Czekoladka wkroczył w ciekawy etap życia - porządkowania i sprzątania wszystkiego, co napotka na swojej drodze. I nie jest ważne, czy jest to zwykły papier, czy bardzo ważna rzecz. Wystarczy chwila nieuwagi, a można usłyszeć dzwonienie komórki z kosza na śmieci. Ostatnio w "śmieciach" znalazłam zdalnie sterowane zabawki: grającą zieloną gąsienicę - prezent od Dziadków na Mikołaja, grający telefon, maskotkę Głodzia-Kibica - prezent od Chrzestnego oraz ... SMOCZEK! Nie muszę chyba pisać, że teraz przed wyrzuceniem worka ze śmieciami do kontenera, każdy kilkukrotnie zagląda do jego wnętrza w poszukiwaniu skarbów ukrytych przez Naszego Czekoladowego Sprzątacza. Poza tą wielką manią wyrzucania wszystkiego do kosza, Bartuś niesamowicie upodobał sobie zsuwanie Babcino-Dziadziowego łóżka. Potrafi zaraz po wstaniu (ok. godziny 6) przyjść do Babci, pokazywać na łóżko i pchać je co sił, w celu zsunięcia go do pozycji kanapowej. Oczywiście nie udaje mu się to, po pierwsze z powodu nierozłożenia łóżka na części pierwsze, po drugie z braku sił. I w takim oto momencie, Czekoladka staje niestrudzony, pokazuje palcem, a to na Babcię, a to na łóżko i swoimi słowami nawołuje do pomocy w posłaniu łóżka. I tak, chcąc nie chcąc, Babcia składa to łóżko, "wdzięczna" wnuczkowi za niezastąpioną pomoc. Kolejna sprawa, podczas wieczornych przygotowań do kąpieli, z reguły nie mam czasu odwiesić słuchawki od prysznica na miejsce. Po całym procesie pluskania, Bartek wkracza do łazienki w celu sprawdzenia stanu czystości. Oczywiście domyślacie się, że czym prędzej muszę poprawić wspomnianą słuchawkę ;))) Takiego oto Czyścioszka wychowałam sobie na własnej piersi :)))
Z nowości - Duża Czekoladka w końcu, po miesięcznym pobycie nad Oceanem Indyjskim zawitał do teściów u wybrzeży J. Wiktorii :))) Z niecierpliwością czekam na rozmowę oraz fotki :) Hihihi oczywiście chciałabym fotkę hipcia, ale doskonale zdaję sobie sprawę, że takie rzeczy to tylko na Animal Planet :)
Co więcej? Nie umiem się zmusić do ćwiczeń :/ W końcu dojdzie do tego, że będę musiała zainwestować w korygującą, bezszwową bieliznę z Lidla, tak by bez skrępowania patrzeć na odbicie w lustrze ;))) Może publiczne "wyznanie swoich grzechów" skutecznie mnie do tego zmotywuje. Nie ukrywam, że liczę też na motywację (nie mylić z pocieszeniem) z Waszej strony ;)))
***
W dalszym ciągu zapraszam do udziału w konkursie wróbelkowym. Wasze opowieści są naprawdę inspirujące!!! :)))
***
ciekawie sie Ciebie czyta - tu Polska, a tam Ocean Indyjski :)) egzotyka nie pozwala Ci się nudzić! Wycałuj Czekoladkę ode mnie! Słodziak z niego! Pamiętam jak niedawno mój Krzysio robił takie porządki!! :) A co do ćwiczeń - widziałam gdzieś tam Twoje zdjęcia (na drugim blogu chyba) i nie masz co narzekać! Piękna kobietka z Ciebie! :)
OdpowiedzUsuńJeżeli do wiosennych spodni się jeszcze zmieścisz to naprawdę nie ma się co odchudzać :D
OdpowiedzUsuńgenialne, jakbym widziała swojego syna:) ja kiedys w koszu znalazłam klucze do domu, a zła byłam potwornie bo prawie godzinę ich szukałam i sie nawet do pracy spóźniłam, tak wiec jeśli coś wam zginie to juz wiecie gdzie szukać:)
OdpowiedzUsuńChciałabym zobaczyć tę radość na twarzy Babci o 6 rano :)))
OdpowiedzUsuńByłabym Cię zmotywowała gdybym chociaż samą siebie potrafiła. No chyba, że zaczniemy jakąś akcję wzajemnej motywacji bo lato idzie i wolę uniknąć pytań czy przypadkiem znowu jestem w ciąży ;)
OdpowiedzUsuńPowinniście mnie odwiedzić może i u mnie by Bartuś posprzątał:)
OdpowiedzUsuńCo do hipciów to są to ponoć jedne z najniebezpieczniejszych zwierząt więc na twoim miejscu nie wysyłałabym męża żeby tak blisko do nich podchodził:)
Pozdrawiam
Mateusz jak był mały to babciną szczoteczkę do zębów utopił w kibelku :D potem zawsze jak coś ginęło to najpierw szukaliśmy tego w wc :D
OdpowiedzUsuńmój zdejmuje rzeczy z półek i układa je z powrotem i każdą nakrętkę odkłada na miejsce :-D
OdpowiedzUsuń