ale postanowiłam, że nie zdradzę Wam dzisiaj wszystkich nowinek. Ale, żeby nie być do końca taką zołzą, to powiem Wam, że duża część z nich umieszczona została w Czekoladowych Datach, hihihi ale obszerniejsze opisy zostaną umieszczone wkrótce :) Dzisiaj za to pragnę podzielić się z Wami spostrzeżeniami z testowania Gryzaczka podarowanego nam przez firmę MAM.
Dlaczego wybieram go w pierwszej kolejności? Po pierwsze został on przetestowany przez nas "w pierwszym rzucie", a po drugie skusił mnie do tego ciekawy cykl z DDTVN odnośnie wychowywania dzieci w różnych kulturach. Dowiedziałam się z niego np. że dzieci na Jamajce nie używają gryzaczków, tylko radośnie ciumciają kość z ugotowanego kurczaka ( :o ). Sama nie wpadłabym na taki pomysł i Was raczej też do tego nie namawiam, tym bardziej, że na rynku jest tyle fajnych, kolorowych z przeróżnymi funkcjami gryzaczków. Tak jak wspominałam, jeden z takich gadżetów trafił w nasze ręce, dzięki uprzejmości firmy MAM. Gryzaczek jak wygląda każdy widzi, ale jak się sprawuje... Już relacjonuję.
Plusy:
-niewątpliwym plusem są kolorowe (pobudzają zmysł wzroku) obrotowe kółeczka, wykonane z różnorodnych materiałów, które przynoszą ulgę nabrzmiałym dziąsłom. Dodatkowo część chłodząca delikatnie masuje bolące miejsca, co również jest dużą zaletą produktu (a teraz, nie ukrywam, jest nam to baaaardzo potrzebne :)),
-wielkość i kształt jest dostosowany do malutkich rączek, które dopiero uczą się trzymania przedmiotów. Zróżnicowana faktura kółeczek jest dodatkowym stymulantem, który pozwala rozwijać zmysł dotyku :))))
Minusy:
-grzechotka znajdująca się w środkowym kółeczku jest zdecydowanie za cicha dla naszej Czekoladki. Bartulek miłuje się w głośnych, wręcz hałaśliwych przedmiotach, które skutecznie zakłócają odgłosy telewizora czy też mówiących osób. Zdaję sobie sprawę, że gryzaczek, jak sama nazwa wskazuje, powinien w głównej mierze służyć do gryzienia, ale w naszym przypadku element głośniejszej części grzechotkowej o wiele skuteczniej zainteresowałby Simbę. Niestety w tym przypadku zabawa z gryzaczkiem skończyła się po niecałych 5 minutach, podczas których Bartulek próbował "wydobyć głos" z gryzaczka, a po niezadowalającym poziomie głośności rzucił gryzak w kąt i z góry innych zabawek wydobył swoją ukochaną "jazgotkę" :P Po obserwacji Bartulka dochodzę do wniosku, że chyba ta zabawka, przeznaczona jest dla troszkę bardziej stonowanych i spokojnych dzieci :))))
Szczerze, na początku myślałam, że być może z czasem podejście Synka do nowego gryzaczka zmieni się (dlatego też nie opiniowałam po jednym dniu używania produktu), ale niestety w tym przypadku twisterek nie przypadł za bardzo do gustu Bartusiowi. Owszem, od czasu do czasu pociumcia go i poszoruje nim swędzące dziąsełka, ale z reguły kończy się to po kilku minutach. Niestety wszystkie gryzaki, które znalazły się w rączkach Czekoladki, raz dwa lądowały na ziemi. Nie wiem dlaczego, ale Bartek jako gryzaczek upodobał sobie najbardziej pana Cyca oraz smoczki hmmm... (a już miałam nadzieję, że znalazłam wybawienie dla mojego cycocha :P). A w obronę firmy MAM powiem Wam, że jeszcze nie znalazłam takiego gryzaczka, który na dłużej zainteresowałby Synka (ale muszę pochwalić MAM, za próbę zainteresowania grzechotającym gryzakiem, dobry kierunek, tylko, jeśli mogę coś polecić, proponowałabym troszkę go "pogłośnić". Według mnie, wtedy o wiele bardziej zainteresowałby małego Grizzliego, śmiem twierdzić, że nie tylko Czekoladowego :)).
No aaale, żeby nie było tak strasznie, to powiem Wam, że pozostałe dwa produkty, o wiele bardziej przypadły nam do gustu... ale o tym wkrótce. :)))
***
Jak widać nasze pociechy też mają już swoje ulubione rzeczy, dźwięki. A najlepszą grzechotką Oskara była... pusta butelka po napoju z ryżem lub grochem w środku ;) I jak hałasuje !
OdpowiedzUsuńHehe głosne dźwięki, to zazwyczaj norma dla dzieciaczków ;) gorzej z osobami, które muszą tego sluchać ;) ale... przynajmniej jest radość dziecka, a jak jest radośc dziecka to i rodziców :) Oczywiście zaglądnełam w Czekoladowe Daty i czekam na bardziej obszerny opis wszystkich wydarzeń :)
OdpowiedzUsuńszczerze to ja się dziwie jak wy to robicie a to jedna Mama testuje firmę mam a to druga?? nie wiem ja tam nigdy do testowania nic nie dostałam ja nie kupiłam to po prostu nie miałam ech macie szczęście...
OdpowiedzUsuńolguska - jeżeli chodzi o wszystkie testowane produkty na moim blogu, to współpracę nawiązuję poprzez maila. Tzn. przedstawiciel danej firmy proponuje współpracę, a ja zwyczajnie odpowiadam pozytywnie na maila. A z tego co wiem, firma Mam jest otwarta na każdą współpracę, wystarczy się z nimi skontaktować chociażby poprzez fb :) Pozdrawiam i powodzenia! :)
OdpowiedzUsuń