Na wstępie pragnę podziękować wszystkim za komentarze i wsparcie. Jesteście niesamowite (hmm... chyba żaden pan jak do tej pory nie komentował mojego bloga, więc chyba nikogo nie pomijam ;> Oczywiście, jeżeli jest inaczej to proszę mnie poprawić. ;p).
Jak już wczoraj wspominałam, dzisiaj miało miejsce TO wydarzenie. Okropne badanie z glukozą. I nie przesadzam z tym określeniem. Ale może od początku...
Z niespokojnym sercem poszłam wieczorem do łóżeczka, obudziłam się w okolicach 5 rano i od tej pory nie mogłam już zasnąć. Miałam w sobie jakiś wewnętrzny niepokój, jeszcze w nocy taki skurcz łydki mnie złapał, że myślałam, że to mój koniec! Do tej pory czuję ból w lewej nodze. Na szczęście mama o tej porze też już nie spała, więc miałam z kim spędzić ten czas i pożalić się na głupie skurcze. Po jakimś czasie znowu położyłam się do łóżka, nawet usnęłam na chwilkę. Punkt 7 wyruszyłam do laboratorium - zaopatrzona w kubek ze świnką, połówkę cytryny, glukozę w pudełeczku z apteki (75g), hehe mocz :D i pieniążki. Na początek przywitała nas "malutka" kolejeczka do okienka ;p, ale dosyć żwawo się poruszała, więc nawet nie narzekamy. Później pierwsze pobranie krwi na czczo, zarówno do badania glukozy, jak i do ogólnej morfologii. Jakieś 5 minut później przed naszymi oczkami wyłoniła się przezroczysta ciecz w plastikowym kubeczku (buuu, aż usłyszałam kwik mojego kubeczka z torebki). Hmmm... jakbym nie wiedziała, że to rozpuszczona glukoza to pomyślałabym, że to najzwyklejsza woda ;p Oczywiście oceniając wizualnie, bo smakowo nie było już tak wodniście. ;p
Nie długo myśląc, wzięłam plastikowy kubeczek do dłoni, powąchałam (w sumie zapachu jakiegoś konkretnego to nie miało, można było wyczuć lekką woń rozpuszczonego cukru), nawet nie dodałam cytryny (może to był właśnie błąd ?), szybko przechyliłam kubek i wzięłam pierwszy duży łyk. Potem drugi, trzeci i czwarty. Szybko poszło - pomyślałam. Po upływie jakiś 5 sekund doszedł sygnał do mózgu - Boże, jakie to jest okropnie słodkie! Zaraz wypali mi gardło.
Chwilkę posiedziałam i wyruszyłam w kierunku domu (pani pozwoliła mi wrócić do domku bo mieszkam blisko, ale musiałam iść bardzo wolno, żeby nie sfałszować wyników badania). Droga była niesamowitą męką - nie wiem jak Wy, ale ja nie umiem chodzić wolno, najnormalniej w świecie taki spacer mnie męczy! Po dotarciu do domku włączyłam sobie komputer, poczytałam komentarze na blogu i zrobiło mi się dziwnie słabo (hehehe ale nie od Waszych komentarzy, broń Panie Boże), mogę to porównać do kaca po mega ostrej imprezie hehe ;p Stwierdziłam, że to nie dla mnie i może lepiej pooglądam DDTVN (buuu, po raz trzeci w mojej karierze nic nie wygrałam w konkursie mailowym :( ) Tak też zrobiłam, ale moje ciało dalej odmawiało mi posłuszeństwa, czułam się dziwnie słaba, dlatego postanowiłam usiąść sobie skulona na podłodze. Troszkę pomogło, ale generalnie obawiałam się, że lada chwila cała glukoza zasili szczury w rurach. Jedynie myśl, że jak to zwrócę to będę musiała to znowu powtarzać trzymała to świństwo we mnie. Minęła godzina... półtorej godziny. Czas się zbierać (w końcu znowu będę udawać żółwia, więc lepiej wyjść wcześniej). Dotarłam na miejsce jakieś 10 minut przed czasem, chwilkę posiedziałam i weszłam do środka. Pani pobrała mi drugi raz krew, niestety źle mi się wbiła w żyłę i teraz mam olbrzymiego siniaka :( Boli mnie ręka, jakby mnie ktoś pobił. No, ale nieważne. Grunt, że to przeżyłam. Synek nawet zachowywał się przyzwoicie, chyba też mu się nie podobała ta dawka cukru, bo przestał kopać (co dziwne, bo podobno dzieci po tym badaniu nieźle szaleją).
