piątek, 31 grudnia 2010

Kheri ya mwaka mpya kwa wote.

Kończy się rok 2010. Jaki był dla mnie ten rok? Mogę śmiało napisać, że nie do końca taki jak bym sobie życzyła. Smutny, zaskakujący, z masą niespodzianek (niekoniecznie przyjemnych). Nie będę opisywać po kolei miesięcy, bo po pierwsze nawet nie pamiętam co się w nich wydarzyło, a po drugie nie o to w tym chodzi. 
Wypiszę tylko najważniejsze wydarzenia, które zmieniły moje podejście do życia i w znaczący sposób wpłynęły na moje losy.

Gdy w kwietniu cała Polska pogrążyła się w żałobie po katastrofie w Smoleńsku, moja rodzina przeżywała swoją tragedię. Nasz Najukochańszy Dziadziuś nieoczekiwanie opuścił nas, ale tylko fizycznie. Mentalnie cały czas jest z nami, żyje w naszych sercach, we wspomnieniach. Już na zawsze będzie z Nami :) Są takie osoby, które nawet po śmierci żyją i właśnie Dziadzio jest taką osobą. Pamiętamy o Tobie i wiemy, że Ty pamiętasz o nas :) Twoje wspomnienia są teraz naszymi wspomnieniami. Kochamy Cię bardzo :)))

Kolejna sprawa - nieudana wycieczka do Tanzanii. Z perspektywy czasu wiem, że nic nie dzieje się bez przyczyny, ale wtedy ciężko było mi zrozumieć mojego życiowego pecha. Wszystko było zaplanowane, miałam poznać moją przyszłą drugą rodzinę, kraj mojego Ukochanego, kulturę i zwyczaje. Miałam spędzić tam cudowne 2 lub 3 miesiące, opalając się nad Oceanem Indyjskim, zwiedzając wszystkie możliwe atrakcje Tanzanii, jedząc Ugali Mamy A., bawiąc się z miejscowymi dziećmi i zwyczajnie się relaksując... Niestety czas ten spędziłam u siebie w domku, przygotowując się do egzaminów wstępnych na mgr i odliczając dni do powrotu Dużej Czekoladki. Jednakże z tym okresem łączy się również pozytywny moment mojego życia. Jak się teraz okazuje, moje małe wybawienie - dwie kreski na teście ciążowym. Oczywiście nie ukrywam, że była to wielka niespodzianka, nie tylko dla mnie, ale i dla całej rodziny. Na szczęście dzięki ich wsparciu odnalazłam siłę, by wytrwać te 3 miesiące bez mojego A. i pomalutku przygotowywać się do ważnej życiowej roli, jaką niewątpliwie jest macierzyństwo. Duży wkład miał w tym sen z udziałem mojego Dziadziusia... który starał się przekazać mi tą radosną nowinę, ustąpił miejsca prawnukowi, dał mi siłę i wiarę, że jeszcze wszystko może się ułożyć... Co prawda, wolałabym, żeby i On mógł cieszyć się jego widokiem, ale wiem, że teraz mój Synek ma swojego osobistego ochroniarza w Niebie - swojego pradziadka :)

Ze spraw codziennych - rzuciłam drugie studia, a może to drugie studia rzuciły mnie? Hmmm... sama nie wiem. Nie udało mi się także skończyć kursu na instruktora pływania. Pomimo wielkiej radości z posiadania Synka pod sercem, czasami mam wrażenie, że zawiodłam rodzinę. Oczywiście oni nigdy nie dają mi tego odczuć, są olbrzymim wsparciem dla mnie, ale jednak wiem, że każdy rodzic marzy o tym, by jego dziecko najpierw poukładało sobie życie, a dopiero potem zaczęło myśleć o poważnych sprawach. Wierzę, że kiedyś uda mi się to wszystko poukładać i zrobić tak jak trzeba. I, że kiedyś będą dumni ze swojej zaradnej życiowo córki.

Z pozytywnych wydarzeń - jestem panią licencjat, mam wykształcenie niepełne wyższe, dostałam się na studia dzienne magisterskie, zostałam narzeczoną mojego narzeczonego, pod sercem noszę najpiękniejszy Dar Życia - Naszą Malutką Czekoladkę, mam chyba najbardziej wycałowany brzuszek na ziemi, posiadam najwspanialszą rodzinę (:****), znajomych, kocham i jestem kochana. I to jest najpiękniejsze.

Czego sobie życzę na Nowy 2011 Rok?
-przede wszystkim szczęśliwego rozwiązania, jak najmniej bolesnego i bez komplikacji,
-znalezienia swojego miejsca na ziemi, naszego wspólnego mieszkania, gdzie będziemy mogli tworzyć prawdziwą, szczęśliwą i pełną miłości rodzinę z Naszą Malutką Czekoladką,
-szybszej pracy polskich urzędów (hehehe poślubienia mojego Ukochanego Czekoladowego Ziemniaczka)
-dużo zdrowia dla całej mojej rodziny, tej najbliższej i tej troszkę dalszej, a także dla wszystkich znajomych,
-cierpliwości do Narzeczonego i Bobka (jeśli ma mój charakter, a po kopniakach wnioskuję, że ma ;p),
-samych łatwych sesji na uczelni, bez poprawek :P
-szybkiego powrotu do formy sprzed ciąży (nie ukrywam, marzę o pięknej liczbie 49 na wadze i płaskim brzuszku :))
-otwartego umysłu na doskonalenie j.angielskiego i naukę języka suahili,
-jak najwięcej dni z Ugali i Pilau <mniamiiiiii>
-hihihihi, szczęścia w konkursach :)))) dla siebie i dla Mamusi hehehe :))) no co :)?

http://www.we-dwoje.pl/

Ale dość o mnie, teraz coś dla Was:
życzę Wam wszystkim szczęśliwego Nowego Roku, niezapomnianej zabawy sylwestrowej (nawet w szlafroku i bamboszach :)). Żeby każdy dzień przynosił same pozytywne emocje, a łzy, które wypłyną z Waszych oczu były tylko symbolem radości :) Dla każdej z Was dużo zdrówka, bezbolesnych porodów, radości z dzieciaczków i dużo, dużo miłości. 
........................................... - tutaj macie miejsce na swoje życzenie. Spełnienia tego życzenia również Wam życzę :)))

http://pinger.pl/

mały czekoladowy słowniczek:
kheri ya mwaka mpya kwa wote (czyt. heri ja młaka mpia kła łote) Szczęśliwego Nowego Roku dla wszystkich

***

środa, 29 grudnia 2010

Zawadi, gift, prezent :))))

Aż mi się serce raduje jak patrzę na marcową szafeczkę (tą, którą wysprzątałam specjalnie przed Świętami) mojego Synka :) Z dnia na dzień jest tam coraz więcej ubranek i akcesoriów dla Malutkiej Czekoladki :) Jak się można domyślić, w dniu dzisiejszym za sprawką moją oraz Babci Czekoladki szafeczka znowu jest bogatsza o nowe cudeńka. :)))) I teraz pragnę się częścią z nich pochwalić :))))))


Na pierwszej fotce od góry specjalny zestawik ubranek dla Bobcia - czapeczka z długim pomponikiem, skarpeteczki, śliniaczek, pajacyk i ubranko, na drugiej szczoteczka z miękkiego włosia do czesania kędziorków Bobunia, a na trzeciej wszystko razem + pieluszki flanelowe we wszelakie wzorki ;p Dodatkowo zakupiłyśmy z Mamcią 20 pieluch tetrowych, co by potem nie szukać :) Co do tych pieluszek, to jeszcze chyba nie wspominałam, ale na samym początku zamierzam używać tetrowych pieluch, jeżeli nie dam sobie z nimi rady lub okażą się zbyt pracochłonne to "przerzucę się" na jednorazowe. :))) Ale chcę spróbować najpierw z tetrą :)))

***
Dzisiejszy dzień był naprawdę pozytywny, nie tylko za sprawą zakupków dla Synka, ale również dzięki panu kurierowi z przesyłką z DDTVN :) Prezentuję jakie cudeńka wygrałam/wygraliśmy w konkursie TVNu (portret M.Monroe należy do mnie hehe, jest tylko częścią dekoracji). Nie powiem, kolorystycznie pasują idealnie do mojego/Naszego pokoju. Niah niah.


