Chyba pasuje się odezwać. Co prawda, nie mam za bardzo czasu na regularne wpisy, ani wena nie jest dla mnie łaskawa, a o humorze to może ja lepiej nie będę wspominać. Od kilku dni nie czuję się najlepiej, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Ostatnimi czasy czuję się bardzo zmęczona, wyssana z energii, brak we mnie życia i radości. Staram się z tym walczyć, w końcu jestem w pięknym stanie, powinnam się napawać tymi ostatnimi chwilami w dwupaku, ale jakoś nie daję rady. Duży wpływ ma na to moja uczelnia, niepewność sesyjna i ogólny stres. Staram się nie przejmować niczym, ale czasami jest to silniejsze ode mnie. Boję się, że zawalę sesję. Jak nigdy nie miałam z nią problemów, tak teraz zaczynają się schody. Jak na złość właśnie teraz, gdy tak bardzo zależy mi na szybkim jej zamknięciu. Co najgorsze, moja koncentracja i cierpliwość nie jest taka jak przed ciążą, ciężko jest mi się skupić na czymkolwiek, a co dopiero na nauce. Wykładowcy też nie są wyrozumiali, a szkoda.
Może wyda Wam się to głupie, ale czasami mam wrażenie, że ktoś kieruje moim życiem, rzuca kłody pod moje nogi i sprawdza na ile może sobie pozwolić i na ile jestem silna. Co prawda, teraz moim motorem napędowym jest mój Synek, ale nie wiem na jak długo ta "bateria" wystarczy. Jestem wykończona.
Odbija się to na moim nastroju i zdrowiu. Ostatnio mam nawet problemy z dojechaniem na uczelnię. Robi mi się słabo i niedobrze. Czuję każdy mięsień, jest mi ciężko i niewygodnie. Teraz coraz bardziej zaczynam rozumieć kobiety, które w 3 trymestrze biorą sobie urlop w pracy i odpoczywają... Niestety ja, jako studentka nie mam takiej możliwości. A szkoda.
Ze spraw czysto uczelnianych - udało mi się zaliczyć tańce towarzyskie (co prawda czułam się jak kiboko tańcząc "namiętną" rumbę, a o tangu nie wspomnę). Tenis też odhaczony. Szkoda, że przedmioty, które najbardziej mi "ciążą" nie idą tak sprawnie. Najprawdopodobniej muszę starać się o wcześniejszy poprawkowy termin z prawa, bo nie wiem czy przypadkiem wtedy, gdy on ma być ja nie będę już na porodówce. Ma-sa-kra. Chce mi się wyć! Czuję się taka bezsilna...
Tak bardzo chciałabym zobaczyć, że zdałam to prawo, ale po dzisiejszym egzaminie jestem pewna, że nie mam na co liczyć. Ech.
Tak bardzo chciałabym zobaczyć, że zdałam to prawo, ale po dzisiejszym egzaminie jestem pewna, że nie mam na co liczyć. Ech.
I męczą mnie pytania o mój brzuch, o to czy mam rozstępy, czy się czymś smaruję. Bo czy ja kogokolwiek pytam czy ma cellulit albo kreski na brzuchu? Przecież ciąża nie jest pretekstem do zadawania takich pytań. Rozumiem, że kobiety w ciąży/po ciąży interesuje ten temat, to jest ok, ale ludzie totalnie mi obcy, żeby nie napisać nieżyczliwi? A najbardziej irytują mnie wieczne komentarze o wielkość moje brzucha (jak rodzinę rozumiem, tak obcy mnie wkurzają). Jest jaki jest. Ja go kocham i nieważne czy jest mały czy duży. Jest mój, mojego A. i mojego Synka. Jest Nasz. Tylko nasz... Jest taki jak ma być. I basta.
Chyba mam depresję przedwiosenną. :( Na szczęście w brzuszku mam "małego pocieszyciela", który nie daje mi się smucić. Kocham jego kopniaczki i nic, że moje żebra pomalutku nie dają rady. Nigdy nie sądziłam, że takie malutkie stworzenie ma tyle siły ;p Love You Little Chocolate :* Hihihi... jak się urodzisz to chyba zjem Twoje malutkie paluszki :))) Chociaż Tatuś powiedział, że teraz na 100% musi być przy porodzie, żeby bronić Twoich czekoladowych nóżek i stópek, żeby przypadkiem Mamusia Ci ich nie zjadła ;p Ajć.
