nie grymaszę i nie płaczę.
Na bębenku marsza gram,
ram pam pam, ram pam pam :)
To już dwa miesiące samodzielnego "przedszkolakowania". Myślę, że to dobry czas na małe podsumowanie.
Pierwszy dzień w przedszkolu to był bardzo ciężki moment zarówno dla mnie, jak i dla Czekoladki. Sama nie do końca wiem, kto bardziej go przeżył. Bartuś płakał przy rozstaniu z Babcią, ja miałam łzy przez cały dzień w pracy. Z jednej strony żałowałam, że to nie ze mną idzie po raz pierwszy do przedszkola, a z drugiej wiem, że nasze rozstanie byłoby jeszcze bardziej bolesne.
Czas mijał, Bartuś coraz rzadziej płakał, coraz więcej opowiadał o kolegach i koleżankach z grupy. Pomału przyzwyczajał się do nowej sytuacji. Wciąż nie jesteśmy na etapie miłości do przedszkola, ale widzę, że Synek zaakceptował przedszkole.
Za sobą ma pierwszą przedszkolną wycieczkę oraz wygraną w konkursie na najpiękniejszą dynię :)
Niestety przedszkole ma też swoje minusy - Czekoladka zaczął przenosić złe zachowania z przedszkola do domu. O ile wśród kolegów jest bardzo grzeczny, zawsze dostaje słoneczko (dzieci nagradzane są za dobre zachowanie słoneczkiem, a za psoty są chmurki), o tyle w domu jest nie do zniesienia. Bije, krzyczy, szczypie, gryzie... Bartuś twierdzi, że tak można robić, bo Kacperek, Borysek czy jeszcze inny chłopiec tak robi :/ Staram się tłumaczyć, że tak nie można, ale niestety z różnym skutkiem. Dodatkowo ostatnio zaobserwowałam obgryzione paznokcie u dwóch palców... Jeśli macie rady jak sobie z tym poradzić to z chęcią wysłucham.
Co więcej? Wszyscy ostrzegali mnie, że przedszkole to wylęgarnia zarazków i niestety dotkliwie się o tym przekonujemy. Na szczęście nie są to jakieś poważne choroby, ale często są one przyczyną opuszczania przedszkola. Obecnie leczymy się z zapalenia krtani :/
Ale, żeby nie było tak złowrogo to powiem, że nie żałuję, że posłałam Synka do przedszkola. Dlaczego? Codziennie widzę zmiany w jego zachowaniu. Staje się coraz bardziej samodzielny, ładnie korzysta z toalety, posługuje się sztućcami, potrafi się zająć sam sobą podczas zabawy itp. Rozwija swoją pamięć poprzez naukę wierszyków, piosenek. No i najważniejsze - w końcu ma kontakt z rówieśnikami, dzięki czemu przestał bać się dzieci i obcych ludzi. Przykład? Wczorajsza wizyta u lekarza. Obawiałam się jej strasznie, a muszę przyznać, że była bardziej niż wzorowa. Czekoladka grzecznie wykonywał polecenia lekarza, pokazywał gardełko, dał się zbadać, nawet uśmiechał się do doktora. Na koniec przybił piątkę i ładnie powiedział do widzenia :) A teraz posłusznie przyjmuje syropki :)
Jak widać, przedszkole ma swoje plusy i minusy. Grunt to wsłuchiwać się w swoje dziecko, wyłapywać nie do końca dobre zachowania i rozmawiać, rozmawiać i rozmawiać :)
***
mtotowagu :)
Ostatni akapit pięknie wszystko podsumował :)
OdpowiedzUsuńA dynia rewelacyjna :D
Superowy pomysł :)
I jakie piękne Bartusiowe prace :)
No no no, super :)
Fajny smok Wam wyszedł :)
OdpowiedzUsuńDzielny przedszkolak :)
OdpowiedzUsuńMoje też teraz są drańskie bardzo, nieposłuszne i mama musi być na każde zawołanie. Ale najbardziej mnie wykańczają infekcje-niby nie poważne, ale częste. Wymiękam już. Zdarza się i płacz Młodej do wymiotów, albo udawanie choroby byle nie iść do przedszkola :((
OdpowiedzUsuńFajny efekt końcowy z tej dynii :)
OdpowiedzUsuńDzielny synuś :) Wiadomo, że każde dziecko po jakimś czasie polubi przedszkole, bo gdzie będzie tyle fajnych zabaw i innych dzieci jak nie tam :)
OdpowiedzUsuńpiękne prace dziecięce prosto z przedszkola ;)
OdpowiedzUsuń