***
Jutro wyjeżdżamy z Synem do mojej Ukochanej Dużej Czekoladki, więc nie wiem jak to będzie z wpisami. Postaram się złożyć życzonka dla Was na blogu przed Sylwestrem. Co ja piszę. Na 100% to zrobię. Także do napisania wkrótce. :))))

PS. chciałabym Wam pokazać prezencik urodzinowy dla mojego A., ale może tu zajrzeć więc niestety na razie nic więcej nie piszę na ten temat :))))) 

***
Na koniec odważna sikorka, która jako jedna z niewielu zdecydowała się wejść na naszą hiper super słoninkę :D Brawa dla niej :)))) Może wkrótce uda mi się sfotografować panya, który podjada z "miski" wróbli? :D Swoją drogą stwierdzam, że na gwałt potrzebuję prawdziwego aparatu fotograficznego aaaaa!



mały czekoladowy słowniczek:
zawadi (czyt. załadi) - prezent
panya (czyt.panja) - szczur

***

Myśl o Ugali moją bronią przeciwko przeziębieniu!

Coś mnie próbuje złapać, ale ja, jak na AWFowca przystało, uciekam szybciutko przed wszelkimi zarazkami. Staram się ubierać naprawdę ciepło, czapa i rękawiczki futerkowe, dwa szaliki (jeden cienki panterkowy, a drugi komin :D), ciepły płaszcz z podwójną klapą na brzuszku, grubsze sweterki, ocieplacze na nogi i ciepłe wełniane skarpety (pod spodem normalne, co by nie gryzła wełna hehe), a na to wszystko kozaczki z futerkiem. Te wszystkie ubrania poszerzają mnie 20stokrotnie, ale nie dbam o to. Grunt to zdrowie. :D Niestety pomimo moich zabezpieczeń coś zaczyna mnie drapać w gardle i nosek coraz częściej mam zatkany. Przerażona tym faktem, bo zatkany nos to brak smaku, brak smaku to brak przyjemności z jedzenia Ugali, a brak przyjemności z jedzenia Ugali to zły humor mtotowangu. Dlatego czym prędzej postanowiłam odkopać informacje o przeziębieniu w ciąży i oczywiście postanowiłam podzielić się z Wami fragmentami jednego fajnego artykułu pani Magdaleny Gignal o sposobach na przeziębienie w ciąży. Może którejś z Was się to przyda.

http://www.niam.pl/

Katar: 
Głównie od niego zaczyna się przeziębienie. Do lekarza idziemy, gdy wydzielina zmieni kolor na zielony lub żółty.

Domowe sposoby na katar:
Najlepsze na katar są czosnek i cebula, bo zawierają naturalne substancje działające podobnie jak antybiotyk (fitoncydy). W pierwszej fazie infekcji ich stosowanie daje świetne rezultaty.
Przy silnym katarze pomaga regularne wąchanie chrzanu, mającego działanie bakteriobójcze. Dobre efekty daje również zjadanie dwóch-trzech łyżeczek tartego chrzanu do każdego posiłku.

Sięgnij po witaminę C, ale w naturalnej postaci. Pij soki cytrusowe i herbatę z cytryną.

Do nosa możesz zakraplać roztwór soli morskiej albo sól fizjologiczną. Nie stosuj kropli do nosa, mogą zaszkodzić dziecku.

Ulgę przyniosą ci inhalacje z wody z solą lub olejku miętowego, albo parówka z ziół: rumianku i lawendy z dodatkiem olejku eukaliptusowego.

Skórę pod nosem posmaruj maścią majerankową, dostępną w aptece.

Bezpieczne leki: tylko woda morska (Sterimar, Marimar) i sól fizjologiczna (Tetrisal), krople homeopatyczne (Euphorbium) ewentualnie Rutinoscorbin w dawce ustalonej z lekarzem.

Kaszel

Jest niebezpieczny dla ciężarnych, bo może spowodować przedwczesne skurcze macicy i wywołać poród. Dlatego, jeśli kaszlesz dużo i często, lepiej nie czekaj z wizytą u lekarza. To, które z domowych sposobów na kaszel zastosujesz, zależy od tego, czy męczy cię kaszel suchy czy mokry. Suchy występuje na początku choroby, później przeradza się w mokry, połączony z odkrztuszaniem wydzieliny.

Jeśli dręczy cię suchy kaszel, przygotuj roztwór z siemienia lnianego. Łyżeczkę siemienia zalej szklanką wody i gotuj przez 10 minut. Dodał łyżkę miodu. Pij dwa razy dziennie.

Na suchy kaszel pomaga też mieszanka soku z cytryny z oliwą z oliwek (200 ml). Taką miksturę pij po 1 łyżeczce, 3 razy dziennie.

Imbir dobrze nawilża śluzówkę i przynosi ulgę przy suchym kaszlu. Kawałek imbiru (ok. 5 cm) pokrój na kawałki, zalej 0,5 litra wody i gotuj przez 20 minut. Przecedź wywar i wymieszaj z niewielką ilością miodu. Pij po szklance, rano i wieczorem.

Trzy razy dziennie pij napar z prawoślazu i lukrecji. Prawoślaz zawiera substancje śluzowe, które osłaniają podrażnione kaszlem gardło. Lukrecja działa przeciwzapalnie i wykrztuśnie.

Jeśli ziołowe napary wzbudzają u ciebie odruch wymiotny, po prostu połóż się do ciepłego łóżka. Ciepło wspomaga produkcję i wydalanie śluzu. Suchy kaszel powinien szybko zmienić się w mokry.

Na mokry kaszel dobrze robi syrop z czosnku, który dzięki zawartości działającej przeciwbakteryjnie allicyny, jest uważany za naturalny antybiotyk. Kilka zmiażdżonych ząbków czosnku wymieszaj z sokiem z dwóch cytryn i zalej przegotowaną, chłodną wodą. Miksturę odstaw na kilka dni w ciemnym słoiku. Następnie odcedź i pij 3 razy dziennie.

Z mokrym kaszlem poradzisz sobie też z pomocą syropu cebulowego. Trzy drobno pokrojone cebule wymieszaj z miodem (pół szklanki) i odstaw na 3 godziny. Dodaj 50 ml chłodnej wody i odstaw na kolejne 3 godziny. Przecedź i pij kilka razy dziennie po łyżeczce.

Bezpieczne leki: syrop z babki lancetowatej lub prawoślazu.

Ból gardła

Niestety - często zwiastuje anginę. Jeśli towarzyszy mu gorączka, koniecznie odwiedź lekarza.  
Na ból gardła najlepiej działają płukanki. Kilka razy dziennie płucz gardło wodą z solą, sodą oczyszczoną lub naparem z szałwii.

