Tata bawi się w bielutkim piasku Oceanu Indyjskiego (potwierdzone - o 11 był już w Tanzanii :)), a my na znak solidarności wskoczyliśmy dzisiaj do naszej prywatnej piaskownicy :) A co się będziemy. Pogoda nas dzisiaj rozpieściła i w końcu postanowiła rywalizować z tą tanzańską, więc wiadomym było, że trzeba ją wykorzystać w 100% :) Na dobry początek wybraliśmy się razem z Babcią Czekoladki (oraz nowym "starym" pluszowym psim kolegą) na spacerek, podczas którego zahaczyliśmy o, już dobrze nam znane, huśtawki. Bartunia wraz z nowym kolegą bujali się to w jedną, to w drugą stronę, ciesząc się przy tym niesamowicie. Po południu, gdy temperatura na termometrze podskoczyła do 20 kreski Celsjusza, Babcia wpadła na genialny pomysł piaskownicowego chrztu bojowego.
Uzbrojeni w cysternę, koparkę i inne niezbędne narzędzia udaliśmy się do naszej czerwoniutkiej plaży pełnej żółtego piachu i zaczęliśmy kopać, grabić, przesiewać i "gotować" przeróżne mniej i bardziej udane babki.
Czekoladka na początku z niepewnością dotykał dziwnych malutkich drobinek piasku, które co rusz przyklejały się do jego rączek, ale po kilkunastu minutach zabaw, już bez obaw "klepał" foremki z piachem. Niestety za każdym razem, gdy chciałam ująć to na fotografii, to Czekoladowa rączka uciekała w innym kierunku. No cóż. Może następnym razem się uda.
W ruch poszły także dobrze Wam znane zabawki WADERA, które postanowiliśmy tym razem wykorzystać w ekstremalnych warunkach. Kolejny raz przekonaliśmy się, że zarówno koparka, jak i cysterna są super urozmaiceniem zabawy. Łopata ładowarki przerzucała tabuny piachu, który wsypywała wprost do otworu cysterny. Po prostu istne szaleństwo. Gorzej już było w momencie czyszczenia zabawek po testach - cysterna wciąż ma w sobie pokłady piachu oO (to taki minusik ekstremalnych zabaw ;)).
Po około godzinnej zabawie, gdy pogoda się już troszkę popsuła pozbieraliśmy zabawki i ku niezadowoleniu Simby wróciliśmy do środka.
Jak widać, staramy się wypełnić Bartunkowi każdą wolną chwilę, tak by
nie miał czasu na tęsknotę za Tatą, ale niestety nie zawsze wychodzi
tak, jakby człowiek tego chciał. Czekoladka tęskni i to widać gołym
okiem. Nie chce jeść, nie chcę się kąpać, jest niespokojny i wypatruje
Taty. Na widok Dużej Czekoladki na filmiku w komputerze Babci
(wygaszacz ekranu to mnóstwo filmików z życia wnuczka), wyciąga palca i
woła: Tata, tata :((((( Serce mi pęka... Tęsknimy za Tobą, Tato i Mężu :(
***
Za to powrót jaki będzie fantastyczny :)) czas szybko minie :)Buziaki
OdpowiedzUsuńZabawa z piaskiem, piękna rzecz :)!
OdpowiedzUsuńZnam skądś tą tęsknotę Ry też musiał wyjechać gdy Oskar był malutki. Ale ani się nie obejrzycie a już będziecie we trójkę :)
OdpowiedzUsuńNO już nie długo:) Pozdrawiam. A Bartek talent ma do piasku:)
OdpowiedzUsuńPrace wykopaliskowe idą pełną parą, jak widzę:)
OdpowiedzUsuń