poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Pierwsze koty za przedszkolne płoty.

Uff. Pierwsze godziny w przedszkolu za nami. Jeszcze nie do końca samodzielne, ale zawsze to jakieś przygotowanie gruntu pod wrzesień.

Zwiedzanie przedszkola rozpoczęliśmy od... zabrania Misia Teodora ze sobą (niestety po czasie dowiedziałam się, że swoje zabawki dzieciaczki przynoszą do przedszkola tylko w piątki). W końcu we dwójkę zawsze to raźniej i weselej.


Akurat przyszliśmy na śniadanie, więc Bartulek miał okazję zobaczyć, jak wygląda wspólne jedzenie dzieciaczków. Podczas gdy dzieci jadły, my mogliśmy pooglądać zabawki i zapoznać się z paniami przedszkolankami. Po śniadaniu wszystkie dzieci przywitały się z Czekoladką, każdy się przedstawił i zgłosił swoją obecność na zajęciach (w tym oczywiście Bartuś). Po tym krótkim zapoznaniu przyszedł czas na malowanie farbkami. Bartuś troszkę próbował się wymigać, ale wytłumaczyłam mu, że w przedszkolu wszystkie czynności robimy wspólnie z innymi. Po krótkim namyśle Czekoladka wraz z Teodorkiem zajęli swoje miejsca i zaczęli kolorować rysunek.
Bartuś powiedział swojemu nowemu koledze Szymonkowi, że swój rysunek maluje dla Taty. Szymonek również stwierdził, że swój pokaże Tacie :)))))

Troszkę obawiałam się, jak malowanie pójdzie Synkowi, ale na szczęście poradził sobie z tym bardzo dobrze. W domu też staramy się coś rysować lub malować farbkami, więc tę czynność mamy w miarę opanowaną :)


Po malowaniu przyszedł czas na umycie rączek (pokazałam Bartusiowi, gdzie jest toaleta oraz jak używać mydła w płynie) oraz wspólną zabawę. Koledzy podchodzili do Czekoladki i podawali mu zabawki, jednak Bartuś nie do końca umiał się odnaleźć w ich towarzystwie (zdecydowanie wolał siedzieć na krześle i obserwować dzieci). Powiedział mi na ucho, że się troszkę wstydzi, ale wierzę, że z każdym dniem będzie lepiej. W trakcie zabawy postanowiłam zostawić go na kilka minut samego (powiedziałam mu, że wychodzę do wc), ale po niecałych 5minutach przyszła po mnie dziewczynka i powiedziała, że Bartusiowi się zrobiło smutno. Faktycznie, gdy wróciłam w oczach Czekoladki zobaczyłam wielkie łzy. Na szczęście pani Agnieszka (opiekunka grupy) utuliła go i prawie jestem pewna, że jakoś udałoby się jej załagodzić sytuację. Jednak po tym incydencie Czekoladka stwierdził, że on już nie chce być w przedszkolu i, że chce iść "gdzieś indziej" (płacz Bartusia podchwyciły inne dzieciaczki, więc jednak to prawda, że działa to falowo :/). Nie chciałam go dłużej męczyć, dlatego ładnie pożegnaliśmy się z wszystkimi dzieciaczkami i obiecaliśmy, że jutro też ich odwiedzimy :))))


Oczywiście po wyjściu z przedszkola Bartuś dopytywał kiedy znowu wrócimy. Teraz nie ma chwili, żeby nie pytał, czy jutro też odwiedzimy "delfinka". W gabinecie u pani dyrektor stwierdził, że już jest przedszkolakiem, więc to chyba dobry znak :))) W domu z kolei dopytywał, dlaczego Mama nie poszła do pracy, tylko była z Bartusiem ;)

Rysunek oczywiście wisi na honorowym miejscu w pokoju Bartusia ;)

