piątek, 17 czerwca 2011

Mleczna Czekoladka.

Ostatnio temat laktacji w moim pamiętniku powraca jak bumerang. Kilka dni temu pisałam Wam w tym poście o swoich problemach laktacyjnych, Wszystko widziałam w ciemnych barwach, byłam przekonana, że nie mam mleka w piersiach i stąd tak mały przyrost wagi Bartulka. Prosiłam Was o rady jak rozkręcić laktację (jest okazja, żeby wszystkim serdecznie podziękować, a więc DZIĘKUJĘ :))), dostałam wiele cennych wskazówek, które stopniowo staram się wprowadzać w życie. Wspominałam także, że co tydzień w piątek mamy kontrolę wagi Synka. Jako, że dziś jest piątek, wybraliśmy się z Dużą Czekoladką na sprawdzenie przyrostu wagi Małej Czekoladki. Nie powiem, w głowie miałam wizję, żeby skręcić w inną alejkę i zwyczajnie tam nie iść, ale deszczyk skutecznie pokrzyżował mi plany. :P Szybko dotarliśmy do przychodni, z trzęsącymi się rękami ze stresu rozebrałam Bartulka (biedaczek znowu się najadł stresu... chyba to miejsce kojarzy mu się ze szczepieniem :/) i delikatnie położyłam go na wagę. A TAMtaramtaram (chciało by się zaśpiewać ;p) piękny przyrost wagi o całych 300g! Czyli wychodzi na to, że w przeciągu 3 tygodni przytył 600g. Can you imagine? A co by było gdybym dawała sztuczne mleko? Przyrost byłby chyba dwa razy większy. Już teraz przekroczył normę. Napiszę jedno - zmiana pozycji z siedzącej na leżącą podczas karmienia oraz podawanie dwóch cyców i picie dużej ilości płynów przyniosła efekty! Walka o mleczko zakończyła się (mam nadzieję) sukcesem! Jednak serce matki wie lepiej czy trzeba dokarmiać czy nie... Tak strasznie się cieszę, że porzuciłam to sztuczne mleko i nie poddałam się presji dokarmiania Synka. Jestem z siebie dumna, bo naprawdę nie było łatwo. I znowu muszę Wam podziękować - wspierałyście mnie w tej walce i służyłyście radą. Jestem Wam niesamowicie wdzięczna. Aktualnie Czekoladce brakuje 20g do 5 kilo :)))) Jestem przekonana, że za tydzień podczas wizyty na szczepieniu waga wskaże już magiczne pięć kilo. Granicę, której nie mogliśmy przeskoczyć. Jupi!

www.wp.pl

A jeśli już wspominam o laktacji i o sprawach karmienia piersią to muszę podjąć temat ostatnio głośny w mediach. Domyślacie się zapewne o czym chcę napisać. Ano o publicznym karmieniu piersią i o aferze ze zdjęciami matek karmiących swoje dzieci w miejscach publicznych. Sama nie rozumiem o co tyle krzyku, bo jak można potępiać kobietę, która karmi swoje dziecko? Czy gorszącym jest widok drugiego człowieka podczas posiłku lub zaspakajania pragnienia? Przecież w tym przypadku "cyc" jest niczym innym jak butelką z wodą, bądź miseczką z mleczkiem. Jest to najpiękniejszy widok pod słońcem. Ludzie powinni być dumni, że kobiety w dzisiejszych czasach chcą i karmią piersią. Zwłaszcza, że rynek aż pęka od ilości ofert mlek modyfikowanych. Sama zmuszona byłam karmić Bartka w miejscach publicznych, a dokładniej na uczelni. Co prawda, zazwyczaj staram się znaleźć ustronne, zacienione miejsce, z możliwością wygodnego usadowienia swojego i Bartulkowego zadka. Z reguły są to nieużywane schody w mało uczęszczanym miejscu, prywatny samochód lub pobliski park, ale nie zawsze tak się da. Sytuację z parku opisywałam już tutaj, niemożliwością było znaleźć wolną ławkę, a Bąbel płakał. Nie mogłam pozwolić, żeby się odwodnił. Nie należę do osób, które lubią pokazywać swoje ciało publicznie, dlatego z reguły staram się znaleźć miejsce spokojne, w którym Malutka Czekoladka będzie mogła "delektować" się swoim posiłkiem, ale tak jak wspomniałam, nie zawsze jest taka możliwość. Spotkałam się zarówno ze zrozumieniem (np. moje wesele - szef restauracji zorganizował dla mnie specjalnie wydzielone miejsce do karmienia Synka, żebym bez skrępowania i niepotrzebnych komentarzy w spokoju mogła oddać się naszej magicznej chwili), jak i nie zrozumieniem mojej sytuacji (przypadek w parku). Sama jestem zdania, że człowiek, który uważa, że publiczne karmienie piersią jest gorszące powinien chwileczkę zastanowić się nad sobą i swoją seksualnością. Skoro uważa, że pierś kobiety jest obiektem seksualnym, w szczególności w takim magicznym momencie to znaczy, że sam ma jakiś problem ze sobą i ze swoimi fantazjami. Jakby na to nie patrzeć, jesteśmy ssakami i jak sama nazwa wskazuje ssanie jest czymś naturalnym. Naturalnym, by przetrwać i prawidłowo rozwijać się. I decyzją matki jest czy nakarmi je publicznie czy ukryta za prowizorycznym parawanem z pieluch tetrowych. To nie jest widzi mi się matki, że wystawia cyca na widok publiczny. Jeżeli tak to "razi po oczach to najpierw stwórzmy godziwe miejsca do karmienia, a dopiero potem wymagajmy od matek niepublicznego żywienia dziecka. I mała rada dla tych, których to gorszy - odwróć głowę i nie patrz! Nikt Cię do tego nie zmusza... A tak w ogóle, ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Więc przemyśl sobie to "diabełku", czy chcesz patrzeć i się gorszyć czy jednak dasz spokój ludziom i pozwolisz im w spokoju egzystować. ]:->


