Na wstępie przypominam o konkursie, który wciąż trwa (macie czas do 20 sierpnia ;p). Nagrodą są dwa zestawy kosmetyków BodyShop. Zainteresowanych odsyłam tutaj.
***
A teraz najważniejsza część wpisu. Żeby móc napisać o tak ważnym wydarzeniu w życiu mojego Czekoladowego Króliczka trzeba się cofnąć do dnia wczorajszego. Otóż wczoraj byliśmy z Bartulkiem na wizycie kontrolnej u lekarza w Krakowie. Kolejny raz utwierdziliśmy się, że Bobuś rozwija się prawidłowo, jest silny i nad wyraz sprawny. Pani doktor nie szczędziła komplementów pod adresem Czekoladki, "ślicznoto" wypowiedziane zostało chyba z milion razy. Bartulek nie omieszkał pochwalić się swoim szybkim siadaniem, wystarczył podany jeden palec, a Bobek już rozglądał się z zaciekawieniem w pozycji siedzącej, ku zaskoczeniu pani doktor. Ogólnie wszystko poszło bardzo sprawnie, no może poza jedną sprawą. Niestety wciąż nie przybieramy na wadze tyle ile powinniśmy (wiedziałam, że moja waga 48kg nic dobrego nie wróży :/), dlatego zapadła decyzja o rozszerzeniu diety Synka. Za radą pani neonatolog na pierwszy rzut poszła marcheweczka. Ale o tym za kilka linijek, gdyż ważnym elementem całej układanki jest wcześniejszy zakup blendera :) W dniu dzisiejszym wybrałyśmy się z Czekoladową Babcią do centrum w celu znalezienia tego przyrządu. Obeszłyśmy kilka sklepów, aż w końcu zdecydowałyśmy się na zakup jednego z blenderów. Wyjście nie byłoby ważne bez innych mniej lub bardziej ważnych zakupków (o czym mowa? foto poniżej :P)
No coooo :) Te butki chodziły już za mną kilka dni ;p Więc w końcu się na nie skusiłam, a nawet namówiłam Czekoladową Babcię na podobne hihihihi (Love You Mummy :*). Dobraaaa... ale odbiegam od tematu.
Jak już wspominałam w końcu zdecydowałyśmy się na zakup blendera, który będzie tylko dla Czekoladki.
W międzyczasie odbyło się karmienie (muszę o tym wspomnieć z racji kolejnego fajnego miejsca, obok którego było dane mi karmić) tuż obok SEXSHOPU haha. Tym samym dowiedziałam się, że u mnie w mieście jest taki sklepik no no no. Ale znowu odbiegałam od tematu :P Po powrocie do domku, w ruch poszedł Internet i poszukiwania informacji jak przygotować marcheweczkę (o rozszerzaniu diety zrobię osobny wpis, być może jutro). Po małych problemach z przypalonym garnuszkiem, udało nam się ugotować marcheweczki, a następnie je "z(s)papkować". Po krótkiej drzemce Czekoladowy Bartuś otworzył swoje piękne czarne oczy, przekonany, że zaraz dostanie pana Cyca, a tu niespodzianka :D Hi hi hi. Mama wcale nie odstawia bluzki i nie odpina biustonosza, tylko bierze na ręce, zakłada śliniaczek i zmierza w kierunku kuchni. A tam już czeka Czekoladowa Babcia z niebieską miseczką pełną pomarańczowe papki :P W Czekoladowym oku zakręciła się łza, ale ciekawość była jednak większa. Spokojnie siedząc na kolanach Babci z wielkimi oczami przyglądał się Mamie, która manewrowała wieeelką plastikową łyżką z marchewkowym przecierkiem. Potem czynność tą przejęła Czekoladowa Babcia (Mama robiła fotki ;p).
Nagle łyżka trafia do Bobusiowych ust, po chwili na twarzy Czekoladki pojawia się grymas niezadowolenia, który stopniowo przeradza się w płacz. Bez wątpienia marchewka nie została przyjacielem Synka. Mama z prędkością światła uwolniła Pana Cyca ze stanikowej zbroi i uraczyła Syneczka cieplutkim, smacznym mleczkiem. Uśmiech na twarzy Czekoladki był sygnałem, że ssaczkiem pozostać jeszcze chce, a eksperymentować będziemy później. Juto podejście nr 2 - tym razem z jabłuszkiem.
Muszę się Wam przyznać, że zrobiło mi się bardzo smutno jak podawałam marchewkę Synkowi. Poczułam, że zdradzam Bobeczka i odmawiam mu cycorka. Wiem, że to głupie myślenie, bo kiedyś trzeba wprowadzić inne pokarmy, ale jednak muszę się mocniej psychicznie do tego nastawić. I pomyśleć, że kiedyś śmiałam się z Mam, które przeżywały odstawianie od piersi. Teraz sama cuduję i nie potrafię sobie tego wyobrazić... Brrr... Ale dość o tym, na razie nie mam zamiaru kończyć mlecznej przygody z Malutką Czekoladką, więc nie będę nawet o tym myśleć. Miłym zakończeniem wpisu niech będzie ta oto piękna tęcza, która ukazała się tuż przed spaniem Bartulka (czyżby zapowiedź "mlecznego" bogactwa? :)))
***
Na koniec ogromna prośba do Was. Potrzebuję rady/pomocy/opinii.
