wtorek, 11 stycznia 2011

♥ Bo teraz serca mam dwa...♥

Przepraszam, że odzywam się dopiero teraz, ale wczoraj nie miałam za bardzo siły i czasu, Mój Ukochany został z nami więc chcieliśmy się napawać tymi cennymi chwilami spędzonymi we trójkę. Jak się domyślacie nie jestem też na bieżąco z Waszymi wpisami na blogach, ani z komentarzami, ale postaram się to jak najszybciej nadrobić (chociaż jest tego sporo ;p, za co nie omieszkam podziękować :*).
Ok, ok... przechodzę do najważniejszej kwestii, czyli relacji z Naszej pierwszej wspólnej wizyty u lekarza. 

Od rana byłam nieźle zestresowana tą całą wizytą, zresztą zawsze przed "spotkaniem" z Synkiem mam nie lada stres i obawy o jego zdrowie. Starałam się zająć bądź czym, żeby nie myśleć o tym ile jeszcze czasu dzieli mnie od tych stresujących, aczkolwiek pięknych chwil. Pojeździłam na rowerku, zrobiłam pilates, potem wymachy nóg, wykąpałam się (+wszystkie sprawy czysto higieniczne ;p), nawet próbowałam skupić się na nauce, ale z marnym skutkiem. Pojechałam na uczelnię, szybko napisałam kolokwium (ech...), wróciłam do galerii (tutaj małe zakupki w Rossmanie) i czekałam na Dużą Czekoladkę. Przyjechaliśmy do mnie do domku, A. wszamał co nieco, ja wzięłam kąpiel, zjadłam malutkiego banana (hehehe, w ten oto chytry sposób chciałam przechytrzyć wagę u pana doktora, właściwie nic nie chciałam jeść, ale kiszki tak mi grały marsza, że zjadłam tego banana ;p). Braciszek "podrzucił" Nas do centrum, ustawiliśmy się w kolejce do gabinetu (przed nami były 3 osoby). Podczas tych oczekiwań mój żołądek odgrywał symfonię rodem z Beethovena, ale twardo nie chciałam nic zjeść ;p W końcu przyszła nasza kolej - weszłam sama, co by "uprzedzić" doktora, że przyszłam z Dużą Czekoladką. Lekarz wyglądał na bardziej zainteresowanego rychłym spotkaniem z moim Ukochanym niż moimi wynikami badań ;p, które nota bene nie okazały się tak złe jak myślałam. Doktor powiedział, że takie wyniki są w normie przy ciąży i, że mam się niczym nie stresować. Przepisał mi żelazo i witaminy dla kobiet w ciąży, a potem wskazał na to okropne coś na podłodze. W pośpiechu zdjęłam buty, wskoczyłam na tą okropną wagę, nieśmiało spojrzałam na wskazówkę a tu.... o dziwo dobry wynik. Przytyłam niecałe 2kg w ciągu tych 5 tygodni (a dzisiaj rano waga wskazywała nawet jeszcze mniej :)). Po tym miłym zaskoczeniu przyszedł czas na zawołanie mojej Czekoladki. Położyłam się na łóżeczku, a doktor standardowo "pomaział" mi brzuszek tym preparatem do usg (nigdy nie wiem jak to się nazywa hehe ;p). Oględziny Naszego Synka zaczęły się od główki (moja reakcja - Matko Boska, jaka duża głowa!!!!), potem naszym oczom ukazały się powieki, źrenice, cudnie otwarte oczka, dziurki od nosa, wargi, żebra, rączki, nóżki, potem posłuchaliśmy bicia serca Naszej Czekoladki (tudum tudum tudum tudum ). W skrócie - Synek jest zdrowiutki jak rybka, waży 1870 g, wg lekarza jest bardzo rozwinięty jak na ten tydzień, a więc może się okazać, że urodzę wcześniej, ilość wód płodowych idealna, łożysko bdb, a Synek patrzy na świat do góry nogami ;p 
Najpiękniejszy moment to oglądanie Naszego Małego Bezwstydnika ;p Jak to mój A. skomentował: "Widziałem jajko!" a nawet dwa, a pomiędzy nimi wiadomo co hehehe ;p Także Nasz Synek jest 100% facetem i żadne niespodzianki nie wchodzą w grę ;p
W trakcie badania zrobiło mi się słabo, więc na chwilkę musiałam przerzucić moje "ciałko" na bok, na szczęście nie przeszkadzało to w dalszym oglądaniu Synka. Mała Najpiękniejsza Czekoladka mniej więcej ułożona jest tak w swoim mieszkanku (tak, tak wiem, Picasso to ze mnie nie jest ;p):

