Co prawda sama nim jestem, ale nie czuję, żeby to było moje święto. Wszystko się zmieniło. Sama zostałam obdarowana najpiękniejszym Skarbem, o którym nie śmiałam nawet marzyć. Jest to wyjątkowy dzień - po raz pierwszy mam kogo obdarować całuskami, życzeniami i prezentami z tej okazji. Życzeń dla Bartulka tutaj nie będzie, były już bezpośrednio do Czekoladowego Uszka :) Nasze małe sekretne życzonka :) Odwzajemnione pięknym szerokim uśmiechem :)
Za to będą życzonka dla Was, moje kochane Mamusie i dla Waszych dzieci. Życzę Wam, żeby za x lat Wasze już dorosłe Kruszynki ze łzami wzruszenia wspominały dzieciństwo, wypełnione radością i beztroską i z uśmiechem na twarzy dziękowały Wam za te piękne wspomnienia. Niech rosną Wam zdrowo, w domku pełnym szacunku, miłości i szczęścia. Sto lat dla wszystkich Dzieci Świata :)
Mój kochany Czekoladowy Orzeszek, Króliczek najukochańszy właśnie śpi sobie w wózeczku, dzięki czemu mam chwilę, żeby się do Was odezwać. U nas troszkę zawirowań, zarówno Bartulkowych, jak i moich uczelnianych. Wszystko to skumulowało się i uderzyło we mnie z taką siłą, że pozbawiło mnie totalnie energii.
Kryzys laktacyjny, mały przyrost wagi Bartulka, wizyty lekarskie, dziwne decyzje, niezdane zaliczenie i ogólny stres przedślubny daje mi się we znaki. Waga leci na łeb i szyję - spadła poniżej 50 kilogramów. I wcale, a wcale mnie to nie cieszy. Nie takim kosztem :/ Jeszcze kilka tygodni temu byłabym dumna, że zeszłam do wymarzonej wagi i to akurat na ślub, ale teraz mnie to martwi. Nie chcę stracić pokarmu, karmienie piersią jest dla mnie sprawą pierwszorzędną, a tutaj wyłania się wizja końca tej cudownej czynności. Na razie się nie poddaję. Przystawiam Synka częściej, staram się pić dużo płynów. Wierzę, że będzie lepiej. Musi.
A co z uczelnią? Ano jedna wielka dupa. Muszę przyznać, że mogłam się tego spodziewać. Wszystko szło jak po maśle, udało mi się zaliczyć wszystkie przedmioty, pozostał tylko jeden jedyny, który chciałam zaliczać wczoraj. Specjalnie pojechałam z mamą i Bartulkiem na uczelnię (zrobił tam mega furorę, posyłając raz po raz bezzębne uśmiechy), karmiłam Bartulka na schodach, w parku (moim zdaniem na uczelniach powinny być toalety dla matek z dziećmi, w końcu studiują tam także matki), następnie wyczekałam się jak głupia pod gabinetem pani DOKTOR, by usłyszeć, że wizja mojego zaliczenia nie jest tak bliska jak mi się wydawało. Z jej tonu wyczułam pretensje o to, że mam dziecko i, że staram się jak mogę, żeby je wychować. Ale nie podam się. Nie, nie. Nie zrobię nikomu satysfakcji. Walczę i zwyciężę. Swoją drogą ta cała sytuacja z uczelnią ma swoje plusy - człowiek przekonuje się kto jest przyjacielem, a kto myśli tylko o sobie. Ja znalazłam wsparcie od ludzi, od których bym jej nawet nie oczekiwała. Dziękuję Wam za to.
A teraz dwie przeciwstawne sytuacje z wczorajszego dnia:
- Bartulek płacze z głodu, idziemy do parku, nie ma żadnej wolnej ławki, moja mama zapytała się dziewczyny i chłopaka czy można się dosiąść na chwilkę, bo musimy nakarmić dziecko. Para popatrzyła na mnie i moją mamę wilkiem, nawet się nie przesuwając, wręcz się rozpychając. W rezultacie na tej ławce podałam tylko zagęszczacz, a na karmienie przenieśliśmy się na inną ławkę ze starszą kobietą. Zrozumienie ludzi, poczekamy aż sama będzie miała dziecko...
- Wracamy autem do domku. Bartulek wyje wniebogłosy z głodu, pragnienia, gorąca. Szybka decyzja - zjeżdżamy bądź gdzie i karmię Bartka. Zatrzymaliśmy się koło drewnianego sklepiku ze zniczami, pędzlami, siekierami itp. Pani bez zawahania udostępniła mi swoje pomieszczenie, podając krzesło zapytała czy czegoś potrzebuję. Zostawiła mnie i Bartulka samych ze swoim przybytkiem. Zaufała nam, nie znając nas. Dzięki niej po raz kolejny odzyskałam wiarę w ludzi.
http://www.zywiec-zdroj.pl/
A teraz pytanie do Was - czy w takie upały dopajacie swoje dzieci? Pytałam kilku pediatrów i każdy jest przeciwny. No, ale jak tu funkcjonować w takie upały? My, dorośli sięgniemy po butelkę wody, a przecież takie dzieciątka też czują pragnienie. Pediatra mówi: "Karmiąc piersią nie dopajamy dziecka, pierś matki wystarczy, żeby zaspokoić pragnienie". Ok, zgadzam się, ale w moim przypadku jest to o tyle skomplikowane, że nie mogę w każdej wolnej chwili wyciągnąć cyca i nakarmić Synka, gdyż najpierw muszę się "patyczkować" z zagęszczaczem. Dlatego postanowiłam podawać Bartkowi przegotowaną wodę mineralną niegazowaną Żywiec (Mama i Ja nie przypasowały mi za bardzo). I niech mnie zlinczują, moje dziecko, moje decyzje. Wczoraj Synek tak się umęczył, że jak usnął po kąpieli o 20 tak wstał dopiero o 1. Łącznie nie jadł 6h, bo od karmienia minęło więcej czasu. Biedactwo moje...
