Za nami kolejna wizyta u lekarza. Nie u naszego pediatry, a u przemiłego pana doktora, który z każdą wizytą nieświadomie 'pcha' mnie do zmiany lekarza prowadzącego Czekoladkę. Nie wiem dlaczego, ale darzę go dużym zaufaniem. No, ale to temat do przemyślenia, nie będę nic robić pochopnie. Na tą chwilę i tak pan doktor prowadzi 'sprawę' Bartusia. Jak tym razem przebiegła wizyta? Czekoladka od momentu ujrzenia budynku przychodni płakał i nie chciał wejść do środka - doskonale wiedział, po co tam idziemy. Na szczęście po parunastu minutach płaczu, zdecydował się wejść na Babcinych rękach, a po kolejnych minutach, dał zdjąć sobie kurtkę, czapkę i rękawiczki, i nawet bawił się z dziećmi, które także czekały na swoją wizytę lekarską {!!!!}. Jestem pozytywnie zaskoczona, tym bardziej, że do tej pory Czekoladka nie bardzo lubił towarzystwo innych dzieci. Teraz to się zmieniło - znakiem tego niech będzie fakt, że Bartuś dał swój samochodzik dziewczynce do zabawy :D Wiem, dla niektórych rodziców to norma, ale dla mnie to nowość. Sama wizyta u lekarza też przebiegła w mniejszym krzyku niż ostatnio. Bartunia dał zbadać sobie plecki, brzuszek no i gardziołek. Dostaliśmy nowe recepty i nowe lekarstwa. Ech. Normalnie serce mnie boli, jak widzę, ile tego wszystkiego jest :( Doktor powiedział, że naprawdę nie lubi dawać tyle lekarstw dzieciom, no ale w tym przypadku musimy tak postąpić. Ja się z nim zgadzam, tym bardziej, że wczoraj przewertowałam fora w poszukiwaniu informacji o chorobie Bartusia i tam też wyczytałam, że lepiej dodać kilka leków niż coś zaniedbać. No i tak robimy. Poza nową receptą, Czekoladka dostał drugą naklejkę 'dzielnego pacjenta' - mam nadzieję, że nasza kolekcja nie powiększy się o kolejne naklejki {no ok, nie wliczam naklejki na kontroli u pana doktora ;)}.
Czekoladka został pochwalony przez lekarza, chociaż oboje wiemy, że jeszcze musi troszkę wody w Wiśle upłynąć, żeby podobne wizyty przebiegały bez płaczu i krzyku ;)))) Teraz Mały Czekoladowy Krzykacz odpoczywa, a ja mykam przygotować Bartusiowi lekarstwo.
Aaaa... Byłabym zapomniała o najważniejszym - wróciliśmy do karmienia. Dzisiaj rano, Bartuś nie chciał nic zjeść i z płaczem prosił o cycusia. Niestety nie umiałam mu odmówić i tym samym znowu miałam okazję usłyszeć Czekoladowe: "stronę" i zobaczyć uśmiech cycusiowy <3 Na początku wahałam się, czy dobrze zrobiłam, ale po konsultacji z lekarzem, doszliśmy do wniosku, że to nie jest dobry moment na odstawienie od piersi, tym bardziej, że teraz jak nigdy, Czekoladka potrzebuje pić, jeść i czuć Mamine ciepło :) Lekarz stwierdził, że to dobry sygnał, że Bartuś na nowo może ssać :)))
Jak moje piersi zareagowały na ponowne karmienie? Wielkim, olbrzymim bólem, który sygnalizował, że na nowo następuje produkcja mleka :) Z każdą sekundą czuję, jak cycusie napełniają się mleczkiem :) Ufff... Jednak nie zasuszyłam ich do końca :D I dobrze - niech Bartuś je i zdrowieje, bo nie mogę patrzeć, jak cierpi...
***
Biedny. Zdrówka!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za wyjście na prostą! Ściskam mocno!
OdpowiedzUsuń:) super, że dalej się karmicie. my z antosią miałyśmy przerwę 3 dni w czasie pobytu w szpitalu z rota. piersi miałam jak kamienie a jak zaczęła znowu ssać to wielka ulga :. u nas naklejki na całej szafie :)
OdpowiedzUsuńZdrówka!
OdpowiedzUsuńNasze naklejki już nie mieszczą się na okładkach książeczki zdrowia :(
Zdrowka :)
OdpowiedzUsuńDuużo zdrówka dla maleństwa !
OdpowiedzUsuń