Szaleństwo saneczkowe oficjalnie uważam za rozpoczęte. Czekoladka, podczas wczorajszego spacerku, w końcu zdecydował się na wypróbowanie saneczkowego sprintu Mamy, wzbudzając tym samym nieokiełznaną radość Rodzicielki. Nie raz pisałam, że marzy mi się mały zimowy jogging i teraz go mam! :) Mogę biegać do woli zaprzęgnięta w sanie niczym renifer ;) Łączę przyjemne z pożytecznym - ja się mogę wyszaleć do woli i Czekoladka także :) Jednym {no kilkoma} słowem - fajnie, super i cool! :) Te słowa powtarzamy z Synkiem od rana.
Ostatnio narzekałam, że Synek niechętnie siedzi w sankach. Na szczęście wszystko się zmieniło wczorajszego przedpołudnia. Zapytałam Czekoladkę, czy chce iść na sanki, odpowiedział, że tak. No to niedługo myśląc, ubrałam jego i siebie, zabrałam nasz powóz i wyszłam na zewnątrz.
Jak się pewnie domyślacie nie od początku było kolorowo - zrezygnowana prowadząc Czekoladkę, przewiozłam sanki przez pół osiedla. Aż tu nagle, ni z tego ni z owego, Czekoladka stwierdził, że chce wejść na sanki i być sioko {wysoko}. Huuurrra - rozbrzmiewał głos w mojej głowie. Jakby na to nie patrzeć, to już połowa sukcesu. Po krótkim staniu na sankach, Bartunia zdecydował, że jednak wygodniej mu będzie siedzieć. I tak też uczynił. Chyba nie muszę pisać, że uszczęśliwił mnie tym bardzo. Nie ociągając się, chwyciłam za sznurek od sanek i pooooobieeeegłam w siną dal. Czekoladka śmiał się niesamowicie głośno, krzycząc raz po raz: "Szybko! Mama! Szybko!". Mój Króliczek! :) No to Mama biegła szybciej i szybciej {nie chcę nawet sobie wyobrażać, co myśleli obserwujący nas ludzie ;)}. Co najpiękniejsze, Czekoladka teraz sam domaga się wyjścia na zewnątrz, na saneczki <3
No i wychodzimy. Dzisiaj byliśmy z Babcią, która na pewien czas {podczas mojego fotografowania} przejęła Czekoladowy powóz :) Ach. Cudowne chwile. I nic, że teraz mam zakwasy ramion, naprawdę warto! :) Dla takich widoków, mogę biec nawet na koniec świata :)
A u Was jak tam? Szalejecie na saneczkach? A może podesłać troszkę śniegu? U nas wciąż chmury dosypują nowy :)
Nie ma to jak zimowe harce na śniegu :-)
OdpowiedzUsuńU nas też wreszcie biało, więc korzystamy, ile możemy. :)
OdpowiedzUsuńWitam! U nas wczoraj troszkę posypało,więc też wybraliśmy się na sanki.Synek jak na razie w szoku był,bo to Jego pierwszy raz na sankach.Ale siedział grzeczniej niż w wózku :)
OdpowiedzUsuńu nas snieg od dziś, ale ja jesczze nie zabieram małej an sanki. Pol roku to moim zdaniem za sybko wiec czekamy do nasteonej zimy i wtedy bedzie saneczkowo:D
OdpowiedzUsuńu nas tez pełno śniegu. sypalo caly dzien.
OdpowiedzUsuńFajne te wasze saneczki.
Kuba tez lubi szybko i wtedy mu sie mina szczerzy. Poganiac mnie jeszcze nie umie, ale widac ze lubi szybciej.
Tyle ze ja po paru minutach biegu juz sil nie mam:D Kondycha juz nie ta co kiedys;)
U nas trochę dzisiaj popadało, ale takich śniegów to nie było od świąt ;)
OdpowiedzUsuńU nas właśnie w końcu spadł śnieg. Moja Werka jest w niebo wzięta ;) I oczywiście mówi ze idzie robić bałwana bo zima spadła - nie wiem czemu nie może się przestawić że to śnieg spadł a zima przyszła ;)
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do nagrody Versatile Blogger Award na moim blogu : http://gabinkowa-mamusia.blogspot.com/2013/01/nominacja-do-versatile-blogger-award.html.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Aż zazdroszczę malucha, którego możesz ciągać na sankach. Sama mam ochotę się tak z kimś pobawić. Już nawet rozważałam wybranie się na sanki z mężem, ale uznałam, że wezmą nas za stukniętych na osiedlowej górce. Albo że co gorsza sanki się pod nami załamią.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Sol/Monique