Swoją drogą zgłodniałam. Aaaa... ja chcę ugaliiiii ;p Taaak. To jest ten smak :D
Chyba mam depresję przedwiosenną. :( Na szczęście w brzuszku mam "małego pocieszyciela", który nie daje mi się smucić. Kocham jego kopniaczki i nic, że moje żebra pomalutku nie dają rady. Nigdy nie sądziłam, że takie malutkie stworzenie ma tyle siły ;p Love You Little Chocolate :* Hihihi... jak się urodzisz to chyba zjem Twoje malutkie paluszki :))) Chociaż Tatuś powiedział, że teraz na 100% musi być przy porodzie, żeby bronić Twoich czekoladowych nóżek i stópek, żeby przypadkiem Mamusia Ci ich nie zjadła ;p Ajć.
Swoją drogą zgłodniałam. Aaaa... ja chcę ugaliiiii ;p Taaak. To jest ten smak :D
http://www.babydon.com/
***Ja, z niepewnością w głosie: " Kochanie a co jeśli będę miała rozstępy...?"
Duża Czekoladka: " To będę całował każdy rozstęp z osobna i dziękował Ci, że urodziłaś Naszego Synka. Kocham Cię i Ciebie sobie wybrałem. Nieważne czy z rozstępami czy bez, dla mnie i tak zawsze jesteś najpiękniejsza"
.... i jak tu go nie kochać?
***
Aktywność fizyczna:
rowerek stacjonarny - 21 km v
pilates v
wymachy nóg v
ps. przez tych kilka dni, gdy mnie nie było też ćwiczyłam (żeby nie było ;p)
w ogóle jakoś mi tak lepiej jak się tu wypisałam. :)))
w ogóle jakoś mi tak lepiej jak się tu wypisałam. :)))
***
Kochana nie przejmuj się tą sesją, co będzie to będzie. Jak oblejesz (chociaż wątpię) to zdasz po porodzie. Zawsze możęsz wystąpić o indywidualny termin. Prawo nie jest takie złe wiem z doświadczenia.
OdpowiedzUsuńRozstępami też się nie przejmuj jak widzisz twojej dużej Czekoladcce wcale przeszkadzać nie będą. Ja po pierwszej ciąży mam ich pełno wszędzie i po tych 4 latach je pokochałam a mąż ciągle powtarza że dla niego nie ma znaczenia czy sa czy nie. Bardziej doskwiera mi blizna pomiędzy piersiami po operacji serducha.
Trzymam kciuki za sesję :)
Oj widze ze sie depresyjnie zrobiło u Ciebie troszkę, ale nie martw się maluszek nie pozwoli na smutki, sesje zdasz i to jeszcze przed porodem ja w Ciebie wierze, a nawet jesli by sie to nie udało to zawsze mozna poprawic, nic sie nie martw.
OdpowiedzUsuńRozstepy ee tam nic strasznego nawet jesli sie pojawią Twojemu ukochanemu nie przeszkadzaja więc nie ma sie czym martwic, chociaz powiem Ci, ze ja jak totalnie olałam czy sie te kreski pojawia czy nie najwazniejszy byl maluch tak dzisiaj nie mam ani jednego rozstepu.Glowa do gory,pozdrawiam
Koooooooochaaaana!!!
OdpowiedzUsuńCzas, żeby Mamauśka Martuśka wkroczyła do akcji!
Zacznę od tego, że własnie poryczałam się okazjonalnie, czytając zakończenie Twojego posta. Nie, nie, nie chodzi mi o Twoją aktywność fizyczną, tylko o Twoją rozmowę z ukochanym...