Na koniec zapraszam do poczytania opinii innych matek. Lista blogów, na których został podjęty temat wystawy zdjęć z matkami karmiącymi znajduje się na  http://www.blog.przedporodem.pl/kto-zdenerwowal-karmiace-mamy/.
***

7 komentarzy:

  1. Gratulujemy! :) Musiało tak być! :)
    Dziś u pediatry Małego zważyłam i miał... 400 g w nie całe przez 3 i pół tygodnia :P (trochę ponad 100 g tygodniowo) A co na to Pani Dr? Nie denerwujemy się - małe dzieci tak mają. I od końca 4 mies (już za tydzień)kazała na noc trochę kleiku, a w dzień marchewkę i jabłko, ale po ociupince żeby mu przez to cycek nie zbrzydł. Mam go karmić jak karmiłam do tej pory i się nie stresować :P Młody waży 5760 i jest radosny i zdrowy, więc bez stresu.

    OdpowiedzUsuń
  2. No proszę gratuluję :) Największym błędem jest dokarmianie mlekiem modyfikowanym.

    Ja zazdroszczę mamom, które karmią piersią i dla mnie to jest wspaniały obrazek. W starożytności piersi służyły jako żródło karmienia niemowląt a nie jako obiekt seksualny, dopiero w trakcie ewolucji o się niestety zmieniło

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też jestem zdania że "niech się wstydzi ten co widzi". Jeśli komuś nie dopowiada taki widok niech nie patrzy. Najlepiej zagładzać dziecko żeby ludzie źle nie pomyśleli. Niestety w dzisiejszym świecie jeszcze nie wszystkie mózgi ewoluowały :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ludzie dziś tacy są ,że im wszystko przeszkadza a najbardziej do powiedzienia mają te co są +50 ąt! Im wszystko się nie podoba .... ale cóż jak się jest na wychodnym w mieście i dziecko głodne to co do publicznego wc ma się iść karmić?? Lub z jednego krańca mista lecieć biegiem z płaczącym dzieckiem do domu? Ludzie dziś nie myślą lub myślą po swojemu :) Ja to akurta pod kościołem karmiłam mojego synka bo akurat tamtendy przechodziłam a była pora na papu owszem zakryłam się lekko pieluszką bo dużó turystów do kościoła szło zwiedzać i nikt nic nie mówił nikogo to nie bulwersuje rzecz normalna pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciesze sie ze udalo ci sie powoli przywracac laktacje na wyzsze obroty super ja jak ur mam nadzieje ze przez min 6 miesiecy bede mogla karmic. Powoli powoli bartulek bedzie przybieral a tak jak mowisz na sztucznym waga bardzo szbko by rosla a po co jak mozna karmic naturlanie i prawidlowo przybierac na wadze :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja zupełnie nic nie rozumiem z tego zamieszania z karmnieniem piersią w miejscach publicznych. Z dużo większym spokojem zniosę matkę karmiącą piersią w restauracji, galerii, parku, czy gdzieś tam, nawet jeśli musi się w tym celu rozebrać do połowy, co raz jeden widziałam w życiu, niż wrzeszczącego i biegającego kilkulatka w eleganckiej knajpie po 20. To ostatnie mnie osobiście doprowadza do szału. Karmienie piersą, jak karmienie, ot, jak komuś nie pasuje, NIE PATRZEĆ. Sama tak robiłam. A moje dzieci butelkowe od pierwszej doby ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciesze sie, ze udalo sie karmienie piersia :) To duza satysfakcja :) Tak trzymajcie!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)