Obolałemu gardłu dobrze zrobią okłady z kapusty, zawierającej związki siarki i sól potasową, które przynoszą ulgę w stanach zapalnych. Liście kapusty sparz gorącą wodą, rozbij tłuczkiem do mięsa, przyłóż do szyi i owiń szalikiem na 20 minut.

Bezpieczne leki: środki do ssania w dawkach zalecanych na opakowaniu, oprócz tych, na których jest ostrzeżenie przed stosowaniem w czasie ciąży (np. Cholinex).

Gorączka

Jeśli przekracza 38°C, koniecznie musisz ją obniżyć, żeby nie zaszkodziła dziecku. Gdy gorączka utrzymuje się dłużej, niż 2-3 dni, wybierz się do lekarza.

Gorączkę szybko obniży kąpiel w chłodnej wodzie lub chłodny prysznic. Nie wchodź jednak do lodowatej wody, bo zamiast sobie pomóc, zaszkodzisz dziecku.

Wypróbuj wywar z kwiatów lipy. Działa napotnie i obniża temperaturę.

Zwykłą herbatę zastąp specjalnym napojem na gorączkę, który ma działanie napotne i zawiera duże ilości witaminy C. Na filiżankę gorącej wody będą ci potrzebne: łyżeczka utartego imbiru, kawałek cynamonu, łyżka miodu i sok z połowy cytryny.

Bezpieczne leki: paracetamol, w dawce nie większej niż 1000 mg dziennie (2 tabletki) i nie dłużej, niż przez trzy dni.

***
Mam nadzieję, że nie będziemy musiały sprawdzać tych sposobów na sobie, bo będziemy zdrowe całe 9 miesięcy. Tego Wam i sobie życzę. Moc pozdrowień i czekoladowych buziaków :))))))))))))

http://www.hiren.info/desktop-wallpapers/babies-pictures/little-baby-from-god

Bo zdrowe i szczęśliwe Mamy to zdrowe i szczęśliwe Dzieci :)) A już mtotowangu najedzona Ugali to potrójnie szczęśliwa Czekoladka :D Dlatego nie dajmy się przeziębieniom, myślmy pozytywnie i z naszą wewnętrzną "tarczą" (w moim przypadku myślą o przepysznym Ugali) walczmy z zarazkami :)))))

***

wtorek, 28 grudnia 2010

Mieszkanie mojego Synka.

To my (+ moje świeżo pomalowane paznokcie) w 30 tygodniu ciąży. Tak jak pisałam, brzuszek jest już całkiem spory, na szczęście (tfu tfu, odpukać w niemalowane) brak na nim rozstępów, za to delikatnie zaznacza się linea negra, a pępek praktycznie zniknął. Szczerze? Brzuch zaczyna mi już troszkę ciążyć. Nawet nie chcę myśleć, co to będzie za 2 miesiące oO. Jak tak patrzę na fotki sprzed 4 miesięcy to widzę kolosalną zmianę. I pomyśleć, że już wtedy myślałam, że mam duży brzuch :)))) 
No, ale nic to. Grunt, żeby Synek rozwijał się zdrowo, o ciało i wagę pomartwię się w marcu. ;p
W końcu teraz to ON jest najważniejszy :*

 ***

poniedziałek, 27 grudnia 2010

Mój Syn nie lubi jak mama śpiewa...

Ufff... Dobrze, że już po Świętach. Świętować zaczęłam już w czwartek u mojego A. Bujanie się w rytm kolęd, mój całkiem udany (niestety tylko wg mnie hehehe) śpiew i spokojne nastrajanie się przed wigilijnym biesiadowaniem nakręcało mnie bardzo pozytywnie. Moje wprowadzanie się w świąteczny nastrój chyba nie do końca spodobało się mojemu Synkowi. Im bardziej ja się "nakręcałam" śpiewając świąteczne hity, tym bardziej Bobek kopał w moje niczemu winne żebro. Widocznie matce naprawdę tembo nadepnął na ucho ;p Trudno. Tatuś będzie Ci śpiewał kołysanki, ja mogę poczytać Ci bajeczki do snu. :)))) W sumie jakby na to nie spojrzeć to nawet dobrze, że nie lubisz jak śpiewam bo nie znam żadnej kołysanki, a Tatuś zna coś tam w swoim języku. :P Jak to się mówi: "Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło". Nie obiecuję, że nie podejmę próby po Twoich narodzinach, wtedy zaobserwuję czy naprawdę mam przestać czy jednak dasz mi szansę. :)

http://www.mamazone.pl/

Co do muzyki w ciąży, to mój Synek nie ma łatwego życia ze mną... Na przemian napastuję go znienawidzonym przez mojego A. Eminemem, MJ-em albo innymi aktualnie modnymi kawałkami puszczanymi w RMF MAXXX. Hehe to nie moja wina, że w trakcie podróży to radio najlepiej odbiera na moim telefonie. Z moich obserwacji wynika, że Synek też musi żywić sympatię do wspomnianego Eminema (ku niezadowoleniu Tatusia), bo momentalnie się uspokaja słysząc jego kawałki. Natomiast na muzyce poważnej zaczyna kopać we wszystkich możliwych kierunkach. Tak naprawdę tylko raz odważyłam się zrobić taki eksperyment z muzyką poważną. Skończyło się to źle dla mojego brzuszka, dlatego dla swojego zdrowia więcej wolę nie ryzykować. :))))

***
Święta, święta i po świętach. I bardzo dobrze. Mój brzuch woła o pomstę do nieba. Żołądek pęka mi od jedzenia. Nawet Synek nie pozostał obojętny na powiększający się w zastraszającym tempie żołąd. Z powodu braku miejsca wystawiał różne kończyny ciała sprawiając mi (nie)mały ból. No, ale dziwić się Dziecku? Jak Matka taka głupia, napełnia brzuch bądź czym to gdzie taki Bąbel ma się podziać? 
Syneczku... obiecuję Ci. Od jutra lekkostrawna dietka. Taka dla Ciebie. I promise :)))

http://www.abcdziecko.pl/ http://www.4mums.pl/

Przed 5 minutami odwiedził nas spóźniony Święty Mikołaj (once again). Dziękujemy ślicznie za rogala do spania, otulaczek dla Bobka i masę gazet do czytania. :)))) Co więcej, wkrótce szafka z ubrankami Bobusia powiększy się o kolejnych kilkadziesiąt ubranek :) I niech ktoś mi powie, że kobiety w ciąży a także matki tulące już swoje Szkraby nie potrafią sobie pomagać. Można? Można. Jeszcze raz dziękuję. :)))

Synku, czy Ty wiesz, że wszyscy czekamy na Ciebie z niecierpliwością? Nie wiesz? To teraz wiesz. Kochamy Cię Czekoladko :* Mamusia nie może się doczekać aż zawinie Cię w to cudeńko :D


***

sobota, 25 grudnia 2010

Kheri ya Christmas kwa wote.

