piątek, 25 lutego 2011

Synku... Nie straszymy Mamy! :*

Dzisiaj byłam na 2 zapisie ktg. Standardowo wybrałam się pieszo, bo jak wspominałam ostatnio do szpitala mam stosunkowo blisko. Dzisiaj wybrałam sobie drogę trochę bardziej skomplikowaną, bo ze schodami, ale nie sprawiało mi to większego problemu. Na samo badanie weszłam zaraz po przyjściu na 3 piętro (na szczęście nie było kolejki), pani położna podłączyła całą aparaturę do mojego brzuszka, następnie zapytała o nazwisko, wiek i o to czemu się tak stresuję (szczerze, myślałam, że nie widać tego po mnie). Na moją odpowiedź, że szpital tak na mnie działa, ona tylko odburknęła: "To ciekawe jak pani urodzi?". Ech. Nie chciało mi się nawet dalej rozmawiać, położyłam się na boku i słuchałam sobie bicia serca Synka. Po kilkunastu minutach takiego leżenia maszyna zaczęła głośno pikać. Przyszła inna położna, popatrzyła, poprosiła mnie o zmianę pozycji na drugi bok, zapytała, kto jest moim lekarzem prowadzącym i poszła sobie. Po jakiś 5 minutach przyszła z lekarzem, kazali mi się położyć na plecach (masakra!), poszturchali mi Bobka i czekali. Lekarz popatrzył, popatrzył i mówi: "No za mała rozbieżność. Na kiedy ma Pani termin?". No to ja mówię, że na 2 marca... A on do położnej: "Trzeba popatrzeć, za blisko terminu, proszę patrzeć". No i tak leżałam cała w nerwach, pytam się położnej czy coś jest nie tak, a ona, że po prostu linia jest zbyt równa, a oni chcą zobaczyć wykresiki i wyszła na chwilkę. Mi się aż niedobrze zrobiło, pot mnie oblał, łzy stanęły w  oczach a w gardle zrobiła mi się gula. W głowie tylko jedna myśl: "Boże, no wykrakał, wykrakał ten termin. Nawet nie ma mi kto torby przywieźć, rodzice i brat w pracy. Przecież miałam poodkurzać mieszkanie, pojeździć na rowerku". Po chwili złapał mnie skurcz w dole brzucha i tak trzymał do końca ktg. Przyszła położna, powiedziała, że jeszcze 5 minut muszą mnie poobserwować i czy wytrzymam. Oczywiście powiedziałam, że dam radę, ale nie na plecach. Położyłam się na boku i leżałam sobie modląc się, żeby to się już skończyło. Wróciła położna, odłączyła aparaturę i powiedziała: "No w końcu się obudził. Od momentu jak leżała pani na plecach wszystko wróciło do normy". Nie powiem. Ulżyło mi jak nie wiem, chociaż byłam zaskoczona, że on spał, bo przecież czułam wyraźnie jego ruchy i kopniaki... Widocznie podczas snu tak sobie szarżował.  Od momentu odłączenia aparatury cały czas czułam jak ręce mi się trzęsą. Poszłam do lekarza (nie tego, który był przy ktg) pokazać zapis, a on tylko rzucił okiem i powiedział: "Wszystko jest ok". Nie czułam się usatysfakcjonowana tą odpowiedzią, ale cóż. Bardziej wierzyłam położnej, która powiedziała, że końcówka była ok, więc nie ma powodów do niepokoju. Wróciłam do domku, szybko odkurzyłam i teraz odpoczywam jadąc na rowerku. Chyba nie muszę pisać, że ktg nie będzie moim najmilszym wspomnieniem.

***
Niedawno zostaliśmy z Synkiem nominowani przez http://www.olguska.blog.pl/ do Sunshine Award, dziękujemy bardzo za nominację :))) 

Zasady przyznawania wyróżnienia: 
  1. Podziękowanie za wyróżnienie
  2. Umieść u siebie link do osoby która Cię wyróżniła
  3. Umieść u siebie logo wyróżnienia
  4. Przekaż nagrodę kolejnym 10 blogom
  5. Umieść link do tych blogów
  6. Powiadom o tym nominowane osoby
  7. Wymień 10 rzeczy, które Cie uszczęśliwiają