Teraz stało się wszystko jasne, dlaczego tak upodobał sobie moje prawe żebro ;p Po prostu to jest sąsiad jego malutkich stópek ;p Synek ułożony jest po lewej stronie, nóżki i rączki ma po prawej  (stąd te mocne kuksańce po tej stronie), a główkę ma na dole :)))))))
A. od momentu zapoznania się z dokładnym położeniem poszczególnych części ciała całuje każde miejsce mówiąc: "Teraz dupka, a teraz główka, a teraz plecki, rączki i nóżki...". Jest niesamowity. Moje Kochane Mpenzi! :)))) Po badaniu, zaczęły się rozmowy o Tanzanii, o owocach w Tanzanii i o... tadam WSPÓLNYM PORODZIE! Ku mojemu zaskoczeniu na pytanie lekarza odnośnie towarzyszenia A. przy narodzinach, odpowiedział, że chce być. Ja oczy jak 5 zł... udaję, że jego odp. w ogóle mnie nie zaskoczyła, ale w duszy sobie myślę: No to mamy do pogadania ;p Doktor zadowolony, że będzie miał takiego towarzysza na porodówce, z rozpędu życzył nam "udanego porodu". Hola, hola... chyba troszkę się zagalopowaliście drodzy Panowie! Ja jeszcze nie rodzę. I'm not ready ;p!
Po wyjściu, ja oczywiście kułam żelazo póki gorące i kontynuowałam wątek porodu rodzinnego i wiecie co?
A. zadecydował, że chce mi towarzyszyć. A więc najprawdopodobniej pępowina mojej Małej Czekoladki zostanie przecięta przez Dużą Czekoladkę!

A teraz pokrótce odpowiedzi mojego lekarza na moje pytania:
~wysypka - "proszę się tym nie przejmować, jeżeli pojawiła się tylko raz wieczorem i zniknęła po obudzeniu to proszę się nie stresować"
~aspargin - "nie musi go pani cały czas brać, tylko jak zajdzie taka potrzeba, na razie może pani odstawić tabletki"
~zbyt aktywny Bobek - "dobrze, że mówi pani, że jest aktywny. problem pojawia się wtedy, gdy przestaje pani czuć Synka na bardzo długo. w pani Synka przypadku wszystko jest w normie, taki ma temperament ;p"
~waga Bobka  - "właśnie to wyliczamy - ooo, jaki Duży Chłopak - 1870g"

To chyba tyle. Oczywiście odpowiedzi są pisane z pamięci, więc mogą się różnić od podanych przez lekarza. Wiadomo, fachowiec używa fachowych sformułowań ;pa ja je sobie tłumaczę "na polski" ;p

Nie powiem, kamień spadł mi z serca, że u Mojego Małego-Wielkiego Szczęścia wszystko ok :))))
Od razu humor jest 100000 razy lepszy, a sumienie spokojniejsze.

Brawa dla tych którzy dotrwali do końca :)))) 

***
Wczorajsza aktywność fizyczna:
~rowerek stacjonarny - 20 km v
~pilates v
~wymachy nóg v

Dzisiejsza aktywność fiz:
~rowerek stacjonarny - 25 km (1h) v
~pilates v
~wymachy nóg v


***
Moja Ukochana Monia urodziła prześliczną egipską Księżniczkę! Gratulacje! Już wiem z kim będę swatać mojego Synka hehehe :) Zdrówka dla Was!!!! Nie mogę się doczekać Naszego wspólnego wypadu z wózeczkami :))))))))))))

***
Żeby nie było, że się zgłosiłam do konkursu, a nawet nie wspomnę o tym we wpisie. Nie liczę na nic, więc nawet nie namawiam. Buźka :*


Ten blog bierze udział w konkursie Blog Roku 2010 w kategorii Ja i moje życie
Jeśli chcesz oddać na niego głos, wyślij SMS o treści A00112 na numer 7122. Koszt SMS, to 1,23 zł brutto.


