sobota, 3 grudnia 2016

Zezwolenie na pobyt stały, czyli "wstydliwa" ukryta prawda...

To już mój drugi wpis z serii: jesteśmy małżeństwem, chociaż wciąż wielu rzeczy o sobie nie wiemy ;) Co prawda, tym razem wiedzieliśmy, gdzie leży żelazko w domu, ale niestety ta wiedza w żaden sposób nam się przydała ;)

niedziela, 21 sierpnia 2016

Czekoladkowe SAFARI - Zoo i Afrykarium we Wrocławiu.

Wracam do Was z kolejnym wpisem wycieczkowym. Lato zdecydowanie sprzyja tego rodzaju spędzaniu czasu wolnego. Długo zastanawiałam się, czy tworzyć wpis, ale jednak chęć udokumentowania tej fajnej wyprawy zwyciężyła. 

Dzisiejszym wpisem wycieczkowym chciałam rozpocząć nowy cykl naszego Czekoladowego Bloga - Czekoladkowe SAFARI (j.suahili: safari - podróż).

Ten kto nas zna, wie, że lubimy poznawać nasz piękny kraj - z reguły są to wycieczki jednodniowe, w niedużej odległości od naszego miejsca zamieszkania, ale czasami uda się wyskoczyć gdzieś dalej...

Tak jak wczoraj - do słynnego wrocławskiego ZOO i niesamowitego Afrykarium. 

niedziela, 3 lipca 2016

Czyste Tatry 2016, czyli czym skorupka za młodu nasiąknie...

Kocham Polskę. Kocham nasze polskie morze i góry. Jeśli tylko nadarza się okazja z przyjemnością wyruszam na polskie szlaki i ładuję akumulatory na kolejne tygodnie. A uwierzcie mi, że ostatnio bardzo potrzebuję tej energii. Dlatego gdy tylko usłyszałam o akcji sprzątania Tatr, to poczułam, że jest to idealny motyw, żeby znowu przemierzyć tych kilkadziesiąt km i pomóc naszej kochanej przyrodzie. Taka akcja to idealny sposób, żeby wpoić pewne nawyki i zachowania swoim dzieciaczkom, dlatego bez wahania zapisałam także Małą Czekoladkę. 
Nie powiem, żeby pobudka o 4 rano, po okropnie ciężkim dniu w pracy, była szczególnie przyjemna, ale czego nie robi się dla cudownych widoków w tatrzańskiej scenerii?


Po całkiem sprawnej podróży, w końcu odebraliśmy swoje pakiety i wyruszyliśmy na dosyć prosty szlak - tuż obok Klasztoru Albertynek, w stronę schroniska na Kalatówkach, a potem na Halę Kondratową. Wyposażeni w worki i foliowe rękawiczki, raz po raz przykucając zbieraliśmy przeróżne śmieci pozostawione przez turystów. 
Szczerze muszę przyznać, że jestem mile zaskoczona ilością śmieci (o ile można w ogóle tak pisać, bo dla mnie oczywistością, jest, że jeśli miałeś siłę wynieść batoniki/piwo/colę w góry, to powinieneś mieć siłę znieść je z powrotem na dół). Nie wiem, czy to inni wolontariusze przed nami zgarnęli te większe śmieci, czy po prostu trafiliśmy na w miarę czysty szlak? Tak, czy siak, nasz worek nie był szczególnie wypełniony. Większość śmieci stanowiły resztki papierosów, patyczki po lodach, lizakach, czy foliowe reklamówki. Podczas naszej całej 16km wyprawy znaleźliśmy tylko jedną szklaną butelkę, tuż nad kolejką na Kasprowy Wierch. 



Podczas wędrówki niejednokrotnie słyszałam od Synka, że nie rozumie ludzi, którzy rzucają papierki na ziemię, że przecież tak nie wolno. I nie jest to czcze gadanie. Od samego początku uczę Czekoladkę, że trzeba dbać i troszczyć się o środowisko, bo to nasz dom, a przecież w domu nie rzucamy papierków na ziemię. 

Mam nadzieję, że zaszczepione wartości za młodu, nigdy nie zmienią się wraz z wiekiem.



Całą akcję oceniam na wielki plus - z Tatr zabraliśmy nie tylko śmieci, ale przede wszystkim naładowane serca pięknymi krajobrazami i czystym górskim powietrzem.


To jak? Widzimy się za rok?