Tytuł postu miał być, prawie jak zawsze, po suahili. A jako, że dzisiaj chcę Was zabrać w krainę słodkości powiązaną z osobą witaaminki i candy, to zrozumiałym jest, że chciałam umieścić w temacie tłumaczenie słowa "candy". Nie chcąc znowu męczyć Męża pytaniami o tłumaczenie słów z polskiego na suahili udałam się z poradą do wujka Google, a właściwie do translatora. Wpisałam sobie magiczne słowo "candy" (w rubryce j.ang) i czekałam na tłumaczenie suahilskie. Haha, gdy je tylko ujrzałam, parsknęłam śmiechem i od razu, chcąc nie chcąc, pobiegłam do Dużej Czekoladki z zapytaniem czy, aby na pewno PIPI to są słodycze. Haha, no bo patrząc na to z perspektywy Polaka można sobie pomyśleć coś innego, a nie chciałabym, żeby ktokolwiek poczuł się urażony moim wpisem, a już na pewno nie sprawczyni dzisiejszej przemiłej niespodzianki. Tak, więc dzisiaj będzie typowo po polsku, a co :)
Ok, to tak tytułem wyjaśnienia tematu postu. A teraz przechodzimy do głównego wątku. Zabiorę Was w krainę przecudnych słodkości, które w dniu dzisiejszym przybyły do mnie od witaminki, koleżanki z bloga, u której wygrałam candy organizowane z okazji jej urodzin. Szczerze, zaskoczeniem było dla mnie wygrana, gdyż nie mam szczęścia w tego typu zabawach, ale ciesze się niesamowicie, że akurat do mnie trafiły te cudeńka. Ale dość pisania... napawajcie oczy tymi skarbami, które poprawiły mi humor na tyle skutecznie, że do końca dnia nic nie jest mi w stanie go zepsuć (nawet brak wiedzy na piątkowy egzamin). Tak, więc zapraszam:
Szkoda, że nie mam fotki banana, który pojawił się na mojej twarzy po ujrzeniu kuriera z tą oto "paczuszką".
Na szczęście zachowałam resztki rozumu i zdążyłam cyknąć fotkę przed wypakowaniem z niej prezentów :))
A muszę przyznać, że nie było to łatwe. Nie mogłam się doczekać, by zobaczyć co takiego pięknego kryje ten idealnie zapakowany pakunek.
Oto co znajdowało się w środku - termometr zdobiony przez witaaminke :))) Ma dziewczyna talent, co nie? Ale to nie koniec słodkości. Oglądajcie dalej :)))
Oto zamknięte pudełeczko, z uroczą biedroneczką, a środku... ;>
TADAM! Przydaśki wszelakie :)))) Aż mnie korci, żeby samej stworzyć coś fajnego i zorganizować candy na swoim blogu :D Na przykład coś równie pięknego (oczywiście autorką wciąż jest witaminka):
Ale, ale... to jeszcze nie koniec niespodzianek!
Do kartek dołączony był jeszcze przesłodki ołówek-konik :)))))
I kolejny pakuneczek - akurat o nim wiedziałam, byłam przekonana, że to jest moja wygrana. Świeczniczki, w których zakochał się mój Mąż. Kolory oczywiście czarno-białe, w końcu taka z nas para hahaha xDD
Będą jak znalazł do naszego przyszłego mieszkanka :)))) Już mam wizję na ich miejsce w naszej sypialni hihihi. Muszę przyznać, że zapach tych wkładów jest przeboski! Mmm...
No, ale skoro piszemy o słodkościach, to i ich nie mogło zabraknąć w naszej paczuszce. Tylko spójrzcie czym moja droga koleżanka z bloga mnie kusiła ;)))
Haha, w sekrecie powiem Wam, że w tej chwili praktycznie nic z nich nie zostało. Rozdzieliłam je sprawiedliwie pomiędzy wszystkich obecnych domowników :))) Czekoladowy Dziadek dostał kisiel truskawkowy (wielki ich maniak btw;)), Babcia Czekoladki dostała Kopiko (z kolei maniaczka kawy), a cóż mogła dostać Duża Czekoladka? Ano Czekoladkę haha xDD Tak, więc jak widać, candy uszczęśliwiło wszystkich :) A co dla mnie? Przepiękny kubek w kotki :))) (chociaż wyczuwam oddech Czekoladowej Babci na moich plecach haha).
A teraz coś naprawdę, ale to naprawdę przepięknego. Po prostu oniemiałam z zachwytu jak to zobaczyłam. Witaminko moja kochana, zrobiłaś mi naprawdę niespodziankę, aż żałuję, że ślub mam za sobą ;). Same popatrzcie:
Zwróćcie uwagę na ten woreczek! Normalnie obłęd! Poczułam się jak w średniowieczu, gdy noszono w takiej sakiewce złote dukaty :)))) Dziwne skojarzenie? Kolczyki, które znajdowały się w środku wywołały prawie, że rycerską bitwę haha w wykonaniu moim i Mamy ;))) A zaprawdę powiadam Wam, było o co walczyć ;]
Dacie wiarę, że autorka obawiała się, że żadna z rzeczy nie przypadnie mi do gustu? :P Powiem Wam szczerze, że sama nie wiem, która rzecz podoba mi się najbardziej. Na dokładkę pokazuję jeszcze naszyjnik, który również znajdował się w moim niespodziankowym "kuferku"
A wiecie co jest najfajniejsze? Witaminka dołączyła do paczki własnoręcznie napisany list. (widoczny na fotce powyżej). I chyba to mnie najbardziej ujęło. Nie pamiętam kiedy ostatni raz dostałam od kogoś prawdziwy list. Uważam, że jest to cudowna tradycja, którą powinno się podtrzymywać. Niestety komputery i komórki bardzo szybko wysyłają listy do lamusa, a szkoda...
Muszę przyznać, że biorąc udział w candy organizowanym na blogu artystycznym witaminki w życiu nie spodziewałam się, że po pierwsze uda mi się cokolwiek wygrać, a po drugie, że nagroda będzie tak obfita. Toż to normalnie rozpusta w biały dzień. Róg obfitości (wybaczcie, nauka historii źle na mnie wpływa), pudełeczko bez dna ;) Kochana moja, nawet nie wiem co napisać, jak podziękować za te słodkości. Jesteś wzorem dla innych candytwórców, postawiłaś tak wysoko poprzeczkę, że nie wiem czy komukolwiek uda się ją pobić. DZIĘKUJĘ w imieniu całej rodziny. Zrobiłaś nam super niespodziankę, naprawdę. I pomyśleć, że to Ty miałaś urodziny, a to my dostaliśmy taki prezent... Głupio mi :o
Chyba rozumiecie, że musiałam dać tutaj ten wpis. Normalnie jestem pod wrażeniem tej niespodzianki. Polecam wszystkim na przyszłość candy organizowane na blogu witaminki ;))))
***