Witam się świątecznie. Od razu przepraszam, że odzywam się dopiero teraz, ale zawirowania świąteczne totalnie wypełniły mój czas. Ale, ale... w tym okresie nie można nikogo pomijać, ani o nikim zapominać, więc postanowiłam na szybciutko odezwać się do Was i szczerze życzyć:
  • -przede wszystkim dużo zdrowia, bo jak jest to o wszystko inne jakby łatwiej,
  • -spokoju ducha, szczęścia, miłości i zrozumienia (hehe przede wszystkim partnerów),
  • -mocy optymizmu, samych pozytywnych emocji, 
  • -bezbolesnych rozwiązań, zdrowych Dzieciaczków, jak najszybszych porodów bez komplikacji,
  • -prawdziwych przyjaciół, szczerych i oddanych, 
  • -realizacji najskrytszych marzeń (pamiętajcie, że wiara potrafi zdziałać cuda)
  • -mnóstwa pieniążków i wymarzonych prezentów :)))))

Wesołych Świąt dla wszystkich i dla każdego z osobna! :))))

http://kartki.net.pl/
***
My z Czekoladką objedzeni do granic możliwości, niesamowicie zadowoleni z gwiazdkowego prezentu w postaci torby z moją ukochaną Marilyn Monroe, spędzamy cudowny czas w rodzinnym gronie, z całą rodzinką i delektujemy się tymi magicznymi chwilami :) Dlatego zapewne odezwiemy się dopiero po Świętach, chyba, że wcześniej się stęsknimy za Naszym wirtualnym światem.

http://www.tapeciarnia.pl/


mały czekoladowy słowniczek:
Kheri ya Christmas kwa wote (czyt. heri ja krismas kła łote) - Wesołych Świąt dla wszystkich

***

środa, 22 grudnia 2010

Bisfenol A jest be!

Nie podejmowałam tego tematu tutaj, bo sądziłam, że skoro już na większości blogów, nie tylko ciążowych, został on poruszony to pewnie większość mam już o tym wie, więc po co ja mam jeszcze o tym pisać. Nie chciałam powielać tych samych wiadomości i artykułów internetowych. Jednakże po ostatniej wizycie u znajomej - świeżo upieczonej mamy, stwierdziłam, że nie zaszkodzi napisać o tym także na swoim blogu, może znajdzie się taka osoba, która nic nie wie o szkodliwości BPA i z chęcią zapozna się z tematem. W końcu to mój blog i mogę w nim zamieszczać informacje, które uważam za istotne, a te na 100% takimi są. 

http://allegro.kucykowo.pl/

Jakież było moje zdziwienie, że jest jeszcze sporo osób, które nie czytało o szkodliwości plastikowych butelek na zdrowie dziecka. Utwierdziła mnie w tym wspomniana wcześniej koleżanka. Spędzałyśmy czas przy jej Bąbelku, ona sobie spokojnie poiła małą ciepłą wodą z plastikowej butelki... a mi od razu na myśl przyszedł ten okropny bisfenol A. Z ciekawości zapytałam czy słyszała o tym związku i jego szkodliwości na zdrowie dziecka. Odpowiedziała, że nie. Jej zdziwienie było większe od mojego (ja się dziwiłam, że o tym nie wie, a ona, że w ogóle takie coś może mieć miejsce i, że nieświadomie może szkodzić swojej malutkiej córeczce). Od razu zaczęłyśmy szukać opakowania po tej butelce, ale niestety nie znalazłyśmy. Okazało się, że owa butelka została podarowana jej bez opakowania. Na szczęście miała zakupioną większą z tej samej firmy - na niej znajdowała się informacja - 0% bisfenolu. Otworzyłyśmy opakowanie, butelka różniła się wizualnie od tej wspomnianej wcześniej, materiał, z którego została wykonana był mętny, nieprzezroczysty, natomiast ta mniejsza butelka nieznanego pochodzenia była przezroczysta i bardziej klarowna. Stwierdziłyśmy, że ta druga, na której nie było żadnej adnotacji o braku bisfenolu najprawdopodobniej go zawiera (stąd te różnice w wyglądzie). Koleżanka od razu postanowiła zmienić butelkę dla swojej Niuni i teraz zarówno ona, jak i ja jesteśmy spokojniejsze. Cieszę się, że miałam okazję przekazać jej te informacje, nie wiem ile w nich jest prawdy, ale na podstawie czytanych artykułów wnioskuję, że sporo. Jak to się mówi: "Lepiej zapobiegać niż leczyć". Sama mam dwie butelki bez opakowania i stwierdziłam, że będę ich używać tylko do zimnych napoi, a jeżeli zajdzie taka potrzeba to nawet zrezygnuję z ich używania na rzecz szklanych butelek. 
Moje drogie, chciałam Was prosić o rozwagę, nie chcę nikogo pouczać, ale czasami naprawdę warto czytać dokładnie ulotki i informacje zawarte na opakowaniach. Po co mamy nieświadomie rujnować zdrowie swoich Skarbów? Przecież zdrowie dziecka jest najważniejsze, czyż nie?

http://www.pro-test.pl/

A tutaj kilka artykułów na ten temat:

Ciekawa jestem co sądzicie na ten temat. Czekam na komentarze. :)

***

wtorek, 21 grudnia 2010

Torbowy niezbędnik Mamy :)

Jakiś czas temu zamieściłam tutaj listę niezbędnych rzeczy dla Dziecka. Dostałam mnóstwo przydatnych rad, komentarzy i wskazówek, co jeszcze dopisać do swojej listy, a co mogę sobie podarować. Za wszystkie bardzo dziękuję, znowu okazałyście się wielkie :) i to nie przez brzuszki ciążowe :) Asante sana! :*
Jako, że myślami jestem coraz bliżej porodu to dzisiaj postanowiłam posegregować sobie informacje związane z rzeczami potrzebnymi dla przyszłej Mamy. Postaram się tutaj umieścić prowizoryczną listę, którą stworzyłam na podstawie stron internetowych i forów nt. szpitala, w którym zamierzam rodzić. Jak zawsze liczę na Wasze rady, co jeszcze dodać, a co odjąć. Na kolor niebieski zaznaczam rzeczy, które polecają dziewczyny, które urodziły w moim szpitalu (nie mój wymysł hehe)

http://static2.medforum.pl/

TORBA DO SZPITALA:

Niezbędne dokumenty:
  • dowód tożsamości (np. dowód osobisty, paszport),
  • karta przebiegu ciąży,
  • ważne ubezpieczenie (np. ważna legitymacja ubezpieczeniowa lub rodzinna, zaświadczenie o opłacaniu składek zdrowotnych wydawane pracownikowi w zakładzie pracy, osobie bezrobotnej w Urzędzie Pracy, a osobom korzystającym ze świadczeń pomocy społecznej w Ośrodku Pomocy Społecznej lub umowa z Funduszem oraz potwierdzenie przekazania składki w przypadku osób pracujących na własny rachunek),
  • NIP pracodawcy lub NIP własny w przypadku prowadzenia własnej działalności gospodarczej.
Niezbędne oryginały wyników badań z okresu ciąży:
  • grupa krwi i RH z przeciwciałami odpornościowymi,
  • morfologia i badanie moczu z miesiąca poprzedzającego hospitalizację,
  • HBS Ag - ważne 3 miesiące lub szczepienie WZW,
  • WR - ważne 2 tygodnie,
  • wynik posiewu z przedsionka pochwy i/lub odbytu w kierunku Streptoccocus agalactiae,
  • wszystkie wyniki badań usg z obecnej ciąży,
  • inne istotne wyniki badań i/lub konsultacji, np. konsultacja kardiologiczna, okulistyczna czy ortopedyczna mogące mieć wpływ na postępowanie w trakcie porodu (podejmowanie decyzji o rodzaju znieczulenia czy wykonaniu cesarskiego cięcia).
 Niezbędnik Mamy:
  • szlafrok,
  • skarpetki,
  • klapki,
  • kapcie "Świnki" hehehe.
  • koszula do porodu
  • wygodna nocna bielizna umożliwiająca karmienie piersią - 3 sztuki,
  • stanik do karmienia piersią,
  • wkładki laktacyjne,
  • dwie - trzy paczki zwykłych, jednorazowych pieluch lub największych podpasek (np. Bella - 2opakowania)
  • podkłady poporodowe
  • kilka sztuk majtek jednorazowych (do kupienia w aptece) lub zwykłych (odpowiednio wysokich, które nie będą podrażniały ewentualnej rany po cesarskim cięciu),
  • przybory toaletowe, w tym dotychczas stosowany preparat do higieny intymnej ( zestaw Biały Jeleń, żel pod prysznic, płyn do sfer intymnych, Tantum Rosa - 5 saszetek, szczoteczka i pasta do zębów, szampon) jak również maszynka do golenia, która przyda się Mamom przyjętym do cesarskiego cięcia,
  • również kosmetyki do demakijażu i zmywacz do paznokci - podczas znieczulenia kolor skóry to dla anestezjologa źródło cennych informacji o naszym stanie,
  • dwa ręczniki (jeden kąpielowy i jeden zwykły) - ciemne kolory
  • ręczniki papierowe,
  • niegazowana woda mineralna,
  • telefon komórkowy lub karta do telefonu + ładowarka do telefonu
  • rzeczy bez których przyszła Mama nie wyobraża sobie pobytu w szpitalu (np. ulubiony kubek, książka, etc.).
  • pomadka do ust,
  • sztućce (łyżka, widelec, nóż, talerzyk) 
  • termometr
  • enema (lewatywa)
  • dmuchane koło do siedzenia 
  • gumka do włosów, drobne pieniądze
  • mała plastikowa buteleczka z dozownikiem do Tantum Rosy 
  • landrynki, cukierki, czekolada (żeby dodać sobie energii podczas porodu)

