sobota, 10 września 2011

STOP! Tu rządzi BARTEK :-)

Sytuacja nr 1.
Bartek gotowy do jedzenia siedzi w śliniaku z napisem "śniadanie" u Babci na kolanach. Podchodzę z miską pełną kaszki marchewkowo-jabłkowej. Od razu wita mnie głośny krzyko-płaczo-śmiech, którym Synek daje znak Mamie, że nie może się doczekać jedzonka. Z prędkością światła chwyta miskę, drugą ręką "pomaga" Mamie w manewrowaniu łyżeczką. Po kilku sekundach (!) grzecznego jedzenia znudzony Bartul zaczyna marudzić. To znak, że czas zmienić pozycję siedzącą na inną. Płaczo-krzykiem wymusza pozycję stojącą. Ok. To mogę zaakceptować. W końcu wciąż jesteśmy w jednym miejscu i łatwo trafić do buziaczka. Ale, ale! Stanie to znak dla Czekoladki, że przyszedł najwyższy czas by zacząć kicać. Nie no, tego to już za wiele. No bo jak tu trafić do ust kicającego Bartoliniego? No nie da się! Tak więc szybka (kolejna) zmiana miejsca. Kilkakrotnie wspominałam o tym, że nic nie działa tak kojąco na Czekoladkę jak wyglądanie przez okno i patrzenie na drzewa, dlatego postanowiłyśmy spróbować tego patentu z jedzeniem. Ufff... udało się. Kaszka została wszamana, nic to, że ja, Babcia i Bartek cali w kaszce, grunt to pełny brzuszek :-)

Sytuacja nr 2.
Wczorajszy powrót z Krakowa do domku. Bartek siedzi spokojnie w nosidełku, zapięty pasami. Nie mija 10 minut zaczyna się płacz, bo jakże to tak wszyscy mogą siedzieć twarzą do świata, a ja mam patrzeć do tyłu? Krzyk, mruk, płacz przeplatany guganiem, który oznacza nie mniej nie więcej, że JA TEŻ CHCĘ WIDZIEĆ WSZYSTKO Z POZYCJI SIEDZĄCEJ (i to nie tyłem tylko przodem)! Z racji bezpieczeństwa Bartek chcąc nie chcąc musiał zaakceptować, że w samochodzie panują inne zasady, ale chwilę na kolankach i tak jechał. Ale nie w pozycji siedzącej, oj co to, to nie! Oczywiście Czekoladka postała sobie i pooglądała wszystko dokładnie z Maminych kolan. A co :-)

Sytuacja nr 3.
Bartek ma smoczek w buzi. Tfuuuu! Bartek wypluł smoczek z buzi. Mama bierze smoczek do wypłukania, daje Bartkowi. Fruuu... Pan Żaba znowu uczy się latać ku zadowoleniu Czekoladki...

Sytuacja nr 4.
Bartunia śpi. W pokoju jest chłodno, więc przykrywam go kołderką (podobna sytuacja, gdy przykrywam go zwykłą pieluszką tetrową). Kop, kop... Noga na zewnątrz. Kop, kop. Druga na zewnątrz. Uch, ach. I ręce się uwolniły. Ok. Mogę spać. I proszę mnie nie przykrywać.

Sytuacja nr 5.
Wizyta u lekarza.
Pani doktor prosi o położenie Bartuni w celu zbadania. Próba położenia kończy się fiaskiem.
Ja: "Pani doktor bo on nam nie chce leżeć, ani siedzieć. On woli stać."
Pani doktor: "To niech stoi. Zbadam go na stojąco."
Bartul dumnie wypina brzuch i pierś do przodu, a lekarka go bada. 

