środa, 17 listopada 2010

Mambo vipi? :)

witam wszystkich serdecznie na moim świeżo założonym blogu :)
jest to mój pierwszy internetowy pamiętnik, dlatego z góry przepraszam za chaos i niespójność.
może na wstępie zdradzę kilka istotnych informacji ze swojego życia, które ułatwią przybliżenie tematyki bloga i moich kolejnych wpisów.
jestem studentką 4 roku, aktualnie wraz z moim Ukochanym czekamy na narodziny Naszego Czekoladowego Aniołka, termin porodu ma[my] na  
8 marca 2011 r.
(hehe nie będę ukrywać, że liczę na miły prezent z okazji Dnia Kobiet :)) czyli za około 3 miesiące, 2 tygodnie i 5 dni będę mogła uściskać moją Malutką Czekoladkę :) ekhm... i teraz małe wyjaśnienie o co właściwie chodzi z "tą czekoladką" - otóż mój Ukochany pochodzi z pięknego, egzotycznego, pełnego niesamowitych zwierząt kraju - Tanzanii, stąd moja miłość do języka suahili (patrz nazwa bloga i tytuł wpisu :P), do kultury afrykańskiej i do wszystkiego co pozytywnie nastawia do życia. :)))

http://fototresci.net/2007/12/08/zyrafa/

na dzisiaj tyle, a tymczasem wracam do mojego studenckiego życia i do okrutnej nauki ;)
mam nadzieję, że blog przypadnie Wam do gustu i znajdę tutaj mnóstwo dobrych duszyczek, które będą wsparciem w tym jakże pięknym, ale i czasami niełatwym życiu Ciężaróweczki :))
czekoladowe buziaki x2 :D


mały czekoladowy słowniczek:
-mtoto wangu (czyt. mtoto łangu) - mój syn/dziecko
-mambo vipi? (czyt. mambo wipi) - jak się masz/macie?

*** 

3 komentarze:

  1. Gratuluję i zyczę szczęśliwych i zdrowych kolejnych ciązowych tygodni :) 8 marca to planowana data porodu mojej najmłodszej córki, jak się okazało panienka wyszła na świat 20 marca :)

    Bardzo podobaja mi się takie mieszane pary, uwielbiam patrzeć na Heidi Klum i Seala :)

    Pozdrawiam

    Beata

    OdpowiedzUsuń
  2. :)) a gdzie Ty poznałaś swojego Męża? :)) i jak się dogadujecie? W jakim języku? Nie odczuwacie czasami trudności w wyrażeniu czegoś? Zawsze mnie ta kwestia zastanawiała :))
    pozdr,!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)
      Męża poznałam na studiach, dokładniej na imprezie studenckiej, zupełny przypadek. Gdyby on do mnie nie podszedł, ja sama w życiu bym się nie odważyła ;)
      Co do języka, na samym początku znajomości mówiliśmy tylko po angielsku, więc wtedy faktycznie czasami było mi ciężko wyrazić to, co czuję w danej chwili, ale teraz po tych kilku latach razem, rozmawiamy po polsku (Mąż momentami uzupełnia ang.) i znamy się na tyle, że drążymy tak dogłębnie temat, że w końcu dochodzimy do tego, co mamy na myśli. Jak to się mówi, dla chcącego nic trudnego.

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)