Nie ma piękniejszego uczucia, niż zaraz po wyjściu z samochodu usłyszeć dobrze znaną piosenkę afrykańską "Jambo, jambo bwana...". Ach. Normalnie miód na moje uszy. I nie pomyślcie sobie, że jestem jakąś afromaniaczką, Broń Panie Boże, ale czasami lubię poczuć powiew Afryki. Tak jak dzisiaj. Powitanie po suahili to naprawdę miła odmiana. Normalnie Tanzania w Polsce. Chociaż... Powinnam raczej napisać Afryka w Polsce. Bo do czynienia mieliśmy z mieszanką senegalsko-kongijsko-kenijsko-kameruńsko-tanzańską. Ale może od początku. Wczoraj zapowiadałam Wam, że wybieramy się w afrykańskie klimaty. Część z Was obstawiała morze, a tu niespodzianka, zupełnie inny całkiem suchy kierunek - nasza unikatowa na skalę europejską Pustynia Błędowska. A na niej... afrykańskie klimaty za sprawą corocznych Pustynnych Miraży :)
Czekoladka na widok tak dużej ilości piasku, od razu chciał pobiec w głąb pustyni (która niestety jest nią tylko z nazwy, ale wierzę, że wkrótce to się zmieni :)). Duże wrażenie zrobił na nim także latający wehikuł, który huczał i buczał tuż nad naszymi głowami.
Bartunek podziwiał latającą paralotnię z otwartą buzią. Hehe, żałuję, że nie zrobiłam mu fotki, bo było by się z czego pośmiać na stare lata :P
Tak jak wspominałam na samym początku, w ten weekend pustynia opanowana została przez przybyszów z gorącej Afryki, którzy zabawiali zgromadzoną publiczność. Były tańce afrykańskie, potrząsanie dupeczką i rękami...
... a także mnóstwo bębnów i etnicznej muzyki. Czekoladka tak się wczuł w klimat, że sam z nieprzymuszonej woli wskoczył na parkiet i rytmicznie podrygiwał. Gdyby tylko Mama lub Babcia były bardziej muzykalne, Bartunia bez dwóch zdań pokazałby na czym polega prawdziwe afrykańskie potrząsanie dupeczką.
Tuż obok muzyków z Krakowa, można było zaopatrzyć się w afrykańskie gadżety, które wykonywane były przez Czekoladowych Wujków.
Czekoladka, z racji tego, że w jego żyłach płynie afrykańska krew, dostał prezent od Wujka z Kenii - malutką bransoletkę (hehe, którą w mig rozerwał, ale to się wytnie).
W ogóle nasz Czekoladowy Simba robił furorę wśród Wujków, którzy machali
do niego ze sceny i energicznie go pozdrawiali. Pragnę wyjaśnić, że
wśród Afrykańczyków mieszkających w Polsce, panuje taki zwyczaj, że
wszyscy Ciemnoskórzy, nie ważne, czy się znają, czy nie, zawsze się
pozdrawiają. Podobnie jest z Mulatkami, każdy Ciemnoskóry z wujowskim
uśmiechem przywita swojego małego kolegę :))) I to jest cudowne. Bardzo,
ale to bardzo zależy mi na podtrzymywaniu takich znajomości, tym bardziej, że wszyscy znali mojego Męża :P Chcę, żeby
Synek wiedział, skąd są jego korzenie i był z nich dumny! :)))) Dlatego
za punkt honoru postawiłam sobie zabieranie Czekoladki na spotkania
afrykańskie i przeróżne festiwale etniczne. Wśród nich Bartunek może poczuć się jak wśród swoich :)
Wiecie, że te malowidła zostały wykonane przez "zwykłych" Afrykańczyków. Normalnie cudo!!! :) Nie wykluczone, że wydrukuję sobie to zdjęcie i powieszę na ścianie, tak mi się spodobało. Mają ludzie talenty, oj mają <3
Hihihi, a na zakończenie kucyk, który zupełnie nie pasował do tematyki Afryki, ale był uroczy. A właściwie były urocze, bo były trzy... 3 miesięczny kucorek i jego Mama z dzidziusiem w brzuszku :))))
Tak jak wspominałam, zależy mi na wychowywaniu Czekoladki w świadomości, że jego korzenie są także w Tanzanii, dlatego chcę, żeby miał jak najwięcej styczności z kulturą afrykańską.
Niech się budzi w nim
Afryka! :D
Was także do tego zachęcam, naprawdę warto poznawać inne kultury, które swoim bogactwem potrafią zachwycić każdego.
***