czwartek, 27 października 2011

Chocolate na Maziwa. Mafanikio makubwa.

Na wstępie powiem Wam, że jestem przeszczęśliwa, ale na razie nie mogę zdradzić z jakiego powodu. Wiedzą o tym nieliczni - Mama, Tata, Bartuś i przyjaciółka Zosia. Nie napiszę tutaj nic więcej, bo Mąż co jakiś czas śledzi tego bloga i po prostu mógłby mi mieć za złe, że mam przed nim jakiś sekret :D Co prawda, nie jest to nic złego, no ale :))) Jest to niespodzianka zarówno dla niego, jak i dla mnie, ale ciiiii... :))) Za jakiś miesiąc powiem Wam o co chodziło :)))))

***
Mleczno - czekoladowy tytuł (a właściwie jego część "Chocolate na Maziwa") dzisiaj nie bez powodu. Od kilku miesięcy, jak cień, chodzi za mną perspektywa mojego własnego głupiego postanowienia. Jakiś czas temu przysięgłam sama przed sobą, że na Wigilię zasiądę ze wszystkimi domownikami przy wigilijnym stole i rozsmakuję się w moich najukochańszych postnych potrawach. Nie byłoby w tym nic przerażającego, gdyby nie fakt, że z Karmelkiem wciąż jesteśmy na cycu, a jak część z Was wie, moja dietka jest dosyć okrojona (Bartek często ma problemy z brzuszkiem), dlatego niemożliwym jest, żebym najadła się kapusty z grochem i poprawiła to makowcem. Stąd też pojawiła się w mojej głowie wizja stopniowego odstawiania Bartka od piersi. Plan ten zakiełkował w moim móżdżku dosyć dawno temu, bo około 4 miesiąca życia Czekoladki. Wtedy to byłam pewna, że 9 miesięcy w zupełności wystarczy zarówno Bartulkowi, jak i mnie, by nacieszyć się naszą mleczną symbiozą. Tymczasem teraz, gdy do tej "godziny zero" zostało zaledwie miesiąc, moje serce zwyczajnie zaczęło krwawić i krzyczeć "Nieee! Nie możesz tego zrobić! Nie teeeeraz!". Może wyda Wam się to głupie, ale ja zwyczajnie kocham karmić Bartusia piersią. Jest to coś pięknego, coś co pokazało mi, że więź matki z dzieckiem jest czymś magicznym, czymś tak nierozerwalnym i niesamowitym. 


I teraz, gdy myślę, że za niecałych 6 tygodni miałabym po raz ostatni przystawić Simbę do pana Cyca, to zwyczajnie mi smutno. Mam ochotę wyć i płakać. Dlatego wbrew zapewnieniom, zaklinam moje kubki smakowe i jednocześnie obiecuję im, że za rok na 100% zostaną połechtane makuszkami i wielką łychą kapuchy z grochem. :D A tymczasem, nawet Bartulkowe szczypanie, podgryzanie i drapanie nie jest w stanie pomóc moim rządnych smaków kubkom. A co :) Niestety nie jestem jeszcze gotowa, by przerwać naszą wspólną mleczną przygodę, być może Synek sam zadecyduje o jej końcu, ale dopóki mleczko mam w piersiach, dopóty pan Cyc będzie przyjacielem Bartulka :)))) I nie obchodzi mnie, że to kolejne miesiące z laktatorem na uczelni i dalsze wyrzeczenia żywieniowe, pfff... kicham na to.  A jeszcze teraz, gdy udało nam się pogodzić moje studiowanie z karmieniem piersią, to przykrym by było teraz rezygnować z tej przecudnej czynności. W końcu to właśnie wizja Czekoladowego mlaskania po powrocie z uczelni, tak mnie uskrzydla  i niesie do domu :) No cóż, jak widać mleczna kraina tak mnie wchłonęła, że ciężko mi teraz będzie z niej się wydostać. Ale kiedyś mi się uda, I promise...