Kochane moje, wiem, że duża część z Was jest ze mną od dawna i zna większość moich wcześniejszych wpisów. Stąd też moje pytanie: Czy mogłybyście w komentarzu napisać, który z wszystkich obecnych tutaj wpisów uważacie za najciekawszy? Z góry dziękuję za pomoc.
***
Mnie najbardziej urzekł post "Honey ...I`m pregnant" rocznica testu ciążowego.
OdpowiedzUsuńŻałuję, że nie czytałam Cię wcześniej.
Buty są kosmiczne :) Lakier jeszcze bardziej :)
Myślę, że jabłuszko będzie Bartusiowi bardziej smakowało. Marchewka nie jest zbyt dobra, ja osobiście wolę surową od gotowanej. Dzieci też mają prawo do swoich upodobań smakowych - może właśnie Bartulkowe się kształtują ?
dziekujue bardzo ;8* sliczne buty i kolor pazurkó1! i synunia tylko kawałek widac, ale wyobrazam sobie, że jest najsliczniejszym chłopcem pod słońcem!:)
OdpowiedzUsuńha, u Ciebie też tęcza? :)))) Ja też jestem fanką wpisu "Honey...I'm pregnant",
OdpowiedzUsuńnasza Klaudusia już od 4-go miesiąca je pięknie i marcheweczkę i inne zupki jarzynowe oraz banana, jabłuszko i ostatnio brzoskwinie, a cycusia dostaje też kiedy chce, także uważam, że nie ma krzywdy :)))))
butki extra!
my już od dwóch miesięcy jesteśmy zaprzyjaźnieni z panem blenderem, bo zupki gotuję i mrożę na później sama...
Mam te same buciory! I już planuję kupić kilka par podobnych na zapas!
OdpowiedzUsuńA co do postu to w pamięci zapadł mi wpis z 16 marca czyli opis porodu Czekoladki oraz wpis opisujący pobyt Bartoszka w szpitalu. Ale uznajmy że najciekawszy był ten z porodu :)
Jabłuszko będzie lepsze, chociaż ja bym tak nie mieszała w jego kubkach smakowych jak juz miał w ustach marchewkę to podaj ją jeszcze raz. Próby robi się przez 3 dni bo fakt iż pierwszego dnia nie przypadła mu do gustu nie znaczy że jutro mu nie posmakuje. Nasz Bartosz w trzecim dniu polubił zupki :)
Czesc,
OdpowiedzUsuńfajne te butki! Czy one sa plaskie, czy na malym obcasiku?
Mnie tez bardzo podobal sie wpis o rocznicy testu, a takze ten post, w ktorym wkleilas slodkie zdjecie Bartusia w niebieskim wdzianku:-)
pozdrawiam serdecznie
zuzanabb
Butki są śliczne :) No i tęcza... hi hi... u mnie też się pojawiła w poście! Zapraszam do siebie :)
OdpowiedzUsuńhmmmm nie wiem sama wszystkie sa super :)
OdpowiedzUsuńKilka razy i sie przyzwyczai takie sa poczatki nowego papu :) butki super tez poluje na baletki tylko jakos ni eumiem dobrac do swego gustu hehe buziole
o tak, blender to podstawa:) Nie martw się, przecież nie odstawiasz całkowicie synka od piersi. Mój Mati do dziś nie przepada za marchewką. Słodki ten Twój synuś:))
OdpowiedzUsuńMi także chyba najbardziej podobał mi się wpis "Honey...I'm pregnant", a także "Oda do Męża mojego" :)
OdpowiedzUsuńbutki boskie...:) tak jak synus... co do marchwi to niestety moi nie sa jej fanami nawet teraz majac prawie 2 lata... my zaczelismy od dyni ktora kochaja do dnia dzisiejszego w kazdej postaci i buraczki z ziemniakami za ktorymi tez szaleja.. tylko z wiekiem zmienialam konsystencje n no i w pewnym momencie doszlo do tego miesko..:)
OdpowiedzUsuńco do blendera dobry chociaż mogłaś kupić z metalowa końcówką bo ta to szybko po marchewce zostanie koloru pomarańczowego... a który wpis najciekawszy jak dla mnie szczerze wszystkie sa ciekawe ponieważ każdy daje mnóstwo informacji ciekawych.
OdpowiedzUsuńJa tez jestem za "Honey.. I`m pregnant" choc nie czytam bloga az tak dlugo, to jednak ten wpis zdecydowanie utkwil mi w pamieci. Co do marcheweczki to zycze powodzenia w dalszym próbwaniu :):):)
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńtak sobie czytam Twego bloga jeszcze raz od początku i przypomniałam sobie o poście o ciekawostkach prosto z Tanzanii, który również szalenie mi się podobał:-)
pozdrawiam
zuzanabb
Bedzie dobrze, na pewno Bartulek polubi kiedys marcheweczke albo inne warzywa :) nie trzeba sie martwic dobrze ze Pan Cyc byl na miejscu i placz byl nieduzy :) mnie sie podoba sprawozdanie z Twojego slubu i Rocznica testu ciazowego :)
OdpowiedzUsuń