***

9 komentarzy:

  1. Jak się cieszę, że Bob zdrowy, aj super, ale zdrówka mu życze, nie zaszkodzi, no i mamusi ;* co do wspólnego porodu, hehe jakbyś wykrakała zmianę decyzji u A :) w sumie to dobrze, myśle, że jak zobaczył Synia, pomyślał, że chce być przy jego pierwszym spojrzeniu na świat, pierwszym krzyku itd ;) ciesz się Kochana, że Twój mężczyzna chce Cię wspierać ;* buziaki i dużo zdrówka Kochana :** trzymajcie się dzielnie :** ps brzuszek cudo :) i rozczulają mnie Twoje wpisy ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. dotrwałam do końca!!! :D

    Przede wszystkim... podziwiam Cię za to, że wytrzymałaś tyle czasu bez jedzenia, "na bananie"! Ja od razu po wstaniu z łóżka muszę zajrzeć do lodówki. A jak jestem głodna i nie mam nic pod ręką do zjedzenia - oj, tragedia! Kierunek -> WC.

    Bobas faktycznie, dość duży jak na "swój wiek". Kochana, ale to ja miałam iść na porodówkę pierwsza... Żeby się nie okazało, że to Ty będziesz mi opowiadała swoje wrażenia, a nie ja Tobie! Ja pierwsza, ok? Gratuluję też 2 kg w trakcie 5 tygodni... W tym świąteczne obżarstwo. Brawo!

    Chyba muszę wziąć z Ciebie przykład i zacząć ćwiczyć. Płytkę z ćwiczeniami przygotowującymi do porodu mam (w końcu wygrałam :D), tylko jakoś motywacji brakuje... Wciąż wydaje mi się, że jeszcze tyle czasu przede mną.

    I jeszcze jedne gratulacje należą się Dużemu Czekoladowi :) Obecność przy porodzie... Sama zobaczysz, jeszcze będziesz mu dziękowała za tą decyzję. Obecność najbliższej osoby w trudnych chwilach jest bardzo ważna.

    Uściski dla całej czekoladkowej trójki:)
    mama Ziarenka

    OdpowiedzUsuń
  3. i jeśli wytrwałaś do końca mojego komentarza - kolejne gratulacje :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Super :) Cieszę się, że wszystko u Was dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja wytrwałam bez problemu :-)Bo było niezmiernie ciekawie :-)Jednym słowem moje kciuki pomogły. Cieszę się, że wzystko świetnie. U mnie dokładnie tak samo. A tak się martwiłyśmy, pamiętasz? ;-)I BAAAAAAARDZO się cieszę, że będziecie rodzić razem;-) Wiedziałam, że w głębi serca bardzo tego chciałaś bohaterko Ty nasza :-)
    Całusek!

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja mam do tego refleksję, że przy takim samozaparciu do aktywności fizycznej urodzisz w trymiga, więc te lęki sprzed paru notek zupełnie niepotrzebne! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bez zastanowienia oddałam głos i jak będziesz się przypominać oddam i następne;) Bo tak mi przyjemnie czytać Twoje wpisy i jestem ciekawa jak to u mnie będzie wyglądało ;p też mi się tak zmieni myślenie o 180 stopni? Oczywiście narazie nie planuję dzidzi i nawet nie czuję ani instynktu ani gotowości, ale jeśli kiedyś przyjdzie ten moment to już wiem, że będą to piękne chwile;)
    I super, ze Twój chłopak zdrowy i silny, to chyba po Tatusiu co? ;p życzę Ci jak zawsze dużo czekoladowego szczęścia;) Buziaki;)
    LastHope;)

    OdpowiedzUsuń
  9. :) No i wspaniale, że wszystko bdb ;) o NoSpie nie wiedziałam, ale właściwie nie biorę, może ze 3 razy w ciąży, więc mnie raczej problem nie dotyczy. A poród rodzinny, my chcemy, tylko mam nadzieję, że wszystko wyjdzie, tzn. T zdąży dojechać na czas :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)