No właśnie. Dzisiaj zorientowałam się, że mój termin z ostatniej miesiączki jest za dwa tygodnie. Wow. Ciekawa sprawa. Jakoś to do mnie nie dociera, że za miesiąc będę mamą z prawdziwego zdarzenia. Taką z Malutką Istotką u piersi, wokół której będzie się kręcił cały świat. Ranysiu. Nie mogę się doczekać.
A czy są jakieś oznaki nadchodzącego porodu? Hmmm. Chyba nie. W sumie ciężko mi napisać jednoznacznie czy są czy nie, bo sama nie wiem co jest normalne w ciąży, a co powinno niepokoić. Jak na razie mam coraz silniejsze kłucia w szyjce macicy. Na przykład dzisiaj myślałam, że zaczyna się coś dziać. Jak mnie zakłuło to aż musiałam się oprzeć o barierkę w galerii. Taki dziwny ból. I to ból z prawdziwego zdarzenia. Ała. Najgorsze było to, że byłam sama, bo A. akurat poszedł na chwilkę na uczelnię. Już miałam wizję kałuży wód płodowych wśród zakupowiczów, którzy patrzą się na mnie co najmniej dziwnie ;p Ale na szczęście był to fałszywy alarm. A. przyszedł i w spokoju mogliśmy kontynuować poszukiwania aparatu cyfrowego ;p Co prawda, w nocy miałam ból podobny do menstruacyjnego, ale dosyć szybko przeszedł, więc nawet nie zdążył mnie przestraszyć. A jeśli już wspominam o nocach to muszę się pożalić. Jak kiedyś nocne spanko było dla mnie wybawieniem, tak teraz jest niczym innym jak wielkim utrapieniem. Całą noc nie mogłam znaleźć sobie pozycji, wierciłam się gorzej niż mój śp. pies. Bobek też nie został obojętny na to moje przekładanie się z boku na bok i jak zaczął kopać wieczorem tak skończył w południe. Na dodatek mój katar widmo przemienił się w krwawienia nosowe, co nie jest przyjemnym doświadczeniem. Jednym słowem MASAKRA. Najbardziej to mi żal mojego A., który nie dość, że chory, to jeszcze nie mógł się wyspać przez moje przerzucania brzuszka a to z prawej a to z lewej strony. Ale on jest aniołem i nawet nie miał mi tego za złe. Wie jak jest i pociesza mnie, że już niedługo to minie. Łatwo powiedzieć... Dziwnie jego słowa mnie nie uspokajają, bo przed oczami mam wizję możliwości spania zakłóconą nocnym płaczem Czekoladki hehe. Ale myślę, że to będzie i tak przyjemniejsze niż to co teraz odczuwam.
Z rzeczy przyjemnych - w końcu kupiliśmy aparat fotograficzny. Dużo droższy niż planowaliśmy, ale jak to powiedziała Duża Czekoladka - "Na Synku nie będę oszczędzał, należą mu się piękne fotki :)" I jak go tu nie kochać? Tak więc Synku... przybywaj. Teraz naprawdę mamy wszystko na Twoje powitanie. Coś czuję, że będziesz jednym z najbardziej obfotografowanych Bobasków na świecie.
Co więcej? Dzisiaj zaliczałam angielski (o 8 rano, meeeeen). Dwa unity. Napisałam wszystko, wyników jeszcze nie mam, ale raczej jestem dobrej myśli. Jeszcze tylko dostałam zadanie domowe w postaci kilku ćwiczeń do zrobienia i mogę odhaczyć sobie ten przedmiot z listy. Ufff. Jak dobrze, że dano mi taką możliwość, zawsze to mniej do nauki, a więcej czasu dla Czekoladki.
Hihihi... muszę się pochwalić, że moje walentynki były piękne. Najzwyklejsze na świecie, a piękne. Oczywiście świętowaliśmy je dopiero 15stego lutego, ale jakoś nigdy nie mieliśmy w zwyczaju świętować z całą resztą społeczeństwa. Moje kochanie zrobiło dla Nas przepyszne ugali, które smakowało jakoś inaczej niż zwykle. Magia działa? :))))) Nakupenda sana Mpenzi wangu! :*
I pięknie usłyszeć z Twoich ust: "Jestem dumny, że z Tobą jestem. Cieszę się, że będziemy mieli razem Synka, a potem Córeczkę" i uwielbiam jak patrzysz na brzuszek i "pępeczka" i mówisz: "Jak ja go kocham, normalnie nie umiem powiedzieć jak ja go kocham" :)))))))))
A brzuszek rośnie, rośnie, rośnie... Ale i tak go uwielbiam i wiem, że będę za nim tęsknić. <3
A brzuszek rośnie, rośnie, rośnie... Ale i tak go uwielbiam i wiem, że będę za nim tęsknić. <3
***
Aktywność fizyczna:
rowerek stacjonarny - 20 km v
pilates v
wymachy nóg v
***
Wyprzedzam Cię o niecały tydzień tylko :)
OdpowiedzUsuńSpanie tez jak dla mnie masakra! Dziś jak nigdy spałam jak dziecko, ale zwykle zasypiam kolo szóstej (rano, rano!) :)
U mnie już czopek się odrywa powoli, jakieś plamienie, skurcze są (ale nie bolesne - wkurzające raczej) no i brzuch w dół się sukcesywnie obniża :) Najgorzej w nocy męczą te skurcze, jakby się okres zaczynał, za dnia przynajmniej jestem w stanie je "rozchodzić".
Trzymam kciuki za Wasze szybkie i bezbolesne rozwiązanie :)
Myślę, że Twoja szyjka macicy się skraca (a może i pomału rozwiera) - te kłucia i pobolewanie brzucha o tym świadczy;) Poza tym macica ćwiczy i przygotowuje się pilnie do porodu - to np. ten skurcz w galerii. Także masz przedsmak tego, co w niedługim czasie Cię spotka, a czego finałem będzie Mała Czekoladka;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńoj to skracanie szyjki macicy te kłucia potem mogą minąć a później już tylko poród :) ech miło wspomnieć i przypomnieć sobie swój czas przed i po porodzie. Twój poród zbliża się :)
OdpowiedzUsuńwww.olguska.blog.pl
Bobek cały świat czeka !!! wychodź ! Ciotka Brzoza chce się z Tobą pobawić !!!!! :D
OdpowiedzUsuńNo już niebawem będziesz kolejna blogową mamusią a ja znów zostanę ciocią :D. Jak widzę świetnie przygotowani :) Trzymaj się :)
OdpowiedzUsuń