Dawno, dawno temu, w pozornie bezpiecznym miejscu, gdzie niedziwne są piekarniki elektryczne czy też kuchenki gazowe, Duży Czekoladowy Człowiek wraz z Małym Czekoladowym Stworkiem i jego Mamą odprawiali czary. Składniki były iście tajemnicze: świeca, rondel, woda, a także metalowy duży klucz.
Gdy woskowa mikstura była już gotowa, Mały Czekoladowy Karmelek, z racji swojej niepełnoletności (i dla bezpieczeństwa) pozostał pod opieką również wtajemniczonej, ale nieobecnej przy czarach Babci. Duża Czekoladka wraz z żoną napełnili miskę zimną wodą, Mąż wziął w swoje dłonie rondelek z przezroczystym woskiem i począł przelewać przez dziurkę od klucza.
Precyzja z jaką to robił zawstydziłaby niejednego klucznika. Po paru minutach, gdy zimna woda oblała gorący wosk, oczom obojgu czarodziejom ukazała się dziwna, bliżej nieokreślona postać.
Zawoławszy Czekoladową Babcię i Małą Czekoladkę, w czwórkę udali się do sekretnego miejsca. Zgasili wszystkie światła z wyjątkiem jednej małej "latarni". Poczęli świecić "elektryczną włócznią" na woskowego stwora, wytężając swe zmęczone oczy w poszukiwaniu tajemnego przesłania. Jednym (tym bardziej zmęczonym hahaha) jawiła się ciężarna kobieta (!!!)...
a innym zaś drapieżna ryba....
Po dalszych, dogłębniejszych próbach odgadnięcia czarodziejskiego przesłania, ich oczom ukazała się postać wielkiego, groźnego hipopotama...
A Wy, drodzy "śmiertelnicy", jak myślicie, które z tych przesłań jest prawdziwe :D? Osobiście wolałabym, żeby okazało się, że to ten hipopotam, i był on zapowiedzią naszej wspólnej wycieczki do słonecznej Tanzanii :))))) Hehe, bo jakby to powiedzieć - na chwilę obecną ciążom mówimy stanowcze NIE :)
A tak już całkiem na serio. Wiecie, że to były pierwsze andrzejkowe wróży mojego Męża :) Czuję się zaszczycona, że jako pierwsza miałam okazję pokazać mu, tą naszą, troszkę dziwną tradycję. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie próbowała wyciągnąć informacji o podobnych zabawach w Tanzanii. Niestety tym razem okazało się, że poza mganga wa kienyeji nikt tam nie bawi się magią :)))))) No, ale jak nie teraz to innym razem, co nie :D? W końcu znajdzie się coś ciekawego do opisania :)))
***
A jeśli ten woskowy stwór jest zapowiedzią dnia jutrzejszego, to na bank jest to kiboko. Proszę Was, trzymajcie za mnie jutro kciuki...
***
mały czekoladowy słowniczek:
kiboko -hipopotam
mganga wa kienyeji(czyt. mganga ła kienjedżi) - szaman
***
Nie bój żaby ;) ja tam widzę hipopotama :) Mi wyszedł diabeł, każdy to potwierdził- nie wiem czy mam się bać :| Rozmawiałam z S. i on nie wiedział co to są Andrzejki, mimo że w PL jest od ok 5 lat. Z G. jeszcze o tym nie rozmawiałam, ale podejrzewam, że też nie wie ;)
OdpowiedzUsuńEEE to króliczek :)
OdpowiedzUsuńa ja całkiem zapomniałam o wróżbach :( To musiała być dla Was świetne przeżycie. Zawsze przy tego typu zabawach jest sporo śmiechu. A mi wasz wosk przypomina rakietę :D
OdpowiedzUsuńJeny Ja nie pamietam kiedy wosk lalam...pewnie gdzies w podstawowce:)
OdpowiedzUsuńSwietna zabawe sobie zorganizowaliscie-naprawde:)
A list do Sw. Mikolaja pierwsza klasa, mysle,ze Mikolaj po jego przeczytaniu i tym cudnym podpisie spelni wszelkie marzenia -na pewno!
Lisa
My w tym roku jakoś zapomnieliśmy zupełnie o laniu wosku, ale w tamtym roku był i wosk i układanie butów, moje dziewczyny były wtedy w siódmym niebie :)
OdpowiedzUsuńmnie to tez przypomina wieloryba i tryskajaca wode z plecow.. hehe ale sama nie wiem;p;)
OdpowiedzUsuńha ha ha mnie sie od razu (zanim zostalo napisane) wydawalo ze to jest ciezarna kobieta ...
OdpowiedzUsuńno to pewnie przesłanie bo hipopotam i kobieta ciężarna może w brzydki sposób ale też się łączą no i ta ryba też jakby w ciąży :P
OdpowiedzUsuń