIT. Są kolejne dwa trzonowce :)
Zapraszam serdecznie do konkursu z okazji Dnia Taty. Szczegóły po kliknięciu w foteczkę.
***
heh, ja też się boję dorastania mojego synka :)) teraz jestem dla niego number one, a potem? Teraz łapie mnie za rękę, szepcze, że mnie bardzo kocha, gładzi moje włosy... co chwilę przybiega, by mi dać buziaka... co będzie, jak pójdzie do szkoły? Normalnie mam czasami myśli, że chyba będę się gdzieś czaić na korytarzach :P albo zacznę prowadzić bufet szkolny, by mieć go na oku :))))) a dziewczyny będę przeganiać :))))
OdpowiedzUsuńGratuluję kolejnych ząbków, dobrze że wychodzą bez boleśnie i bez gorączkowo.
OdpowiedzUsuńMnie też ta samodzielność przeraża, szczególnie że to moje dziecię już większość rzeczy sama robi, a jeszcze nie dawno takie malutkie, takie w pełni zależne, tu mnie duma rozpiera że tyle potrafi a tu czasem tęsknię za tym 100% uzależnieniem :)
Gratulacje ząbków i nowych umiejętności:)
OdpowiedzUsuńojejku, ale mnie tu dawno nie było;( Bartuś wyrasta na super faceta. A umiejętności sportowe to zapewne i po babci i po mamie odziedziczył;)
OdpowiedzUsuńZąbki... kiedy to było? Ja narzekać nie mogę, bo u Nadusi większość "wykluła" się niezauważalnie, a tylko nieliczne dały znak w postaci zmniejszonego apetytu i nadmiernego ślinienia się;)
Dysonans jaki odczuwasz w stosunku do Bartusia to całkiem naturalny objaw, chyba wszystkie mamy tak mają;) Niestety musimy się pogodzić z tym, że nasze dzieciątka z dnia na dzień dorastają. Jednak każdy ten kolejny dzień jest wyjątkowy i przynosi kolejne niesamowite doznania;) pozdrawiam