Reasumując, badanie jest do przeżycia, jednakże nie chciałabym go znowu powtarzać. Bynajmniej nie w przeciągu najbliższych 2 lat. Najgorzej czułam się przez pierwszą godzinę, potem było lepiej. Po powrocie z badania wszamałam sobie serek Danio z bułeczką (nie wiedziałam, że serek może być tak słodki! nie wiem czy miałam zaburzone kubki smakowe, czy jak, ale naprawdę pierwszy raz w życiu nie smakował mi serek Danio), wypiłam herbatkę (oczywiście gorzką, zresztą jak zawsze!), naprawdę delektowałam się jej smakiem. Wyniki badań mam jutro, ale pójdę po nie dopiero w czwartek, gdyż jutro nie zdążę przed uczelnią, a po uczelni laboratorium będzie zamknięte. Teraz tylko modlę się o dobre wyniki, zarówno z glukozy, morfologii jak i moczu :))))) Trzymajcie kciukasy!
No cóż, moje Drogie Panie - Das ist Ende. :)))))))))))))
Hasło mojego brata (24 lata) : "wiesz co? Ty jak jedziesz busem to jesteś normalnie bus w busie. Bus przewozi ludzi, a Ty dodatkowo przewozisz człowieczka" Ach te jego złote myśli, bezcenne.
ps. pierwszy dzień "dietki", hehe pomijamy fakt wypicia 75ml glukozy. Na razie idzie ok. Zobaczymy jak będzie później. ;p
ps. pierwszy dzień "dietki", hehe pomijamy fakt wypicia 75ml glukozy. Na razie idzie ok. Zobaczymy jak będzie później. ;p
Hej Kochana :) współczuje badania, ale troszkę Cię pocieszę, że u mnie to badanie trwało jakoś dłużej, i wkuwali mi się ze 4 razy, 3 w jedną i 1 w drugą dostałam, pamiętam to, bo to przeżycie ogromne, zresztą wiesz ;) teraz trzymam kciuki za wyniki :) oby były dobre ;) dbasz o siebie, więc muszą takie być ;) ja zmykam Skarbie, musze szukać w dalszym ciągu koszulki dla P :(((( buziak dla Was ;*
OdpowiedzUsuńNo to się zaczęłam bać...:-)
OdpowiedzUsuńDzięki za opis, dzieki temu przynajmniej wiem, co mnie czeka;-)
Pozdrawiam!
Ja też nie za dobrze przeszłam badanie glukozą, ale na szczęście mamy je za sobą. Powiem tak gdyby było to obciazenie 50 gr to nie było by to takie straszne.
OdpowiedzUsuńTeraz trzymam kciuki za wyniki,
Dzięki za dobre słowa, ale ja już mam dość tych studiów. Żałuję że nie uczyłam się jak byłam po liceum, teraz z wiekiem to przychodzi coraz ciężej. Jak zobaczyłam jakie dokumenty muszę jeszcze skompletować to mi się odechciało
Sylwia - spokojnie, masz jeszcze troszkę czasu. Znajdziesz coś dla P. jak nie tą koszulkę to coś równie fajnego.
OdpowiedzUsuńMamuśka-Martuśka - nie chciałam Cię straszyć, po prostu napisałam swoje odczucia co do tego badania. Myślę, że duży wpływ ma na to tolerancja człowieka na słodkie. Ja np. całkowicie zrezygnowałam ze słodzenia herbaty/kawy itp. więc może stąd taka moja reakcja? życzymy powodzenia! dasz radę :*
wiataaminkaa - dokładnie. gdyby to było 50g to by było zupełnie inaczej, bo te pierwsze łyki nie były takie straszne... później się zaczęło :/ a co do lic. to spokojnie, dasz radę i jeszcze będziesz się z tego śmiała. powodzenia! :)