Bez jaj. Umieram. Nawet nie chcę sobie wyobrażać co to będzie za kilka miesięcy. Po tych 3 tygodniach i 3 dniach czuję się jak paralityk (nikogo nie obrażając). Naprawdę czuję, że się wykańczam. Jak nieprzespane noce mogę jakoś przetrwać, w końcu z czasem człowiek się przyzwyczaja do mniejszej ilości snu (hmm nie wiem jak jest z jego brakiem ;p), ale czy można przyzwyczaić się i przezwyciężyć przeraźliwy ból pleców? Dzisiejszą noc spędziłam w pozycji stojącej (z przerwami na karmienie) podskakując i kołysząc Malutką Czekoladkę, co by ulżyć jej w napadach kolkowych. Chyba nie muszę pisać, że moje plecy zostały nieźle nadwyrężone podczas tych czynności. Najgorsze jest to, że masaże nic nie dają. Co do samej kolki, niestety napady nasiliły się. Wypróbowałam już praktycznie wszystkiego, nie powiem ile mam już lekarstw na kolki dla niemowląt. Aktualnie testuję Delicol, kropelki podaję przed każdym karmieniem i mam wrażenie, że odrobinkę zmniejszają napady. W zanadrzu czekają zachwalane niemieckie krople SAB, które po pierwszej próbie nie pomogły (ale dam im jeszcze jedną szansę, w końcu nie można osądzać po jednym dniu), dlatego zakupiłam Delicol. Czopki przestały działać, ku mojej rozpaczy... Sama już nie wiem co stosować, żeby ulżyć w cierpieniach Bąbelkowi. Wypróbowałam nawet sposób karmienia polecany przez Hafiję, ale Synek w ogóle nie najadał się, bączki nie leciały, a Czekoladka była wyraźnie poddenerwowana całym procesem karmienia. Nie mówię, że nie będę dalej próbować, bo na pewno warto, ale nie dzisiaj. Moje plecy mi w tym przeszkadzają. Rany, już sama nie wiem czego wypróbować. Szukam winy w sobie, w moim sposobie jedzenia, ale nie znajduję niczego niepokojącego w swoim menu. Hmmm... chociaż? Może to jednak faktycznie ten nabiał? Dzisiaj znowu się poświęcam i odstawiam go w 100%. Trzymajcie kciuki, żebym w końcu znalazła jakiś sposób na ulżenie Bartusiowym cierpieniom.
***
Z rzeczy milszych. Wczoraj razem z Mamą wybrałyśmy się na pierwszy spacerek z Bartulkiem. Hihihi. Nie muszę pisać jaką radość sprawiło to zarówno mi, jak i Czekoladowej Babci :)))) Synek z zainteresowaniem obserwował świat spod budki wózeczka, usnął dopiero pod koniec naszej wyprawy :P Dzisiaj oczywiście będzie powtórka z rozrywki, tylko nie wiem czy dam radę sama z nim wyjść, być może wykorzystam ten czas na sen, a Bartulek pójdzie zwiedzać teren z Babcią. We will see.
Spostrzeżenia po pierwszym spacerze:
Spostrzeżenia po pierwszym spacerze:
- w moim mieście nie ma miejsc na przyjemne spacerowanie! (nie mogę się doczekać spacerków w Krakowie :D)
- chodniki są za proste (Bartuś lubi jak mu główka lata, idealnie sprawdzają się polskie drogi :D)
- grubsze rękawiczki i buciki wskazane
- czapeczka z daszkiem nie sprawdza się (spada na oczka, przez co Bartulek nie może swobodnie obserwować otaczającej go natury)
***
Muszę zacząć odciągać pokarm i go przechowywać. W końcu w poniedziałek wracam na uczelnię. Aaaa... boję się! Czy to normalne, że serce mi pęka na myśl zastąpienia na kilka godzin mojego cyca butlą? :( Jak to będzie? Ajajajaja.
http://www.tomiko.pl/8,tommee-tippee-butelka-antykolkowa-0-bisphenol-a.html
***