A teraz 10 rzeczy, które sprawiają, że jestem szczęśliwa:
  1. Całusek w nosek od mojego A. na dzień dobry i dobranoc.
  2. Kopniaczki Synka oraz możliwość podziwiania jego pięknych kończyn ciała ;p
  3. Jedzenie afrykańskie (Ugali, pilau itp) oraz rosołek Taty, marchewka z groszkiem i buraczki Mamy.
  4. Ćwiczenia i szeroko rozumiana aktywność fizyczna - góry, pływanie, jogging, rolki, hula hop itd.
  5. Uszczęśliwia mnie widok szczęśliwych członków mojej rodziny.
  6. Wizja ślubu tanzańskiego nad brzegiem Oceanu Indyjskiego.
  7. Ładna liczba na wadze hehe. Ale tym się zajmiemy po porodzie. :))))
  8. Jak wszystko co sobie zaplanowałam się realizuje.
  9. Wiosna, słoneczko, ciepełko, morze mleczyków, spacerki z moim A. :)))
  10. Co tu dużo pisać - moja rodzina, ta najbliższa w tym oczywiście mój A. :*:*:*:*

Nominacje dopiszę wkrótce. :))))

***

Aktywność fizyczna: (dzisiaj chyba tylko rowerek)
rowerek stacjonarny - 21 km + 20 km v
spacerek v

*** 

9 komentarzy:

  1. No u Ciebie już końcówka sama, to czas bardzo stresujący, wiem, wiem.
    Ja też KTG nie wspominam najlepiej, nie przepadałam za tym badaniem, a Synek wogóle go nie lubił i uciekał ;-)
    Trzymamy kciuki i pozdrawiamy cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  2. moje ktg na godzinę przed porodem pokazywało... 0 skurczy a już wtedy miałam 8 cm rozwarcia, na szczęście trafiłam na przytomną polozna która od razu wygłoniła mnie do porodu. ps. co do Enemy, ulga jakiej po niej doznałam była bajeczna! polecam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hafija - nie mogę się doczekać Twojego opisu porodu :) a mam pytanie: odeszły Ci wody płodowe albo czop? Bo nie wiem na co mam patrzyć, czekać ;p pozdrawiam Was i niesamowicie zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. mi nikt nie wierzył, że rodzę,(a byłam 2 tyg przed terminem na obserwacji na patologii) bo -cytuję: "Po pani minie to jeszcze nie widać! do wieczora pani zejdzie, niech pani zje obiad żeby miec siłe" więc zwątpiłam, moje pierwsza ciąza ??? i tak sobie chodziłam po korytarzu, dopiero (po 5 min)jak miałam wrażenie, że "naprawde zaraz mi syncio wypadnie na podłogę" to zarządałam, żeby sprawdzono co tam w dole słychać... nie musze mówić jak sie położna przeraziła widząc zapewne główkę -ledwo doszłam na porodówkę! (na przywiezienie wózka nie było czasu,) urodziam w 10 min...morał: trzeba słuchac własnego ciała, nie ma co pytać TO SIĘ CZUJE, i trzeba sobie wierzyć) jak odszedł mi czop to zaczęło wszystko przyspieszać, wcześniej brzuch mi tylko twardniał i nie brałam tego za skórcze, wody odeszły dość późno (przy położnej na fotelu gin) wcześniej były regularne skórcze co 4 min trwające 20 sek

    OdpowiedzUsuń
  5. oj to sobie stresu narobiłaś... czasami lekarze potrafią nastraszyć nawet jak się nic strasznego nie dzieje a ktg będziesz miała przez cały poród :) Wszystko będzie dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No jak prognoza A. się sprawdzi to niedługo będziesz mamusią a może już jesteś? Nie dziwię ci się że Cię stresowali tym swoim zachowaniem na ktg które było nieprofesjonalne. Lekarz jeśli na coś zwrócił uwagę powinien ci dokładnie opowiedzieć o tym i uspokoić potem. Jest ok to nie wystarczy. No to nie zostało NAM NIC JAK TYLKO CZEKAĆ NA małą czekoladkę :d mniam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj ciekawam bardzo czy sprawdziło się to co A mówił i syneczek jest już na świecie. Trzymaj się kochana cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hop, hop! Jeszcze w dwupaku??? Daj znać. Buziaki. Magda

    OdpowiedzUsuń
  9. Straszne przezycie musialo to byc dla Ciebie, u nas Emma tak balowala na KTG ze chcieli mnie trzymac w szpitalu, Masakra jakas

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)