A po drugie , to chyba coś tu się pomieszało, bo zawsze to Ty byłaś tą pozytywną iskierką, a nie ja;-) No ale trudno,jak trzeba to ja też potrafię;-)Słuchaj mnie dziewuszko:-) Studia skończyłam 100 lat temu, ale doskonale Cię rozumiem, bo dobrze pamiętam ten sesyjny hardcore. I wiesz co, dla mnie to Ty jesteś bohaterka! Na prawdę. Samo, tak jak opisujesz dojeżdżanie - masakra! Podziwiam. Na tych krzesełkach, co jak siedzisz, to tylko na baczność i brzuch masz na płucach. Raz tylko się wybrałam. Dziękuję. No i te zajęcia. Siedzenie i gnieżdżenie bobka godzinami. Nawet nie chcę sobie wyobrażać co na to Twój kręgosłup. A do tego Ty jeszcze tańczysz! Piszesz, że czułaś się jak kiboko. A jak miałaś się czuć w 8 miesiącu ciąży z ponad dwukilowym dzieciakiem w brzuniu:-) do jasnej pogody? :-)
Tak więc moja bohaterko główka do góry. Radę mam jedną - nie daj się zwariować. Odpuść sobie troszkę, jeśli czujesz, że już na prawdę więcej nie udźwigniesz. Wierz mi, studia bardzo długo były i moim priorytetem, ale TO TYLKO STUDIA. Jeśli zrobisz sobie małe tyły, to nikt nie umrze, ani świat się nie skończy. Pozwól sobie przestać przez chwilę być na tip top. W Twoim stanie błogosławionym, to nawet nie wypada... :-)
Ciepło całuję :-)
Jak ja bym chciała móc poćwiczyć, pospacerować...buuu. Poza tym mój stan ducha jest bardzo podobny do Twojego-widać to ta pogoda albo co. Moja podyplomówka też niestety odroczona :(Jestem rozkojarzona, ociężał, wszystko mnie boli, a tu leż plackiem :( Ale jak mus to mus! Mnie też wszyscy się pytają czy mam duży brzuch i rozstępy-nie wiem, dla poprawy nastroju czy co?
OdpowiedzUsuńNie daj się, nie jesteś sama :)
No niech ci humorek i siła wracają jak najszybciej. a stresy won :D Powidzenia na sesji
OdpowiedzUsuńMoja droga, głowa do góry!!! Niejedna ciężarówka zazdrości Ci powera jaki masz w sobie - studia, sesja, załatwianie spraw związanych ze ślubem, hiperaktywność w postaci maratońskich ćwiczeń fizycznych... I to wszystko z fikającą piłeczką przed sobą;) Wiem, wiem, że końcówka ciąży jest ciężka dla kobiety, sił jej brakuje, tchu złapać nie może, nie mówiąc o kłopotach z samodzielnym założeniem skarpetek;))) Pomyśl tylko, że już niedługo przytulisz swoją Małą Czekoladkę i reszta świata przestanie dla Ciebie istnieć:) A jak na razie brzuszek masz przepiękny i nie zwracaj uwagi na komentarze osób postronnych, bo nie znają się na rzeczy! Buziaki
OdpowiedzUsuńHej hej, rozstepy po ciazy moga zniknac, jak sie pojawia to najlepiej smarowac tlustym kremem. Nie musisz szukac w aptece kremow na rozstepy, ale takich do suchej skory, sa tansze i lepiej dzialaja - sprawdzone wiec polecam. Szkola sie nie martw, na pewno bedzie dobrze, a to juz 33 tydzien, ale szybko zlecialo
OdpowiedzUsuńale słodko xD a co do A. - fantastycznego masz mężczyznę, skoro mówi Ci takie rzeczy, widać ze kocha Cie nad życie;)
OdpowiedzUsuńPS rozmawiacie po angielsku czy A. mówi po polsku? tak z ciekawości pytam ;p
LastH.
Wiem, wiem, że trafił mi się Skarb :)))
OdpowiedzUsuńA co do języka to różnie. Raczej staram się teraz mówić do niego po polsku (żeby było mu łatwiej porozumiewać się z moją rodzinką, a także wkrótce w rozmowie z panią Sędziną ;p). Można napisać, że mieszamy polski i angielski. Co dziwne, przez telefon mówimy po angielsku, na żywo bardziej po polsku :) hehe, czasami nawet wkradają się zwroty suahili :) także nasze rozmowy są dziwne dla innych :))))
pozdrawiam i niezmiernie mi miło, że nas czytasz :))) buziaki :)