Dla Dziecka:
  • trzy cienkie bawełniane kaftaniki lub body,
  • trzy pary śpioszków lub 3 pajacyki,
  • dziesięć pieluszek tetrowych i paczka jednorazowych,
  • dwie bawełniane czapeczki bez wiązania + grubsza, 
  • rękawiczki dla Dziecka 
  • szaliczek (gdyby spadł śnieg)
  • dwie pary skarpetek,
  • kocyk lub śpiworek (rożek),
  • ręcznik,
  • mały jasiek przydatny przy karmieniu,
  • kosmetyki i preparaty (delikatny płyn do kąpieli dla dziecka, sól fizjologiczna w postaci sprayu lub ampułek do przemywania oczu i noska, specjalny roztwór spirytusu i waciki lub gotowe jednorazowe gaziki nasączone spirytusem do przemywania pępka, linomag, sudocrem, lantan, bepanthen lub inne tego typu - UWAGA! zasypki pudrowe nie są wskazane, ponieważ badania wykazały ich wpływ na powstawanie astmy i innych zaburzeń oddechowych u dzieci).
Nie należy zabierać ze sobą niczego do obcinania paznokci Dziecka, które przez kilka dni muszą odwarstwić się od naskórka opuszków. Poza tym wszelkie ranki powstałe wskutek obcinania Maleństwu mikroskopijnych paznokietków w szpitalnym otoczeniu mogą być niebezpieczne ze względu na zwiększone zagrożenie zakażenia.
Wszystkie rzeczy, nawet nowe, powinny zostać uprzednio wyprane w proszku lub płynie do prania dla dzieci.

Dla Taty (przy porodach rodzinnych)
  • wygodne ubranie na zmianę,
  • buty na zmianę (klapki lub kapcie),
  • coś do jedzenia,
  • aparat fotograficzny.


Polecam także ten artykuł Co-Cie-czeka-tuz-przed-porodem-KLIK :)

***
Hihihihi. Dobra passa Nas nie opuszcza :) Dzisiaj znowu udało nam się wygrać nagrodę w konkursie DDTVN :) Czyżbym nosiła Małego Szczęściarza pod sercem? Teraz czekamy na paczuszkę z ozdobą świąteczną z Osikowej Doliny. Naprawdę te ozdoby są przepiękne (przykładowa fotka poniżej), napaliłam się na nie, a tu proszę...
Jakby tego było mało to moja Mamusia też dzisiaj wygrała nagrodę w innym konkursie :) Gratuluję sobie i jej hehehe.  

www.osikowadolina.pl/
***
Pozdrawiam serdecznie Magbi77. Dużo zdrowia dla Was. Wiesz, że jesteś moim Świętym Mikołajem? Ale o tym wkrótce :* Teraz tylko chciałam napomknąć, że jesteś kochana :)))))))) Dziękuję.


***

poniedziałek, 20 grudnia 2010

Stoi na stacji mtoto-motywa, ciężka, ogromna...

Ciężko mi :(. Psychicznie i fizycznie. Chyba jednak bardziej fizycznie niż psychicznie. Brzuch rośnie w zastraszającym tempie, ciężko mi znaleźć odpowiednią pozycję, która przynosiłaby chwilę ukojenia...
Zacznijmy od zwykłego siedzenia. Na razie bez dwóch zdań wygrywa dmuchana piłka, chociaż przy dłuższym bezruchu żebro zaczyna o sobie przypominać. Mam wrażenie jakby biust mnie przyduszał (a wcale nie jest jakiś super wielki ;)), a uwypuklenie brzuszka naciskało na płuca. Pozycja siedząca z poduszką za plecami jest o tyle niewygodna, że przy niej robi mi się dziwnie słabo i niedobrze. Jakby tlen nie dopływał mi do mózgu. :P Dziwna sprawa. Przejdźmy do leżenia. Wszystkie książki, poradniki, mądre czasopisma podają, że najlepszą pozycją dla kobiety w ciąży jest leżenie na lewym boku z poduszką między nogami. Wszystko pięknie ładnie, ale ja się najzwyczajniej w tej pozycji źle czuję. Mam wrażenie, że prawa strona brzucha pod wpływem grawitacji uciska mi żebro... A tego zdecydowanie do przyjemności zaliczyć nie mogę :(. Co z prawostronnym leżeniem? Owszem, czasami udaje mi się w tej pozycji zasnąć, ale tylko na ułamek sekundy. Powód? Ta pozycja totalnie nie odpowiada mojemu Synowi. Jego kopniaki są wyczuwalne milion razy mocniej niż zwykle. O leżeniu na plecach nie wspominam. W moim przypadku byłby to dobry, aczkolwiek męczący sposób na popełnienie samobójstwa ;). Ostatnio u A. leżałam na plecach z 5min, zakończyło się to szybkim otwieraniem okna w celu zaczerpnięcia świeżego powietrza, szklanką zimnej wody niegazowanej i spędzeniem kilku minut w celu dojścia do siebie. Ma-sa-kra. W całym tym 'spaniu' nie pomaga też wiecznie zatkany nos. Nieważne czy mam katar, czy go nie mam - nos i tak nie przepuszcza powietrza. Sic!
Czyżby dzisiaj był dzień narzekań mtotowangu? Hmm... chyba na to wychodzi. Nie mogę nie napisać o cholernej zgadze. Męczy mnie już drugi dzień, gardło powoli nie daje rady. Domowe sposoby nie działają na dłuższą metę... Synku! jak urodzisz się bez włosków to ja już sama nie wiem co Ci zrobię ;p Chyba sama Ci je doczepię za te męki ;)))). Kolejna kwestia - kręgosłup. Napiszę tylko - masażuuuuuu!

