środa, 3 sierpnia 2011

Bez jaj ;)

Hehehe, tytuł pasuje jak ulał :) Dzisiaj postanowiłam zrobić obiadek dla nas dwojga, a z racji tego, że nie mogę jeść jajek, to i mój Mąż chwilowo przeszedł na dietę bezjajeczną :) Postanowiłam zrobić mały powrót do przeszłości i usmażyć naleśniki :P Wiem, mało wymyślnie, ale po pierwsze to jest danie sentymentalne (o tym na końcu wpisu), a po drugie staram się odnaleźć w nowej sytuacji. Na razie ciężko wykombinować mi coś bezjajecznego i jednocześnie smacznego. Na szczęście lada dzień przyjdzie do mnie wygrana książka kucharska z przepisami dla alergików, więc będę mogła się bardziej przed Wami popisać.
Nie będę nikogo czarować, naleśniki o wiele bardziej smakują mi z jajkami, ale mój Mąż nie narzekał (nie wiem czy przez grzeczność, czy po prostu mu smakowały, wolę nie wnikać hehehe). Duża Czekoladka używała wypełnienia w postaci powideł... ja niestety jadłam je "suche" :P. Całość beztłuszczowo, bezjajecznie - jednym słowem zdrowo ;))) I teraz przestaję się dziwić, że obrączka zsuwa mi się z palca, a waga spadła poniżej 49... ale bez obaw, nadrobię to.
Poniżej przedstawiam fotoprzepis naszych naleśniczków (brak fotki końcowej, gdyż naleśniki w mig zniknęły i zanim się obejrzałam, to nie było już czego fotografować). 
  • 3 szklanki mleka (ja użyłam biedronkowego 1,5% :P)
  • 2 szklanki mąki 
  •  1/2 szklanki wody (dodałam wodę mineralną niegazowaną, z doświadczenia wiem, że lepiej jest użyć lekko gazowanej, ale z braku laku taka też się sprawdza)
  •  szczypta soli (niestety moja szczypta okazała się lekko za duża, tzn. dla mnie, bo nienawidzę soli, Duża Czekoladka nie narzekała)
  •  następnie wszystkie składniki dokładnie mieszamy
  •  aż uzyskamy odpowiednią konsystencję (moja była za rzadka, więc dodałam jeszcze troszkę mąki)
  •  następnie podgrzewamy patelnię ;p (ja mam taką płaską - idealna do beztłuszczowych naleśników)
  •  wlewamy niewielką ilość "masy" naleśnikowej i smażymy z obu stron
  •  aż do uzyskania mniej więcej takiego efektu

  • TADAM - GOTOWE :))))
W ogóle nie wiem czy Wam o tym wspominałam, ale właśnie tym urzekł mnie mnie mój Mąż na którejś randce z kolei (chyba trzeciej). Zrobił dla mnie naleśniki z nadzieniami wszelakimi i usmażył mięsko (bo pomyślał, że nie spodoba mi się obiad bez mięska hahaha). Nieświadomie zdobył moje serce. Jak to się mówi: "Przez żołądek do serca" - w moim przypadku sprawdziło się  to w 100%. Tyle, że to chyba powinno być na odwrót. To ja powinnam go w taki sposób zdobyć, no ale nikt nie mówił, że ślepo podążam za ludźmi ;))))
Mam cichą nadzieję, że kiedyś uda mi się udokumentować w ten sam sposób etapy powstawania ugali, bo wiem, że część z Was to interesowało. Jak tylko Mąż zdecyduje się je zrobić, to pobawię się w paparazzi :) Bez obaw :)
A teraz się przed Wami przyznam, że w pewnym momencie, smażenie oddałam w ręce Męża (tradycja została podtrzymana).  Haha, kucharka ze mnie żadna :P Wolałam w tym czasie zabawiać Małą Czekoladkę i patrzeć na drzewa. Ale w połowie udało mi się zrealizować plan zrobienia obiadu dla Męża ;)))) Dobrze, że on kocha gotować, przynajmniej odpada mi jedna czynność, której nie lubię. :P I jak tu nie kochać Męża mojego? :))))) <3 I pomyśleć, że za 2 dni mija nam 2 miesiące od ślubu hihihi :))) Trzeba wymyślić jakąś niespodziankę :)))

***

9 komentarzy:

  1. mam to samo :) mój mąż to też mistrz kuchni! choć ja od kuchni też nie stronię, to on wygrywa często ten sprint, kto pierwszy w kuchni

    dochodzi do tego, ze mąż na wyjeździe na zakupach, a ja dzwonie i pytam: "Mężu, a co dziś zaplanowałeś na obiad? :))))))))

    naleśniki, ... choć z jajami - uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja wam zazdroszczę takich mężów.
    Mój w kuchni czuje się jak słoń w skłądzie porcelany.
    Nic nie potrafi zrobić i choćby się naprawdę starał i chciał to jego dwie lewe ręce w kuchni powodują że wszystko jest niejadalne.

    U mnie to ja meża poderwałam na kuchnię :) Do tej pory płaczę jak mam robić kluski, roladę i modrą kapustę.

    OdpowiedzUsuń
  3. fajnie brzmi smaczeni i bez jajek myslałam że sie nie da naleśnikow bez jajek ale chętnie wypróbuje :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ciekawie brzmi bez jajek musze spróbować

    OdpowiedzUsuń
  5. Tylko pozazdrościć. męża kucharza hehe :) I jak ty utrzymujesz tak małą wagę przy takim mężu??

    OdpowiedzUsuń
  6. U nas to sa wyliczanki kto gotuje maz tez kocha pichcic i powiem ze lepiej mi smakuje jego gotowanie...

    Nalesniczki wygladaja apetycznie mmmmmmm ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hmmm.. wygladaja calkiem niezle, ale - z pewnoscia - z jajecznymi rownac sie nie moga:-)

    Fajnego masz tego mezusia!:-) A moze zdradzisz nam kiedys kilka jego przepisow?:-)

    pozdrawiam jak zawsze serdecznie

    zuzanabb

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja uwielbiam gotować :) i jak widzę pełne, zadowolone buzie to jestem w 7 niebie ;)
    Na którejś randce z kolei G. zaprosił mnie do siebie do mieszkania na obiad... i tak samo jak u Ciebie- "nieświadomie zdobył moje serce" :)
    Niecierpliwie czekam na fotoprzepis na ugali :)

    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja uwielbiam gotowac, piec itp ale moj mezulek rowniez wiec zawsze to fajnie jak w domu 2 kucharzykow tesciowa sie czasem smieje ze powinnismi restauracje otwirzyc ale my lubimy gotowac dla siebie i rodziny i tylko tyle :) A jak chodzi o nalesniki to jeszcze nigdy nie robilam bo poprostu nie wychodza mi ale mezulek jest w tym mistrzem :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)