Takich sytuacji mogłabym mnożyć i mnożyć, a nie byłoby widać końca. Takiego mam Syna. Z charakterem i temperamentem. Ale to dobrze. Cieszę się, że ma charakter po mnie. Da sobie radę w życiu i nie pozwoli sobie w kaszę dmuchać :-) A przy jego Czekoladowym wyglądzie i naszym społeczeństwie to jest duża zaleta. Zresztą... Bartek nosi dres i niczego się nie boi :)

A taka oto tabliczka zawisła nad łóżeczkiem Czekoladki :-)  Muszę przyznać, że kolor skutecznie zainteresował Bartka :) (a może napis? haha) :)))


A jeśli już jestem przy temacie wizyty u lekarza. Kilka dni temu wspominałam, że Bartulek nam zagorączkował. Przy okazji mojej wizyty po skierowanie do laryngologa wspomniałam również i o tej gorączce Czekoladki. Pani doktor zleciła nam badanie moczu, które wykonałam tego samego dnia. Wyniki były zadowalające, nie było żadnych powodów do niepokoju. Jednak postanowiłam za radą lekarki pokazać Czekoladkę do kontroli. Najpierw ważenie - siedem kilo! Czyli to jednak nie moje mięśnie zesłabły, a dupka Czekoladki urosła hehehe. Potem zaglądamy do gardełka. Okazało się, że Bartuś ma zaczerwienione gardełko i stąd ten skok temperatury. Dostaliśmy zalecenie podawania witaminki C (w postaci Cebionu) oraz syropek Ibum. Na czwartkowej wizycie lekarskiej okazało się, że gardełko jest już czyste. Niestety dzisiaj w nocy Synek dostał katarku, a więc w ruch poszedł znienawidzony aspiratorek, a do tego zaczyna go kaszleć :( Ech... Idę zmierzyć gorączkę. 


PS. gorączki nie ma :)
PS2. gorączka jest :(
***

10 komentarzy:

  1. Ojj tak Barki rządzą. Oby im to przeszło ....

    Zdrówka życzę bo i nasz Bartosz chorowity :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że gorączki nie ma.
    Bartek chyba zauważył, że sprzeciw działa i próbuje coraz to nowych rzeczy :) Każdy jego sprzeciw uczy go czegoś nowego. No, bo co się dzieje ze smoczkiem jak go rzucę ? A da się jeść na stojąco ? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. moja też teraz ciągle stoi:))

    OdpowiedzUsuń
  4. Z przykrywaniem synka mam to samo, za Chiny Ludowe nie chce spać przykryty, rozkopuje wszystko i wtedy zasypia:) My Cebion podajemy na zakwaszenie odczynu moczu, bo ma zasadowy.
    Zdrówkaa dla synusia:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj faktycznie Bartek rządzi :) Teraz zaczynają się choróbska, więc zdrówka dla niego życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Polecam "Katarek" do odciągania glutków, ani gruchą ani Fridą nie odciągnie się takich ilości jak Katarkiem, przetestowałam na swoim chorowitku.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bartki potrafią rządzić, ale to kochane chłopaki ;). Zdrówka dla Bartusia!

    OdpowiedzUsuń
  8. WIe kto rzadi w puszczy :)

    Niech slodziuski wraca do zdrowka nam

    OdpowiedzUsuń
  9. oj mój Maluszek też rządzić próbuje, jak każdy dzidziuś, tak poznaje świat i swoje możliwości, niemniej jednak prędzej czy później natrafi na opór z różnych stron ;)

    niech Bartuś do zdrowia wraca !
    Zawsze sobie Bartusia próbuję wyobrazić, śliczny musi być chłopczyk! Jestem niemal pewna, że ma ślicznie wysklepioną główkę do tyłu. moje dzieci takie też mają (nieskromnie się chwalę) i szczególnie o córci, patrząc na tę jej zgrabniutką główeczkę i całując ją, myślałam sobie zawsze :"moje małe Murzyniątko" ;) - choć całkowicie pochodzenia europejskiego :). ale to ze względu na tę piękna główkę :)... takie luźne myśli mi przyszły do głowy :)

    pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)