http://www.we-dwoje.pl/

Teraz może troszkę o psychice. Mam doła. Totalnego. Chociaż staram się go maskować, ale czasami sam wypływa na powierzchnię życia codziennego. Brzuch mam duży, naprawdę duży. Nawet wydaje mi się, że za duży jak na ten tydzień ciąży. Czuję się jak dziecko tembo i kiboko (swoją drogą ciekawie, by musiało wyglądać takie dziecko hahaha :)) Tragedia. Nawet nie chcę myśleć o tym, że to dopiero 7mc. Na wagę nie wchodzę. Boję się. Moja dieta jakiś czas temu poszła w odstawkę... Niestety, w ciąży nie mogę się pochwalić samozaparciem i samodyscypliną. Oj nie.
Ukochany utwierdza mnie w przekonaniu, że jestem piękna, że w środku noszę najpiękniejszy Skarb, że tylko brzuch mi rośnie, że na plecach nie mam w ogóle tłuszczu tylko skórę, że to tylko moja głowa szaleje. Ale ja wiem swoje, mam lustro. O ile lubię odbicie gołego brzuszka w lustrze, o tyle w ubraniu staram się nawet nie patrzeć w tamtą stronę. :( Źle mi. Chciałabym mieć Synka koło siebie, móc ćwiczyć, biegać, tańczyć, kręcić hula-hopem i jednocześnie patrzeć na moją Czekoladkę. A tu jeszcze min. 2 miesiące, 2 tygodnie i 2 dni... Mam wrażenie, że czas zatrzymał się w miejscu. Czas. Ale nie mój brzuch. :(


***
Z rzeczy milszych - dzisiaj, w końcu, ku uciesze mojej Mamy posprzątałam szafkę dla Bobka. Mogę już spokojnie poukładać wszystkie ciuszki Synka i cieszyć swoje oko ich widokiem :)))). Choinka też ubrana (oczywiście Bobek na swój sposób mi w tym też pomagał, chyba nie muszę pisać jak :P), ślicznie migocze w dużym pokoju. Ach pomyśleć, że za rok Moja Czekoladka będzie mogła napawać się tymi widokami. Niah niah. Nie mogę się doczekać. To będzie takie magiczne (widzę to oczami wyobraźni, a co :D)

Żeby tego było mało, dzisiaj przyszła do mnie długo wyczekiwana paczuszka z książką od DDTVN :)
O właśnie taką książkę dostaliśmy z Synem  (po krótkim zastanowieniu stwierdzam, że tylko ja ją dostałam, temat nieodpowiedni dla mojej Czekoladki :)):

http://empikmedia.pl/

Na koniec chciałam polecić fajny artykuł, poprawia humor - Co lubi Maluch w brzuchu? W szczególności ostatni podpunkt jest rozczulający. :)


mały czekoladowy słowniczek:
kiboko - hipopotam
tembo - słoń

***

niedziela, 19 grudnia 2010

mały Zazdrośnik.

A kto taki? Ano mój Synek. Już tłumaczę o co chodzi. 
Jak już wspominałam w przedostatnim wpisie, w ten weekend udaliśmy się z moim A. w odwiedziny do małej Klary. Szczerze? Nie jestem pewna czy użyłam dobrego przymiotnika. ;p Klara  wcale nie jest już taka mała. Rośnie jak na drożdżach, od ostatniej wizyty sporo przytyła i urosła, a także nabrała jeszcze bardziej czekoladowego koloru skóry. :) Ślicznotka jedna. Jak się pewnie domyślacie, główną atrakcją (dla mnie) była zabawa z tą Księżniczką, praktycznie cały wieczór spędziłam obok niej, wycierając jej twarzyczkę, zabawiając grzechotką (mój prezencik dla niej :)) i lulając. Nawet miałam okazję potrzymać ją na kolanach (rany! nigdy nie sądziłam, że taki mały Szkrab może mieć taką ciężką główkę ;p). I właśnie w tym momencie zaczyna się zazdrość mojego nienarodzonego Synka. :D Tak aktywnego Bobka to ja jeszcze nie widziałam, kopniakom nie było końca. Większość skierowana była, nie tak jak zazwyczaj w moje żebro, ale centralnie w miejsce styku plecków Klary i mojego brzucha. Bob nie dawał za wygraną, dopiero jak Mama Klary wzięła ją do karmienia to się uspokajał, w sekundzie. Unbelievable. Co za złośnik. ;p W ogóle podczas trzymania Klary na moich kolanach miała miejsce zabawna sytuacja, otóż Klara niczemu nie skrępowana położyła swoją malutką rączkę na mojej piersi, przystawiła buzię do cyca i chciała ssać. Hehehehe. Zabawne to było. Co najśmieszniejsze, jak Mama wzięła ją na karmienie to ta nie chciała jeść, wciąż miała główkę skierowaną w moją stronę ;p Czyżby wyczuła, że moje mleczko może być smaczniejsze :D:D? Na własne oczy mogłam się przekonać jak wygląda opieka nad takim maluszkiem, a także zaobserwować chaotyczne ruchy nóżkami (haha już wiem co mój Syn robi w brzuszku :D) Wiem jedno. Nie mogę się doczekać mojego Synka! Wczoraj aż mi łzy popłynęły jak sobie pomyślałam, że za niecałe 3 miesiące sama będę mieć takiego Bąbla, który będzie szukał mojego mleka. :))) Ach. Can't wait! 

http://www.zapytajpolozna.pl/
 
Pewnie już się domyślacie skąd ten zastój na blogu. :) Weekend spędziliśmy u Tatusia. :) Zjedliśmy reklamówkę mandarynek (hihi warto pisać o swoich zachciankach na fb :D), spędziliśmy mnóstwo miłych chwil, Synek "pogadał" sobie z Tatą w językach: suahili i angielskim. Brzuszek został wycałowany i wyprzytulany na wszystkie możliwe sposoby i strony. Co więcej, jesteśmy bogatsi o nową poduszeczkę z Kubusiem Puchatkiem (of course dla Synka) i super hiper malutki smoczek (powiedzmy, że to prezent od Klary ;)).
Ze spraw blogowych - 18 grudnia minął nam miesiąc blogowania. :) Nawet nie sądziłam, że to takie wciągające. I to dzięki Wam. :) Dziękuję wszystkim za odwiedziny, te ciche i te uwiecznione miłymi komentarzami :)
Jutro zaczynamy 29 tc, a tym samym zaczyna się lista potencjalnie nowych dolegliwości: (czerwony ptaszek v przy objawie=chyba skądś to znamy ;p)

Objawy fizyczne w siódmym miesiącu ciąży:
  • nasilająca się biaława wydzielina,
  • zaparcia v
  • zgaga i niestrawność v
  • bóle głowy v
  • ból podbrzusza i boku oraz pleców v
  • świąd brzucha v
  • sporadyczne skurcze Braxtona-Hicksa (są to skurcze macicy, zazwyczaj bezbolesne) v
  • powiększenie piersi v
  • wyciekające mleko z piersi - siara (może pojawić w piersiach przed porodem i nie wyciekać lub pojawić się dopiero po urodzeniu dziecka) v
  • żylaki na nogach i hemoroidy (żylaki odbytu),
  • wystający pępek,
  • spłycenie oddechu,
  • krwawienia dziąseł v
  • uczucie zatkania nosa v
Sama do tego dodałabym jeszcze: ból pupy (hehe spojenia łonowego) i żebra, huśtawka nastrojów (Love You Honey :*), trudności w oddychaniu, kłopoty ze snem, dziwny ból nóg (to się chyba fachowo nazywa zespół niespokojnych nóg)... Jednym słowem - AŁA!


http://www.tapeciarnia.pl/

Świat wariuje. Nasze państwo zamiast pomagać młodym rodzicom i zachęcać ich do posiadania większej ilości potomstwa samo zapędza się w ślepy zaułek. Zresztą same popatrzcie http://www.papilot.pl/dziecko/10828/Uwaga-Wzrasta-VAT-na-odziez-dla-niemowlat.html. A potem narzekanie na niż demograficzny. Szkoda słów.

