Wczoraj ptaki {dzisiaj zresztą też}, a dzisiaj wiewiórki. Jako, że wczoraj miały one swoje niepisane święto {wszak nie wszędzie 'Baśki' to 'Baśki'}, to na dzisiejszym spacerku postanowiliśmy zahaczyć o pobliski lasek i zanieść im mały prezencik. Wyposażeni w ekhm... dwa orzechy, udaliśmy się na dokarmianie wiewiórek ;)
Po dzisiejszym dniu jedno jest pewne - stanowczo potrzebujemy więcej orzechów:
-po pierwsze: głodne 'Baśki' rzuciły się na nas z każdej strony,
-po drugie: Czekoladka zalał się łzami na wieść, że Mama ma TYLKO 2 ORZECHY!
No bo jak to tak. Bartuś stoi, nawołuje, uderza piąstkami, 'Baśki' się zlatują, a Mama nie ma orzechów? Wstyd i hańba. Synu, obiecuję, że naprawię swój błąd i następnym razem będę miała całą torbę orzeszków dla wiewiórek :)
Po spacerku głównym umilaczem dnia jest filmik nakręcony podczas karmienia, kiedy to Bartunia woła wiewiórki 'po imieniu', bije im brawo, gdy znajdą orzeszka i piszczy, gdy uciekają do swojej kryjówki <3
Kocham Cię Bartuś! :*
PS. Co prawda dzisiaj na fanpage'u pisałam, że będziemy lepić bałwana, ale śnieg za szybko topnieje i nie udało nam się nic fajnego stworzyć. Ale... nic straconego, zima dopiero się zaczyna :D Niah, niah.
Na pocieszenie wrzucam zeszłorocznego, przypadkowo spotkanego SNOWMAN'A :)
PS2. Wpis specjalnie dla zniecierpliwionej Babci Czekoladki :*
***
Fajne te baśki...
OdpowiedzUsuńa mnie sie podoba balwan :)
OdpowiedzUsuń