***
A teraz druga część tytułu. Mafanikio makubwa to nic innego, jak suahilskie określenie wielkiego sukcesu. A cóż to za nowe osiągnięcie Bartusia? Kochane moje! Jestem pod olbrzymim wrażeniem, być może dla wielu z Was jest to żaden wyczyn, ale dla nas, tych którzy nosimy Czekoladkę od jego pierwszych dni życia, jest to największe osiągnięcie w jego prawie 8 miesięcznym żywocie! Otóż muszę Wam zakomunikować, że mój Syn od 3 dni zasypia zupełnie sam - tzn. bez noszenia, bez bujania i potrząsania dupką. Najzwyczajniej w świecie kładzie się na łóżku, zamyka oczy i idzie spać. No po prostu nie mogę w to uwierzyć. Ahoj Bartusiu! Ahoj kręgosłupie - w końcu masz odrobinkę odpoczynku! Eureka! :))))))

***
Już naprawdę ostatnie chwile głosowania na nasze określenie w konkursie Bebiko. Prosimy serdecznie o głosiki, chociaż wiemy, że jest to już przegrana walka :( Ale kto nas zna, ten wie, że zawsze walczymy do końca, tak więc wciąż prosimy o Waszą pomoc :)

***
mały czekoladowy słowniczek:
chocolate na Maziwa (czyt. czokolejt na maziła) - czekolada i/z mleko
mafanikio makubwa (czyt. mafanikio makubła) - wielki sukces

***

8 komentarzy:

  1. Nie zazdroszczę Ci tej okrojonej diety (ja mogłam jeść wszystko). Ale z drugiej strony - szczęściara z Ciebie, że cycuś nadal jest na topie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A może już nie musisz przestrzegać tak drastycznej diety. Żołądeczek Bartolka z każdym dniem coraz bardziej dojrzewa i myślę że do wigilii dojrzeje na tyle że będziesz mogła pozwolić sobie na coś niecoś.

    Głosuję codziennie. Jutro zagłosuję z każdego komputera w banku :)

    Mam też prośbę i my prosimy o codzienne głosy do 5 listopada bo nam się zabawka podoba

    http://www.brzuszkijakmotylki.pl/witaaminkaa.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem ci ze to zdjecie wymiata hahahah czekamy na dobre wiesc

    OdpowiedzUsuń
  4. Przed Tobą niejedna wigilia, a cenna jest każda kropla maminego mleczka. Pozazdrościć tylko samodzielnego zasypiania :) Moje dziś przespały całą noc-szok normalnie!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja jeszcze nie urodzilam a mam w planach karmic minimum 6 miesiecy i jak tylko bede mogla byc zaszczycona tym pieknem karmienia piersia pewnie bedzie mi tak samo ciezko sie rozstac z tymi milymi chwilami. Czego sie nie robi dla tych szkrabow malych. Gratulacje dla Bartulka, ze juz taki samodzielny i sam zasypia jeszcze troche i bedzie sam biegal :) pozdrawiam GLosik oddany jak codzien :)

    OdpowiedzUsuń
  6. widze ze przemyslana decyzja co do dalszego karmienia piersia i slusznie.. jesli jestes tego przekonana i pewna to nic nie stoi na przeszkodzie zebys dalej karmila piersia jesli oboje to bardzo lubicie ;)) a Wigilii bedzie jeszcze mnostwo i razem z Czekoladką bedziecie wcinac Makowca ;)) a co do zasypiania to nie masz pojecia jak Ci zazdroszcze.. ja nadal musze lezec na lozku razem z moja Panna i towarzyszyc jej w zasypianiu.. ale nie musialam jej nosic i usypiac dosc wczesnie bo ok.5 miesiaca zycia nauczyla sie zasypiac w lozku ale trzeba jej spiewac i nucic do snu ;P

    OdpowiedzUsuń
  7. kochana masz 372 glosow i to jest przegrana walka, to niezly sukces, myslalam ze jestescie najlepsi :) ojej te nocki tylko pozazdroscic

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)