***

środa, 15 grudnia 2010

mtotowangu krówką?

Mała Czekoladka postanowiła dzisiaj osobiście przywitać się ze wszystkimi odwiedzającymi Naszego Czekoladowego bloga :). Popatrzcie jak ładnie do Was macha, tym samym zaprasza Was do dalszej części wpisu.
Dnia 15 grudnia 2010 roku mtotowangu została krówką. Pierwsze mleczko dla Mojego Synka pojawiło się, ku mojeMUUU wielkieMUUU zaskoczeniu, w dniu dzisiejszym. Moja reakcja była jedna - ja nie chcę... nie teraz. Byłam przekonana, że pierwsza siara pojawi się dopiero po porodzie (tak, wiem, że to całkiem normalne, ale pomarzyć zawsze można ;p), stąd taka moja reakcja. No, ale skoro organizm sam tak zadecydował to nie pozostaje mi nic innego jak oczekiwać na moją Małą Czekoladkę, z którą stworzę super duecik - mleczną Czekoladkę mmm. Rodem z Milki hahaha. xD


***
Znalazłam bardzo fajną stronkę, którą chciałabym polecić http://www.pieluszki.pl/. Po rejestracji można obejrzeć sobie filmiki ze szkoły rodzenia, w szczególności jest to przydatne dla kobiet, które tak jak ja, nie chodzą do prawdziwej szkoły. Ponadto znajdują się tam przydatne informacje nt. wyprawki dla dziecka oraz zawartości torby do szpitala na czas porodu. Jako, że uważam te wiadomości za istotne, to pozwolę sobie je tutaj umieścić w troszkę zmodyfikowanej przeze mnie formie (na razie tylko wyprawka dla Maluszka, na torbę do szpitala przyjdzie czas :P).

WYPRAWKA DLA MALUSZKA: 

UBRANKA:
(część rzeczy jest uzależniona od pory roku)

  • body z długim rękawkiem (najlepiej rozpinane na całej długości) - 6 sztuk;
  • body z krótkim rękawkiem (najlepiej rozpinane na całej długości) - 6 sztuk;
  • śpioszki - 6 sztuk;
  • bawełniane pajacyki - 6 sztuk;
  • grubsze bluzki lub sweterki - 3 sztuki;
  • bawełniane czapeczki - 2 sztuki;
  • skarpetki - 6 par.
Dodatkowo, jeśli Maluch ma się urodzić zimą:
  • ciepły kocyk polarowy;
  • kombinezon (z wycięciem na pasy fotelika);
  • ciepła czapeczka - 2 sztuki.
AKCESORIA DO PIELĘGNACJI:
  • termometr (do mierzenia temperatury dziecka + wanienkowy);
  • miękka szczoteczka do włosów;
  • nożyczki, bądź obcinacz do paznokci;
  • pieluchy tetrowe - 20 sztuk;
  • pieluchy flanelowe - 10 sztuk;
  • nawilżane chusteczki do pupy;
  • 2 paczki pieluszek jednorazowych (najmniejszy rozmiar);
  • podkłady jednorazowe -10 sztuk;
  • kocyk bawełniany - 2 sztuki;
  • proszek do prania dla niemowląt;
  • wanienka;
  • ręcznik (może być z kapturkiem) - 3 sztuki;
  • przewijak;
  • jałowe gaziki;
  • sól fizjologiczna;
  • spirytus do pępka;
  • maść do pielęgnacji pupy (najlepiej tłusta);
  • maść na odparzenia;
  • oliwka lub mleczko do pielęgnacji skóry niemowlaka;
  • płyn do kąpieli lub delikatne mydełko;
  • smoczek - uspokajacz.
 DO SPANIA:
  • łóżeczko z materacykiem (polecamy te twarde);
  • komplet pościeli (prześcieradło, kołderka lub śpiworek do spania) 2 sztuki.
DO KARMIENIA DZIECKA:
  •   butelka do podawania picia lub karmienia ze smoczkiem o małym przepływie,
  •   podgrzewacz do pokarmu,
  •   sterylizator do butelek,
  •   zestaw szczotek do czyszczenia butelki i smoczków,
  •   termoopakowanie.
    DO TRANSPORTU:
    • wózek (folia przeciwdeszczowa do wózka)
    • fotelik samochodowy (konieczny przy odbiorze ze szpitala, jeśli wracamy samochodem!!!).
    Warto w tym miejscu dodać parę słów komentarza. Wszystkie ubranka powinny być ze 100% bawełny, łatwo się rozpinać i zapinać (nie polecamy rzeczy wkładanych przez główkę).

    Nie polecamy natomiast kupowania:
    • podkładki z gąbki do wanienki (siedlisko bakterii);
    • baldachimu (także siedlisko, ale tym razem kurzu);
    • patyczków do uszu (są niebezpieczne, w ostateczności mogą być z szeroką końcówką);
    • gruszki do nosa;
    • dużej ilości ubranek w rozmiarze 56.










































































































































































    www.tapeciarnia.pl

    Jak myślicie, czy zostało tutaj zawarte wszystko to, czego potrzebuje Dziecko? A może warto coś dodać albo odjąć? Czekam na rady i opinie doświadczonych mam :))) Z góry dziękuję za informacje.


    ***

    wtorek, 14 grudnia 2010

    O czym śnisz, gdy nie widzi nikt...

    http://www.zapytajpolozna.pl/

    Niedawno przeczytałam, że moje Dziecko zaczęło sobie śnić i tak zaczęłam nad tym wszystkim rozmyślać. Z tych moich rozmyślań nie wynikło nic dobrego, właściwie to mogę napisać, że wpadłam w niemałego doła. Zaczęłam się zastanawiać, o czym to moje Dzieciątko może sobie tak śnić? Jak na złość przyszła mi okropna wizja koszmarów sennych. Przeraziła mnie ona nie na żarty. No bo jak uspokoić takiego Maluszka, jak jest hen hen głęboko w brzuszku sam jak palec?  Jak go przytulić? Jak go pocieszyć? Nawet nie mam jak go dotknąć, a co dopiero pocałować na uspokojenie. I tak myślałam nad tym i myślałam, jednocześnie gładząc brzuszek, aż w końcu zapadłam w sen. Rano, zaraz po przebudzeniu zadałam mamie pytanie: "Mamo, a czy Bobek ma koszmary senne, bo ja przeczytałam, że Dzieci na tym etapie rozwoju mogą już śnić i tak zaczęło mnie zastanawiać, co jeśli Bobuś ma jakieś koszmary?". Na szczęście moja Mamusia jest osobą twardo stąpającą po ziemi, za co jej teraz niesamowicie dziękuję, więc od razu dała mi jasne wytłumaczenie, dlaczego Bobuś na 100% nie ma koszmarów. A wiecie co mi powiedziała? Ano to, że Bobuś jest malutki, ma same miłe doznania, nie zna zła i okrucieństwa tego świata, więc nawet jego wyobraźnia nie ma skąd czerpać negatywnych emocji do główki, więc na pewno śni tylko o samych miłych rzeczach :D Ufff... kamień z serca. Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć mojemu Synkowi samych miłych snów, kolorowych i czekoladowych jak on sam :)))) Wystarczy, że Twoja mama ma głupie sny, od których nie może się odpędzić. Mam nadzieję, że jeśli jednak jakiekolwiek złe zjawy chciałyby wtargnąć do Twojej malutkiej główki to szybko odeślesz je do pokręconej główki Twojej rodzicielki :D Ja już się z nimi rozprawię ]:->