***
Aaaaa... do ślubu pozostało:
Duża Czekoladka po wieczorze kawalerskim hehe, "rozkazuje mi" pilotem, który dostał od kolegów. "Podaj obiad" "Podaj piwo" "Zamilcz kobieto". Wariat jeden ;p
PS. Wkrótce pokażę Wam super bujaczek-kołysankę Bobcia, którą zakupiłyśmy razem z Czekoladową Babcią :D:D
***
Z serii złotych myśli mojego brata:
Brat trzyma Czekoladkę na rękach do podania zagęszczacza. Synek płacze.
Ja: Trzymaj go za rączki, o tak, razem.
Mój brat: Po co?
Ja: Bo on tak lubi i wtedy nie płacze.
Mój brat: To może on księdzem zostanie?
Z nowinek - mojego Synka strasznie zainteresowały paluszki u rąk. Pcha je do buzi i ciumcia aż słychać mlaskanie. Nawet potrafi wypluć smoczka, żeby pociumciać palca. Co dziwne, krzywi się z niesmakiem przy tym niesamowicie, a i tak je pcha do gębolka ;p
PS. Wkrótce pokażę Wam super bujaczek-kołysankę Bobcia, którą zakupiłyśmy razem z Czekoladową Babcią :D:D
***
Z serii złotych myśli mojego brata:
Brat trzyma Czekoladkę na rękach do podania zagęszczacza. Synek płacze.
Ja: Trzymaj go za rączki, o tak, razem.
Mój brat: Po co?
Ja: Bo on tak lubi i wtedy nie płacze.
Mój brat: To może on księdzem zostanie?
Z nowinek - mojego Synka strasznie zainteresowały paluszki u rąk. Pcha je do buzi i ciumcia aż słychać mlaskanie. Nawet potrafi wypluć smoczka, żeby pociumciać palca. Co dziwne, krzywi się z niesmakiem przy tym niesamowicie, a i tak je pcha do gębolka ;p
***
Ja też dopajam małą. Chociażby dlatego, że z mojej piersi nie zawsze leci ciurkiem, a jak małej chce się pić to jest awantura:D. Daję jej albo wodę z glukozą albo herbatkę, bo niestety co do zwykłej wody zrobiła się wybredna;/ krzywi się i wypluwa. Heh.
OdpowiedzUsuńChciałabym tak chudnąć, mi waga stanęła i nie wiem czy przez tabletki anty, czy należę do tych kobiet co karmiąc piersią tyją!!!!:(:(:(
Natalia ( tworzac-jednosc.blog.onet.pl)
Ja dopajam, moja pediatra jak zobaczyła suche kupy mojego malucha to nawet mi kazała. Daję mu po jedzonku łyżeczkę albo dwie, czasem, jak jęczy a jeszcze nie czas na cycusia też dopajam. Kupuje Żywca, przegotowuję, studzę i mam butelkę 160 ml na cały dzień, ale oczywiście nie daję całej ;)
OdpowiedzUsuńNie ma co ryzykować wyschnięciem maluszka, przecież woda mu nie zaszkodzi. Nie daję glukozy bo to ma być picie, a nie jedzonko. tez mu smak często nie pasuje, ale daję mu mimo to.
No i zapomniałam Ci napisać... w upały spada ilość produkowanego mleka i trzeba pić więcej niż 3 litry wody dziennie i jeść więcej. To się wczoraj dowiedziałam od pediatry. Poza tym jak masz kryzys to ściągaj po każdym karmieniu i będzie cacy. Ja ostatnio też spadłam do wagi -2 sprzed ciąży i osłabiła mnie aura, ale kupiłam sobie femibion i łykam codziennie i czuje się lepiej.
OdpowiedzUsuńTeż dopajam, tyle ile maja ochotę.
OdpowiedzUsuńDo poczytania:
OdpowiedzUsuńhttp://www.laktacja.pl/index.php
w sytuacjach kryzysowych, podawaj wodę. Przy karmieniu piersią, samo mleko wystarcza (część początkowa mleka jest płynna, lekka, spełnia rolę do pragnienia). Ja od początku toczyłam wojnę z mamą, ze karmienie na żądanie wyklucza dopajanie wodą (jak to było za ich czasów), ale jak wychodzę z młodą gdzieś to biorę asekuracyjnie butelkę z wodą. Ona nie je w innym miejscu niż dom i nie w innej pozysji jak na leżąco, więc czasem woda pomaga się zapchać na trochę:) częściej leję jej z kubeczka (moze szybciej się nauczy?) no bo ona i smoczek to pomyłka. Monia
OdpowiedzUsuńps. do wcześniejszych notek. Nie wiem dlaczego tak jest, ale po szczepieniu nie daje się nic z surowych owoców i warzyw dziecku!! nam na kupkę pomogło jabłko, ale ugotowane do miekkości i zmiksowane na gładko. potem też podawałam z jabłuszkiem lacido baby (priobiotyk). A teraz efekt jest taki, że młoda ruszyła z pzrecierkami i kaszkami i nie ma problemu z łyżką. Śmiga i mlaska z zadowoleniem. Monia
OdpowiedzUsuńJestem w szoku. Przecież to już jutro ten ważny dla Was dzień.
OdpowiedzUsuńMłodej Parze
aby czerpała samą radość
z odkrywania piękna
małżeństwa
oraz satysfakcji z budowania
udanego przymierza
dwóch kochających się osób
Wszystkiego najlepszego