sobota, 11 grudnia 2010

"Przepraszam, czy Pani jest w ciąży?"

Takie oto pytanie usłyszałam ostatnio w busie. Nie będę ukrywać, że okazało się ono moim wybawieniem. Ledwo mogłam już ustać, bo niestety Synek akurat na czas mojej podróży do Krakowa postanowił sobie troszkę poleżeć na pęcherzu Mamusi (a jakże, jazda bez trzymanki :D). W głowie miałam milion myśli "A może poprosić tą dziewczynę obok o ustąpienie miejsca?" "A może ten pan mógłby na chwilkę wstać, na bank po 5 minutach siedzenia mi przejdzie". Normalnie czułam się winna, że mi słabo i, że mam takie myśli...
Na szczęście nie musiałam tego czynić. Z moich myśli wybiło mnie lekkie klepanie wraz z pytaniem odnośnie mojego stanu. Niedługo myśląc odpowiedziałam, że jestem w ciąży i Pani (tak na oko 40-50 lat) ustąpiła mi miejsca ze słowami "wiem jak to jest". Naprawdę odzyskałam wiarę w ludzi. Nie ukrywam, że droga na uczelnię mnie męczy, jest to ponad 1h stania (a wliczając korki 1,5h). Wtedy był mój pierwszy i ostatni raz w ciąży, kiedy zdecydowałam się pojechać na stojąco (niestety w godzinach porannych ciężko o miejsce siedzące, ale teraz mam już na to patent hihihi ;p). Szczerze? Głupio mi się zrobiło. Nawet nie wiem dlaczego. Przecież sama zawsze ustępowałam (i nadal to robię) miejsca starszym czy ciężarnym, to czemu teraz mam z tego nie skorzystać jak się czuje źle? Co prawda, teraz podczas zimy brzuch mam przykryty warstwami ubrań, do tego dochodzi dość duży płaszcz, ale domyślić się, że dźwigam przed sobą brzuch ciążowy naprawdę nie jest trudno. Niestety ludzie nie za chętnie reagują na widok kobiety ciężarnej. Nie wiem czy wynika to z powodu ich obojętności czy po prostu zwykłego gapiostwa? Chyba sama nie chcę znać odpowiedzi na to pytanie. Wolę się łudzić, że po prostu wyglądam tak szczupło, że nikt nie podejrzewa mnie o ciążę hehe ;p (joke, of course). Tak naprawdę osobiście nie mam na co narzekać. Przykładowo wczoraj miałam podobną sytuację, tyle, że w krakowskim mpk. Dwie dziewczyny, tak na oko w moim wieku, dziwnie się na mnie patrzyły, po czym zaczęły miedzy sobą "dyskretnie" ustalać czy to ciąża czy nie, aż w końcu uśmiechnęły się do mnie i wstały (obie). Co prawda, nie skorzystałam z miejsca bo akurat wysiadałam na tym samym przystanku co one, ale nie powiem. Miłe to było. :)))

http://www.epoznan.pl/

Inna sytuacja - jak już wspominałam (wiem, wiem ten wpis był już dawno obiecany, wybaczcie :)), z Synkiem mieliśmy okazję pracować dwa razy przy wyborach jesiennych. Jako, że brzuszek jest już dosyć widoczny, nawet nie musiałam mówić, że jestem w ciąży. Pani z urzędu od początku objęła sobie za punkt honoru zapewnić mi jak najlepsze warunki pracy -"tylko proszę nic nie dźwigać, od tego są mężczyźni" "zwerbowałam wystarczająco dużo ludzi do liczenia kart, więc pani nie musi przychodzić, taka zima jest, niech pani odpoczywa" "proszę szybko dać parafki i sruu do łóżka" - to tylko kilka z przykładowych zdań, jakie usłyszałam podczas pracy w komisji. Ludzie naprawdę obchodzili się ze mną jak z jajkiem, nie do końca mi to pasowało, bo jestem raczej osobą, która nie lubi współczucia czy pomocy, no ale w tym przypadku nie myślałam tylko o sobie, ale i o moim Malutkim Skarbie w brzuszku.
Nawet jeden pan z komisji przyszedł wcześniej mnie zmienić bo stwierdził, że kobieta w ciąży nie będzie tyle siedzieć, dziecko potrzebuje odpoczynku i przede wszystkim ciepłego obiadu. I ktoś by powiedział - obcy ludzie, a oni zachowali się jak prawdziwi przyjaciele. 

www.gazeta.pl

STUDENTKA W CIĄŻY.
Kolejny przykład z mojego życia - znajomi, uczelnia - nie ma dnia, żeby ktoś nie zapytał się o moje samopoczucie lub zdrowie. Znajomi jak tylko mnie widzą chcą ustąpić miejsca. Wszyscy są mili i pozytywnie nastawieni do mojego brzuszka ;p (oczywiście, piszę o swoich własnych odczuciach, jak jest naprawdę sama nigdy do końca nie wiem). Zaczynając od dalszych znajomych, a kończąc na wykładowcach. Większość doktorów od ćwiczeń idzie mi na rękę (jak już kiedyś wspominałam studiuję na sportowej uczelni, wiec tym bardziej potrzebuję tego zrozumienia). Na zajęciach z tenisa czy z tańców towarzyskich zawsze mogę sobie usiąść na boku i odpocząć, jak tylko czuję, że Synek ma dość ;p (miałam jeden przypadek z wcześniejszym wykładowcą, który uważał, że mogę wykonywać wszystkie ćwiczenia, ale na moje szczęście obecnie mam tenisa z kimś innym, konkretnie z kobietą świeżo po macierzyńskim hehe ;)). Nawet na mojej drugiej uczelni nie było problemów z ćwiczeniami z chemii, nie musiałam robić doświadczeń, które w jakikolwiek sposób mogłyby zaszkodzić dziecku.