    ***
    Dzisiaj z Babcią Czekoladki poszłyśmy po prezencik dla Malutkiej Klary, którą idę odwiedzić z moim Ukochanym w sobotę. Jest to prześliczna, malutka pół Tanzanka, pół Polka :), o której już raz wspominałam na blogu. Hehe, idę się napatrzeć na tą ślicznotkę, no i przy okazji odwiedzić znajomych - świeżo upieczonych rodziców ;p. Jak można się domyślić, poszukiwania prezenciku skończyły się tak, że mój Synek jest bogatszy o nowe bluzeczki i dwa śliczne polarowe pajacyki :))), które prezentuję poniżej (przepraszam za jakoś fotek, niestety nie mam aparatu :/). Oczywiście dla malutkiej Czarnulki też mam małe co nieco. Mam nadzieję, że Małej Księżniczce spodobają się prezenciki. :))) Po mocnych kopniakach Synka wnioskuję, że chyba jednak tak. W końcu jest facetem, jak jemu się podobają to i Klarze się spodobają. :D


    ***
    Nie wiem co się dzieje z moim żołądkiem. Od popołudnia mam mdłości rodem z początków ciąży. Masakra. Nie mam siły pisać dalej, dlatego się już żegnam. Czekoladowe buziaki dla Czytelników. :)))

    PS. dopisze tylko, że DZIĘKUJĘ serdecznie wszystkim i każdemu z osobna za klikanie na pieski na stronce szerloka. :) Miło mi poinformować, że wszystkie pieski zostały nakarmione!!!! :)))))))))))) w sumie 120 zwierzaczków. Czyż to nie jest piękne? :] W dalszym ciągu proszę o klikanie na pajacyka i pustą miskę (odnośniki po prawej stronie strony).


    ***

    poniedziałek, 13 grudnia 2010

    Wspomnień czar - "Ładnie to tak kopać Matkę?"

    "(...) leżymy na łóżku, Ukochany karmi Nas słodkimi ziemniakami z Tanzanii ;p Są strasznie słodkie! Bardzo bardzo! To tak jakby wrzucić za dużo cukru do normalnych ziemniaków ;p Od razu robi nam się niedobrze, to nie jest czas na kuchenne eksperymenty, ale jemy, żeby A. nie było smutno ;p Po chwili stwierdzamy, że to naprawdę nie jest na Nasze ciążowe siły i odstawiamy ziemniaczki na bok ;p (od tej pory mówimy do ukochanego Ziemniaczku, bo jest słodki jak one ;p). Spokojnie leżymy sobie na łóżku, jesteśmy niezwykle zmęczeni, kręci nam się w głowie, każde wstanie z łóżka kończy się zawrotami głowy. A więc dalej spokojnie leżymy, Ukochany kładzie rękę na brzuszku... a my prawie zasypiamy. W pewnym momencie słyszymy słowa: "Czułaś??"... Niestety skupialiśmy się na czymś innym więc nasza odpowiedź jest przecząca. Za jakąś godzinkę same kładziemy rączkę A. na brzuszku, teraz wyraźnie czujemy kopnięcie. Nie jedno, nie dwa, bo chyba z cztery w krótkim odstępie czasu! Tak jest! To nie może być nic innego! Nasz Synek podnosi nogi na Mamusię ;p;p Czujemy je wyraźnie, tak samo jak A., Jakaż radość i dumna rozpiera przyszłego Ojca :D To on pierwszy poczuł ruchy swojego syna, nie matka, która powinna od razu to poczuć tylko właśnie przyszły Tatuś ;p No i się zaczyna! "Ależ on jest silny, mój Syn, mój twardziel, silny Gościu ;p" no i tym sposobem Nasz Ukochany przekonuje się o tym, że tam w środku naprawdę jest Dziecko ;p Ani chwili nie czeka, ubiera się cieplutko (wciąż mu zimno po powrocie z gorącej Afryki ;p) i gna do sklepu - wykupuje wszystkie rodzaje owoców (słodyczy wciąż nie tolerujemy, pewnie stąd ta reakcja na ziemniaczki ;p)- mandarynki, pomarańcze, banany, śliwki. Jako, że nie mamy apetytu, na siłę wpychamy w siebie 2 śliwki i chcemy iść spać dalej... ale nie ma zmiłuj! ;p Dostajemy wyprawkę do domku - wszystkie owoce i jogurt brzoskwiniowy ;p Ale hola hola to nie koniec! Przed wyjściem musimy jeszcze zjeść kolację oO. hehe :) W sumie, to tak możemy przechodzić ciążę, z takim opiekunem? :)))) Oczywiście Ukochany namawia nas na pozostanie, sugeruje, że nie powinnam wracać busem po nocy, ale jutro są urodziny Mamy... muszę z Nią być :)


     
    www.dzidziol.pl

    Jak odczułam pierwsze kopnięcie? Jak coś bardzo dziwnego, coś nieswojego, nie pochodzącego z mojego ciała, tylko właśnie od drugiej osoby. Niesamowite przeżycie, niepowtarzalne. Próbuję zakodować to sobie w głowie, na nowo odtworzyć, ale nie bardzo mi się to udaje, dlatego teraz czekam na więcej kopniaczków ;p Niech mój Synek ćwiczy i trenuje. :D Przyda mu się to po porodzie. :D 

    http://40tygodni.pl/


    Jestem przeszczęśliwa. Dokładnie 30 września 2010 roku poczułam pierwsze ruchy dziecka :) Pięknie się złożyło, że i A. mógł je poczuć. Jesteśmy dumni jak pawie :P W końcu to już 5ty miesiąc ciąży :))))))))))) Teraz tylko czekamy na marzec... kocham Cię A.K i Ciebie też Okruszku w brzuszku :)"

    ***
    Ach. Wzięło mnie na wspomnienia. Jest to mały fragment z moich pierwszych zapisków ciążowych (stąd inna czcionka wpisu). Jak można przeczytać, był to początek 5mc ciąży:) Cholera, ależ ten czas pędzi. I pomyśleć, że teraz Synek nie ma czasu na sen, kopniaczki (powinnam napisać KOPNIAKI) są na porządku dziennym, a i mój wstręt do słodyczy to tylko piękne wspomnienie. Miło tak wrócić do tamtych zapisków. Są magiczne, jak cała moja ciąża :)

    ***
    Co u Nas nowego? Synek olał dzisiejsze tańce. Całe przespał. Nawet intensywne wirowania podczas walca wiedeńskiego nie zrobiły na Nim wrażenia. Unbelievable. Ma chłopak szczęście. Sama czasami chciałabym tak sobie usnąć w trakcie zajęć hehe. W nocy mi ciężko się wyspać, to może w dzień by było łatwiej? 

     

    Poza tym musimy się pochwalić - wygraliśmy książkę w konkursie DDTVN :) hihi. 
    Chyba nie muszę pisać, że radość była nieziemska, zarówno w domku, jak i w brzuszku. :)
    Taka mała rzecz, a cieszy. :)))))))) Teraz tylko czekamy na przesyłkę. ;p


    ***

    niedziela, 12 grudnia 2010

    Glad I am not alone.

    Bo Ty, sprawiasz, że się uśmiecham.
    Kocham Cię Synku :)

    ***