Zegar odmierza czas do naszego pożegnania. Dziwnie się czuję na myśl, że już za dwa tygodnie będę spać sama z Małą Czekoladką w wielkim łóżku. Niestety tak czasami układa się życie, że żeby coś mieć, na chwilę trzeba z czegoś zrezygnować. Mąż nawet zaczął się wahać, czy wytrzyma bez nas tak długi okres czasu... Najbardziej boimy się o Bartulka, jak zareaguje na tak długą rozłąkę z Tatą? Moi mężczyźni, naprawdę są bardzo związani ze sobą. Nie wyobrażam sobie ich osobno... Czekoladka jest tak przywiązana do Taty, że pewnej nocy, gdy Tata nocował poza domkiem, nie chciał żebym spała po stronie Męża (a próbowałam, bo nie chciałam, żeby mi Bartulek w nocy spadł z łóżka). Doskonale wie, że tam jest miejsce Taty i to on ma tam leżeć, a nie Mama. Całą noc szukał ręką ramienia Dużej Czekoladki, a gdy nic nie znajdował, w ruch szła noga, która kopała rozpaczliwie w puste miejsce w łóżku. Ech. Jak powiedziałam o tym Mężowi, zobaczyłam łzy w jego oczach. Wiem, że myślał o naszej rozłące...
Ale tak musi być, przynajmniej na tą chwilę. Pomalutku zaczynamy przygotowania do wylotu Dużej Czekoladki. W dniu dzisiejszym w końcu odebraliśmy akty w j. angielskim - akt urodzenia Czekoladki oraz akt naszego ślubu (hehehe, w Tanzanii mój Mąż wciąż jest kawalerem :D). Dodatkowo Duża Czekoladka z moją Mamą odwiedzili Urząd Skarbowy w celu złożenia pitów (Boże, dla mnie to totalnie czarna magia - chyba nigdy nie pojmę czym różni się pit - 37 od pitu 36 2012, a pomyśleć, że kiedyś uczyłam się tego w liceum) oraz przeniesienia innych urzędniczych papierków. Jak widać przygotowania idą pełną parą. Jeszcze muszę kupić prezenty dla Teściów - Teściowej planuję podarować ilustrowany album z pielgrzymek Jana Pawła II (cała rodzina jest wprost zakochana w papieżu-Polaku), a Teściowi jakiś polski truneczek :)))) To będą moje drugie podarunki dla rodziców Męża :) Mam nadzieję, że przypadną im do gustu ;p Z kolei ja zażyczyłam sobie od Dużej Czekoladki: bajek w j. suahili dla Czekoladki, informacji o macierzyństwie od jego Sióstr/Mamy oraz codziennej dawki zdjęć ilustrujących życie codzienne w Tanzanii (no wiecie, węże, pająki, skorpiony i takie tam hahaha ;))) Aaa... no i piwa bananowego i przypraw afrykańskich! (wszak kiedyś przestanę karmić piersią i chcę się delektować tanzańskim jedzonkiem, c'nie? :D). Teraz sobie żartuję z tego wyjazdu, ale Wam mogę napisać, że serce mi płacze i krzyczy: Don't go! :(
***
współczuję i trzymam za Was kciuki
OdpowiedzUsuńtrzymam za ws kciuki i życzę by wasz rozstanie trwał jak najkrócej.
OdpowiedzUsuńmam nadzieje ze dni szybko zlecą i znow bedziecie razem;))
OdpowiedzUsuńAle jaki radosny będzie powrót :))
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki za was, czas szybciutko zleci a rtozstania umacniaja wiezi:)
OdpowiedzUsuńkochaniuska zleci szybko zani sie obejrzysz !!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że szybko wam zleci i nie odczujecie tego za bardzo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Oj nie zazdroszczę... az mi sie smutno zrobiło jak sobie pomyślałam o rozstaniu kochających się osób. Oby ten czas rozłąki zleciał Wam niesamowicie szybko (;
OdpowiedzUsuńRozłąki bywają trudne. A na długo leci Duża Czekoladka?
OdpowiedzUsuńPewnie będzie Wam ciężko, ale masz na miejscu mamę i tatę więc nie będzie tak źle i mam nadzieje, że czas rozłąki szybko Wam zleci :)
w planach są 3 miesiące, ale Mąż zadecyduje na miejscu ile da radę wytrzymać bez nas ;p :)
UsuńWspółczuje tej rozłąki, a z drugiej strony, stęsknicie się za sobą i zacznie się noey etap waszego związku:)
OdpowiedzUsuńTaka rozłąka to ciężkie przeżycie, Karmelek napewno będzie bardzo tęsknił, ale za to cudne są powroty, powitania :))Kiedyś wyruszycie do Tanzanii razem. Nie damy Wam się smucić. Buziaki
OdpowiedzUsuń