Jakie mam spostrzeżenia po tej pierwszej Czekoladowej wizycie w przedszkolu?
-Bartuś nie lubi krzyku - podczas zabawy dzieciaczki głośno krzyczą i biegają, więc musi się do tego przyzwyczaić. U nas w domu on jest jedyną osobą, która robi "szum", a tutaj musi zaakceptować fakt, że inne dzieci też lubią się głośno bawić :D
-zdecydowanie muszę poświęcić więcej czasu na samodzielne korzystanie z toalety - z samym sikaniem nie mamy większego problemu, bardziej mam tutaj na myśli samodzielne ściąganie i zakładanie spodenek/majteczek (o ile z rozbieraniem nie mamy problemu, o tyle z zakładaniem mogą być małe trudności),
-bardzo żałuję, że Synek nie może mieć swojej zabawki - wydaje mi się, że czułby się o wiele raźniej ze swoim pluszowym przyjacielem :(
-jutro muszę zabrać buty na zmianę i jakiś mały ręczniczek - myślę, że to pomoże mu poczuć się jak u siebie :)))
-inne dzieci lgną do Bartka - nie wiem, czy to dlatego, że ma inny kolor skóry, czy po prostu dlatego, że był nowym dzieckiem, ale dzieciaczki chciały się z nim bawić i z zaciekawieniem obserwowały jego poczynania,
-opiekunki grupy traktują go normalnie, czyli tak jak powinno się traktować każde dziecko, bez względu na kolor skóry. Nie ma rozgraniczania, czy jest taki, czy owaki - po prostu to jest kolega Bartuś (to jest dla mnie bardzo ważne - Bartuś sam wie, że jest czekoladowy, Tata czarny, a Mama biała, ale przecież, nie trzeba o tym mówić na każdym kroku, c'nie :D?). Dostałam zapewnienie, że nigdy nie odczuje żadnej różnicy. W przedszkolu jest drugie czekoladowe dziecko (obecnie jest na wakacjach), więc wierzę, że tak będzie naprawdę :) 
-obecnie jest okres wakacyjny, więc wszystkie dzieci: starszaki, średniaki i maluszki są w jednej grupie, dlatego młodsze dzieci mogą się czuć troszkę niepewnie. We wrześniu będzie inaczej, także zajęcia będą inaczej zorganizowane, więc czas powinien lecieć o wiele szybciej :)

Hmm... to chyba tyle. Jutro kolejna wizyta w przedszkolu. Przed nami jeszcze 13dni do prawdziwej rozłąki...

***
mtotowangu.

9 komentarzy:

  1. Jestesmy na tym samym etapie. Obserwuje bloga prawie od początku jego powstania. Twoje obserwacje sa dla mnie ważne :)
    W nasztm przedszkolu miały być dni adaptacyjne, niestety nic takiego nie miało miejsca. Zastanawiam się też nad odwiedzeniem przedszkola z córką. Pytałaś się o pozwolenie dyrektorki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej,
      bardzo mi miło, że wciąż do mnie zaglądasz. Co do Twojego pytania, ja wcześniej ustalałam wszystko z dyrektorką. Sama zasugerowała mi, żebym kilka dni wcześniej przyprowadziła Bartulka na kilka godzin, żeby oswoił się z dziećmi i paniami przedszkolankami.

      Niestety nie wiem jak jest w państwowych przedszkolach... o ile o takim właśnie myślisz ;>

      Usuń
  2. Tak to przedszkole do którego będzie chodzić moja córka jest państwowe.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, że Bartuś mimo stresu chwilowego rozstania z Tobą i tak chce wrócić do przedszkola :)

    Faktycznie szkoda, że Bartula nie może przyjść ze swoim pluszowym przyjacielem. Na pewno byłoby jemu raźniej. Dobrze by było, gdyby dzieci mogły wnosić swoją zabawkę codziennie- oczywiście na początku. A później zmniejszyć do jednego dnia w tygodniu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejo, i jak Wam poszło drugiego dnia ? :)
    FAjnie że znów się odezwałaś:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miałam zrobić wpis odnośnie całego tygodnia, ale jakoś nie mam ostatnio czasu i siły. ogólnie jest ok, o ile ja jestem w pobliżu, gdy tylko znikam to zaraz jest płacz. brzuch mi ściska ze stresu, jak sobie pomyślę, że za tydzień nie ma zmiłuj i MUSZĘ go zostawić w przedszkolu samego :(

      Usuń
    2. I jak u Was??? Łatwiejsze rozstania? już połowa września minęła, więc jestem ciekawa...

      Usuń
  5. Ja się ostatnio zastanawiam, kiedy muszę się zacząć starać o miejsce w przedszkolu publicznym, bo mnie znajomi straszą, że ledwo urodziłam, to powinnam szukać... ;p

    Pozdrawiam,

    Sol

    PS. Odkąd w życiu Włóczykijów pojawiło się Włóczykijątko, nie mam na nic czasu, więc i blogi rzadko odwiedzam... Postaram się jednak do tych ulubionych czasem zajrzeć, a Twój do nich należy... ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dłuższy czas śledzę Pani bloga bardzo mi się podoba. Przepraszam, że o to pytam, ale co to znaczy w języku suahili słowo kitoko? Mam nadzieję, że nie długo coś pani napisze :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)