Nazbierało się kilka ważnych do zanotowania na blogu newsów z życia Czekoladki. Wszak za kilkanaście lat, mamy siedzieć razem i analizować wpis po wpisie, jak to z dnia na dzień zdobywał coraz to nowsze umiejętności i doświadczenia. Tak więc zaczynamy:
*smokecz - babul. Tajemnicza nazwa? Nie dla naszej Czekoladowej rodzinki. Zacznijmy może od tego, że od jakiegoś czasu, z łezką w oku wspominam szykowanie wyprawki dla jeszcze nienarodzonego Bobusia. Praktycznie był z nami, a teoretycznie wciąż był naszą Czekoladową niespodzianką. Jedyne czego byłam pewna to to, że będzie pięknie czekoladowy i niezwykle uroczy. Większość ubranek, a nawet sam wózek kupowaliśmy pod jego przyszły kolor. "Tego nie bierz, bo nie będzie mu do twarzy" "Oooo... wyobrażasz sobie jego czekoladową buźkę w tej ślicznej czapeczce?" "Zdecydowanie ten kolor wózka podkreśli jego czekoladowy uśmiech" - ach, ileż było przy tym radości :))) Myślę, że każdy etap dziecka jest fajny i wart zanotowania, tak jak chociażby fakt nowych przyjaciół Bartulka: pani Krówki oraz pani Owieczki. Aaa... bo ja chyba nie wspominałam, że jeden ze smoczkowych przyjaciół Czekoladki (dokładniej pan Królik) zginął śmiercią bohatera, a drugi w ferworze złości Bartulka zwyczajnie przedziurawił się i wydawał dziwny odgłos. Dlatego chcąc nie chcąc kolekcja nowych ciumciaków musiała się powiększyć.
No, a teraz przyszedł czas na wytłumaczenie wyrazów z początku wpisu. Dziwnie brzmiący smokecz to nic innego jak neologizm wymyślony przez mojego Męża na określenie smoczka Bartulka. Skąd taka nazwa hehehe, nie wiem. Być może jest łatwiejsza do wymówienia dla obcokrajowca? Kto to wie, myślę, że nawet Duża Czekoladka tego nie wie :))) No, ale zostawmy to bez komentarza. A cóż oznacza ten babul? Ojj, z tym wiąże się dłuższa historia. Otóż od jakiegoś czasu, mojego Synka (myślę, że wynika to z jego wieku) niesamowicie bawi rzucanie wszystkim o podłogę, nie ważne czy to pilot od tv, czy komórka Mamy, czy jego własny smoczek. Podobnie było także wczorajszego dnia. Bartulek siedział sobie spokojnie na kolanach Mamy, bawił się smoczkiem, gryząc go na przemian z potrząsaniem nim, a to w jednej, a to w drugiej rączce. Wiadomym było, że lada moment "smokecz" wyląduje na ziemi, w sumie nie skłamię jeśli napiszę, że już nikogo to nie dziwi. Jednak reakcja Czekoladki na upadek smoczka zaskoczyła wszystkich. Bartuś z pretensjami spojrzał na smoczek i w dziwnym tonie powiedział tylko: "Ba-bul". Pewnie było to całkiem nieświadome określenie, ale rozbawiło nas to tak, że postanowiłam o tym napisać :D
*raczek - nieboraczek. Od kilku dni Babcia Czekoladki sukcesywnie naucza Bartusia bezpiecznego schodzenia z łóżka. Musze przyznać, że bardzo szybko opanował nową umiejętność, teraz dzień bez zsuwania się z łóżkowego brzegu jest dniem straconym. Jest to o tyle śmieszne, że potrafi on ruchem tylno-pełzającym zejść nawet z połowy łóżka. Zastanawiający jest jednak fakt, jak on to robi, że zamiast iść do przodu cofa się do tyłu. Ich habe keine Ahnung oO. Kolejna umiejętność odkryta dosyć późno w porównaniu z rówieśnikami to ciumcianie palca od stopy. Właściwie do tej pory zrobił to tylko raz, więc nie wiem czy się tym podniecać czy nie, ale widok obślinionego rajstopkowego palucha mnie rozbawił. Swoją drogą, chciałabym na nowo mieć taką giętkość :))))
*hipcio, hipek, kiboczek :))) Tak jeeeeest. Tzn. już tłumaczę. Czekoladka posiada swój własny, najcudowniejszy, pozornie najzwyklejszy, a jednak najfajniejszy na świecie nocnik. Oooo... TAKI. Hihihi.
Niebieski, z opieradełkiem i antypoślizgowymi stópkami, które imitują stópki hipopotama (tak napisano na opakowaniu hehe).
Bobek od pierwszego posadzenia pokochał go na tyle, że nie chciał z niego zejść. Co prawda, nie udało nam się go jeszcze ochrzcić kupką czy siurkami, ale od jutra zaczynamy naukę poprzez zabawę. Najważniejsze to nie zniechęcić Karmelka do nowego przyjaciela. Ciekawa jestem jakim epitetem jego potraktuje :D
Aaaa... dziecko mi dorasta, chlip, chlip. A jeszcze tak niedawno kupowałam wanienkę, a Czekoladowy Dziadek "strugał" przewijak, a tu już Bartolini z nich wyrasta. Boże, popłaczę się. Koniec wpisu :((((((
***
Nocnik jest super!!!! Też bym chętnie na taki siadała a co :P Ja też jak myślę o tym jak Ada mi rośnie, jak odkładam za malutkie ubranka, które jeszcze ostatnio były za duże to płakać mi się chce :( buziak :*
OdpowiedzUsuńNo rosnie ci synek rosnie ale zamiast zamyslac sie nad tym co bylo mysl o tym ilez wspanialosci przed wami :) Pierwsze slowa i zdnia, pierwsze buziaki i pierwsze siniaki :)
OdpowiedzUsuńNo i gratulacje,ze potraficie utrzymac Czekoladke na nocniku. Mi sie ta sztuka nie udaje ;)
fajnie na tym ocniczku musi wygladac a te stopki jego tylko calowac takie fajniusie sa :P
OdpowiedzUsuńpomyśl, że niedługo usłyszysz z ust Bartoliniego "Kocham Cię mamusiu" to dopiero będzie piękne przezycie :)
OdpowiedzUsuńwszystko przemija.. ja tez jeszcze pamietam jak Kiniulka byla kąpana w wanience dla niemowlakow, jak miksowalo sie jej zupki, podoba mi sie to ;) a teraz je juz z nami, kapie sie w wannie dla doroslych, czas leci o wiele za szybko, niestety... pozdrawiam:*
OdpowiedzUsuńMam identyczny :) Tzn. Mikołaj ma. Nawet chyba kiedyś pokazywałam. Nasz już ochrzczony i to wiele razy, ale codziennie rano siadamy ,więc okazji było sporo. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNowi przyjaciele Czekoladki super!:)
OdpowiedzUsuńostatnio budzi się we mnie powoli instynkt macierzyński. A jak czytam twoje wpisy, to podwójnie... :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Sol
http://turystycznyprzewodnik.blogspot.com/
PS. Wybacz, że tak rzadko do ciebie zaglądam, ostatnio mam coraz mniej czasu na czytanie czegokolwiek... :(
Hi hi taki sam mam u rodzicow w domu, tyle ze rozowy i chyba tez z hipciem i tymi stopkami. U nas Emka nie ciumka paluchow od stop. My do Emmy wolamy be-bul, zamiast bebe...
OdpowiedzUsuń