O mojej kochanej rodzinie nie będę wspominać, bo oni zawsze traktowali mnie jak księżniczkę, za co niesamowicie ich kocham :*

www.wp.pl

Pokrótce opisałam jak sytuacja wygląda w moim przypadku. Jak widać, u mnie jest dosyć dobrze pod tym względem, dlatego tym bardziej przykro mi czytać wpisy kobiet, które doświadczyły niemiłych reakcji ze strony innych ludzi. Niestety mam wrażenie, że jeszcze dużo wody w Wiśle upłynie, zanim kobieta w ciąży będzie mogła w pełni i  bez obaw delektować się tym pięknym stanem duszy i ciała :)))) A szkoda.

***
Aza cieszy się swoją miseczką jedzenia. Dziękujemy! Teraz razem z Synkiem klikamy na tego pieska Mimi-ze-schroniska-w-Kaliszu, z góry dziękuję za Wasze głosy :))) 

***

6 komentarzy:

  1. Dziekuję kochana za tego posta...Bardzo lubię poznawać zdanie innych, wtedy można też spojrzeć na sprawę z innej strony.

    Cieszę się, że masz inne doświadczenia.
    U mnie też nie wszystkie były takie złe:-)Mnóstwo było też przemiłych. Co człowiek to inne zachowanie, a tyyyyle ludzi przecież chodzi po ziemi...Ważne, że ciężarna zrozumie ciężarną:-)

    Pozdrawiam brzuszkowo:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. O! Mamuśka-Martuśka jak dobrze, że się odezwałaś. Mam problem, chciałam skomentować Ci wpisy i kurcze wyskakuje mi notka, że nie mogę. Wiesz może czym to jest spowodowane?
    Jeszcze będę próbować, może u mnie jest jakiś błąd, ale naprawdę szkoda, bo nie raz już chciałam napisać Ci komentarz pod wpisem i nic z tego... stąd miedzy innymi mój wpis na ten temat, bo czytałam ostatnio u Ciebie wpis o podobnej tematyce i chciałam pokazać jak to jest u mnie.
    Pozdrawiam mocno i czekam na odp :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja pisałam o sowich doświadczeniach w ciąży na blogu i są one bardzo niemiłe. W pierwszej jak i drugiej ciąży przeżywam czasami koszmar ale i są światełka w tunelu.
    Ostatnio we wtorek jak jechałam na uczelnię załatwiać sprawy z dyplomówką to miałam miejsce siedzące a jest to 1,5 h drogi nie piszę że jechałam ponad dwie bo warunki atmosferyczne. Weszła do autobusu Pani w Ciaży już na samym końcu obstawiam że zostało jej tydzień może dwa i miała ze sobą dziecko ok 1,5 roku. Nie zgadniesz kto ustąpił tej Pani miejsca. Oczywiście Ja, Pani zauważyła że też jestem w ciazy ale oznajmiłam jej że ja jestem w 7 miesiącu a ona bardziej zaawansowana i jeszcze ma małe dziecko. A wiem jak zachowuje się 1,5 roczne dziecko w busie. Oczywiście wszyscy pasażerowie słyszeli naszą rozmowę ale nikt nie ustąpił mi miejsca, tylko wszyscy znaleźli sobie punkt na którym sie skupiali gdzieś w oddali szyby.
    Życzę Ci byś do końca ciaży miała tylko miłe sytuacje.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana, po tym przykrym komentarzu coś poblokowałam - możliwe, że przesadziłam ;-)Ogolnie radzę sobie z komputerem, ale z natury jestem humanistką, a do tego blondynką, cha, cha:-)W tej chwili to sprawdzam!

    Witaaminkaa - cieszę się, że ktoś ma podobne doświadczenia, chociaż oczywiście wolałabym, zebyś miała inne...Zaplątałam się:-)Cieszę się ale tylko z tego powodu, że już myslałam, że jestem jakimś totalnym ciążowym pechowcem:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Sprawdziłam. U mnie wszystko grało, ale i tak rozszerzyłam mozliwosc komentowania. Czekam na wpisy...I cieplutko pozdrawiam:-)Daj znać (chocby gołębiem),czy sie udało:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. jutro kliknieny dla Mimi :) wiesz akurat ja sie spotkalam z tym ze ludzie raczej nie chetnie ustepuja miejszca kobieta w ciazy

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)