Czekoladka jest 'biednym dzieckiem'. Non stop ktoś mu znika, non stop ktoś wyjeżdża na dłużej - jedynie Mama jest przy nim 24h na dobę. Ledwo zdąży się przyzwyczaić, że kogoś nie ma, a ten ktoś już powraca. Podobnie działa to w drugą stronę - ledwo przyzwyczai się, że ktoś jest, a ten ktoś już pakuje swoją walizkę i wyjeżdża. Tak jak Wujek Marcinek {Czekoladka właśnie tak mówi o swoim chrzestnym - Marcinek}, który dzisiaj w nocy wrócił z Tanzanii. O tym, że powróci Bartuś wiedział od dnia wczorajszego. Na każde moje: A wiesz, że jutro wraca Marcinek?, Czekoladka krzyczał: Marcinek? Stttttąąąąd! Co oznaczało mniej więcej tyle, że Bartuś nie chce widzieć wujka z powrotem w domu. Dlaczego? Ano sprawa jest naprawdę łatwa do wyjaśnienia. Marcinek, pomimo swoje dorosłego wieku, lubi dokuczać swojemu Czekoladowemu Chrześniakowi. A to zabierze mu zabawkę, a to przytuli Czekoladkę, gdy ten nie ma na to ochoty, a to nie pozwoli mu posiedzieć na komputerze... Mogłabym wymieniać i wymieniać. Oczywiście Wujek mówi, że on się w ten sposób bawi z Bartusiem, ale Bartuś ma na ten temat inne zdanie. Pewnie pomyślicie sobie, że Czekoladka nie lubi wujka. Nic bardziej mylnego. Gdy Wujek za długo nie przychodzi do Bartusia, ten go woła i chowa się za Mamę. Mało przekonujące? No to wyobraźcie sobie tylko, że w praktycznie każdej bajce, Bartuś dziwnym trafem odnajduje Marcinka - a to w chłopczyku tańczącym w rytm muzyki, a to w innym stworku. Marcinek jest wszędzie. I o dziwo jest lubiany przez Czekoladkę.
Pewnie ciekawi Was, jak wyglądała reakcja Czekoladki na powrót Wujka? Na początku był wieeeeeelki płacz {Mama! Widziałem Marcinka. A potem ryyyk}, potem lekkie zaciekawienie, a na końcu wspólna zabawa. Można? Ano można. Jak widać, nie taki Wujek straszny, jak go Czekoladka maluje :D
Tym bardziej, że Wujek przywiózł mnóstwo smakołyków z Tanzanii, które zagościły w naszych brzuszkach. Oczywiście owe smakołyki znalazły się u Wujka w torbie, dzięki Dużej Czekoladce, no ale nie będziemy już w to wnikać. I tak Bartuś miał okazję skosztować smażonych bananów, soku z mango, ryby prosto z Oceanu Indyjskiego i słodkich ziemniaków :) Czy smakowało? Odpowiedzią niech będzie Czekoladowe: "Mniam, mniam, mniamyyyyy" :)
Teraz tylko czekamy na powrót Czekoladowego Taty i masy kolejnych smakowitych podarunków :D
***
rybka z Oceanu Indyjskiego - mmmmniam! :) Oby oczekiwanie trwało jak najkrócej!
OdpowiedzUsuńbyła naprawdę dobra :) tak samo słodkie ziemniaki, które za pierwszym razem {jak byłam w ciąży} mi nie posmakowały, a teraz... mmmm :)
Usuńoby czekoladkowy tata szybko wrócił:)
OdpowiedzUsuńjuż naprawdę niedługo :) w porównaniu do tego, ile czasu go nie ma, to jakby było jutro :)
UsuńTakie smakołyki to cudowność :)
OdpowiedzUsuńteraz czekać na tatę trzeba ;)
Kto się czubi, ten się lubi :) Bartuś się z Marcinkiem przekomarza, ale pewnie się uwielbiają. Moja też tak "uwiodła" wujka chrzestnego :)
OdpowiedzUsuńSmakołyków trochę zazdroszczę (uwielbiam nowe smaki), ale rozstań to już nie... Wiem jak smakuje życie w rozjazdach i z całego serca życzę, byście jak najszybciej znaleźli możliwość życia bez tych rozłąk :*
Ale bym posmakowała tych specjałów :) Życzę szybkiego powrotu tatusia!!
OdpowiedzUsuńooo jak macie dobrze :) zazdroszczę smażonych bananów i tej rybki :) Oj, ile bym dała, żeby tak jak Ty mieć choć w perspektywie wyjazd do tego pięknego kraju. Ostatnio sobie właśnie poczytałam o nim w kontekście Zanzibaru. Czytając Twój blog wiem, że jesteś rozdarta w temacie wyprawy tam, czemu wcale się nie dziwię, ale... na krótkie wakacje poleciałabym w ciemno :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło w tą zimową pogodę.. Jak jeszcze Kevina puszczą w święta to się załamię :P