Okey, ale zanim zacznę o zabawkach, czas nadrobić zaległości. A jest tego troszkę.
Po pierwsze - Wielkanoc - Czekoladka po raz trzeci wybrał się z Mamą i Babcią z koszyczkiem do kościoła. Wszystko z pozoru było takie same, za wyjątkiem jednego ważnego szczegółu - w tym roku Bartunia miał swój własny koszyczek, który z dumą niósł jakieś ekhm... 10 metrów :D Tym sposobem, Mama sama 'tachała' dwa koszyczki z jedzonkiem i samochodzikiem. Tak, tak. Czekoladka w swoim koszyczku miał swój ukochany, czerwony, malutki resoraczek :) Do kościoła standardowo weszła sama Mama - Czekoladka z Babcią woleli oglądać balony i... trzęsącego się z zimna pieska :)
Po drugie - bilans dwulatka - w piątek w końcu udało nam się dotrzeć do pani doktor. Teoretycznie powinniśmy się tam znaleźć miesiąc temu, ale niestety choroba skutecznie przesunęła nam to w czasie. Tym razem, po raz pierwszy od narodzin Czekoladki, byłam sama u lekarza. Do tej pory towarzyszył mi albo Mąż, albo Mama ;p Troszkę się bałam reakcji Bartusia, ale wszystko poszło wyjątkowo sprawnie. Nie mówię, że obyło się bez płaczu, czy krzyku, ale i tak było zdecydowanie lepiej niż sobie to wyobrażałam. W poczekalni razem z Czekoladką śpiewaliśmy sobie alfabet i liczyliśmy po angielsku, żeby choć na chwilkę zapomnieć o tym, gdzie się znajdujemy ;)
Bartunia został zbadany, osłuchany, wyoglądany, poważony {ok. 12,7kg} i pomierzony {ok.85cm}. Według obliczeń pani doktor, Czekoladka znajduje się w 50 centylu, więc wszystko jest w normie. Podobnie inne sprawdzane parametry. Nie będę udawać, że mnie to zdziwiło, bo to nie prawda. Wiedziałam, że z nim wszystko okey - ładnie mówi, sam liczy do 10 po polsku i angielsku, mówi cały alfabet po angielsku, śpiewa, skacze, tańczy, ćwiczy {robi burpees i przysiady, i czeka na oklaski}, PLUJE {to jest nowe odkrycie}, dmucha nos i dużo, by tu wymieniać. Ogólnie rzecz ujmując - zdrowy dwulatek {a właściwie 2 latek i 1 miesięczniak haha}. Codziennie daje mi powody do dumy. Kocham go niesamowicie i zawsze będę go chwalić! :) Czy to się komuś podoba, czy nie :P
A teraz przejdźmy już do meritum. Czasami zastanawiam się, po co Bartusiowi tyle zabawek, gdy najcudowniejszą okazuje się... ŻELAZKO. Bez obaw - stare, zużyte i do wyrzucenia - więc nie ma możliwości poparzenia się. Czekoladka nosi je wszędzie ze sobą, rano po przebudzeniu sprawdza, czy jest w jego pokoju, a podczas zabawy udaje, że jeździ nim niczym samochodem oO. Dodatkowo, gdy widzi kogoś prasującego, sam zabiera ubrania i udaje, że prasuje. Maaan. Moje dziecko jest niesamowicie pomysłowe ;p
Poniżej prezentuję najukochańszą zabawkę Czekoladki :)
***
Ja poproszę o instrukcję jak nauczyć dziecko wydmuchiwać nos :P Mój urwis do dziś tego nie ogarnia i zamiast dmuchać nos - pluje :P
OdpowiedzUsuńDuży chłopiec już z Twojego synka :)
OdpowiedzUsuńA żelazko? Hmmm... Chyba wszystkie dzieci wolą domowe sprzęty zamiast wymyślnych, kolorowych zabawek. Moja lubi wszelkie łyżki, garnki, a na widok miksera zaczyna się ślinic (i wyciągac blaszki do pieczenia, bo "ciaśka" będą). Żelazko, odkurzacz też są na liście "top". Żeby Im ten zapał w przyszłości nie przeszedł to dobrze mieć będziemy :D
Ma gust chłopak, żelazka Tefala są bardzo dobre :D
OdpowiedzUsuńhahaha kryptoreklama :D
UsuńZuch chłopak ! Moja dwulatka do alfabetu nie jest chętna ; P
OdpowiedzUsuńach jak ci zazdroszcze, że twój mały mówi :) moja 2 latka mało co mówi :(
OdpowiedzUsuńu nas tez najlepsza zabawką są domowe przedmioty garnki, drewniane łyżki, patelnie
Chłopak na medal :) u mnie odkurzacz króluje :)
OdpowiedzUsuńMoja córka, gdy miała niecały rok to uwielbiała odkurzacz, taki stary, brzydki... ale żelazek nie :) Ale zdolny! Mam nadzieję, że tak pozostanie, bo moja córka ma skoki, gdy miała 2 latka liczyła do 10, teraz ma 4 i po liczbie 7 mówi 11...19, poprawiam 8, 9, 10 a ona dalej swoje :-O
OdpowiedzUsuńU nas ukochany jest odkurzacz... :P
OdpowiedzUsuńAle żelazko? Oryginalnie :D
Dużo umie Czekoladka, wiesz? :)