O rany. Ten dzień na długo zostanie w mojej pamięci :) Wstaliśmy odrobinę później niż normalnie, ale nie ma się co dziwić, dzień wcześniej spędziliśmy miły wieczór w towarzystwie naszych gospodarzy. Wspólnie urządziliśmy grilla z kiełbaskami i winkiem. Naprawdę miły czas :) Wiem, że już to pisałam, ale powtórzę to jeszcze raz - trafiliśmy naprawdę na bardzo przyjaznych i wartościowych ludzi. Z całego serca polecam każdemu, kto tylko jest w okolicy Billund. Sama wiem, że jeszcze tu wrócę z moją rodzinką. Tym razem na dwudniowe szaleństwo w Legolandzie (tak bawiliśmy się dzień wcześniej w krainie LEGO).
czwartek, 20 czerwca 2019
wtorek, 18 czerwca 2019
Czekoladka w świecie LEGO, dzień 2: LEGOLAND Billund.
W końcu nastał ten dzień! :) Po 11 latach znowu przekroczyłam tę pamiętną bramę - bramę LEGOLANDU. Nie wiem, dla kogo był to ważniejszy dzień - dla mnie, czy dla Małej Czekoladki. Dla niego dopiero tworzyły się wspomnienia, a dla mnie był to swego rodzaju wehikuł czasu :) Teraz opisując ten cały dzień, sama nie mogę uwierzyć, że udało mi się to wszystko tak fajnie zorganizować. Od ponad dwóch lat obiecywałam Bartusiowi taką wycieczkę i w końcu się udało :)
(zobacz, gdzie spaliśmy w Billund i jak bawiliśmy się dnia poprzedniego w Lalandii :))
(zobacz, gdzie spaliśmy w Billund i jak bawiliśmy się dnia poprzedniego w Lalandii :))
Do parku podjechaliśmy chwilę przed godziną 10:00. To właśnie od tej godziny otwarty jest LEGOLAND. Tuż przed wejściem szybkie sprawdzenie bagaży (tak, tak, przed wejściem każda osoba z plecakiem/torebką powinna pokazać jego zawartość i potwierdzić, że nie ma przy sobie żadnego ostrego narzędzia) i w końcu można cieszyć się tym magicznym powrotem do dzieciństwa :)
W głowie miałam przebłyski z wycieczki szkolnej, z każdym krokiem przypominałam sobie coraz więcej. Aż się łezka w oku zakręciła :)
W głowie miałam przebłyski z wycieczki szkolnej, z każdym krokiem przypominałam sobie coraz więcej. Aż się łezka w oku zakręciła :)
sobota, 15 czerwca 2019
Czekoladka w świecie LEGO, dzień 1: Lalandia Billund :)
W głowie mam tyle myśli, tyle wspomnień, że sama nie wiem od czego zacząć. Mądrzy ludzie mówią, że najlepiej zaczyna się... od początku. Tak też uczynię ;)
Dawno, dawno temu, gdy byłam małą dziewczynką. Ekhm. Żart ;) Co prawda, mogłabym opisać, jak to miałam +/- 11 lat i byłam w Legolandzie i obiecałam sobie wtedy, że wrócę w to miejsce, ale nie chcę Was zanudzać :) Jedyne co chciałam tutaj napisać, to to, że nasz wyjazd był mini prezentem z okazji Dnia Dziecka/Dnia Mamy/Dnia Taty + rocznicy ślubu. Hehe, full pakiet ;) A jakże. Jak się bawić, to się bawić :)
Lot do Billund mieliśmy zaplanowany na 19:40. Pech chciał, że wcześniejszy lot był lekko opóźniony, co rzutowało na naszą podróż. Tym sposobem spędziliśmy dodatkową godzinę na krakowskim lotnisku, ale nie wpływało to zbytnio na nasze humory :)
Sam lot minął nam całkiem spokojnie. W Billund pojawiliśmy się mniej więcej o 22:30. Na miejscu czekał na nas nasz gospodarz Daniel z karteczką z moim imieniem (oczywiście zachowałam ją na pamiątkę :)). Normalnie scena jak z filmu :) Już ten widok, był zapowiedzią fajnej przyjaźni między moją rodziną, a rodziną Daniela.
Noc spędziliśmy w naszym wynajętym Airbnb w przepięknej okolicy Billund. Było to moje pierwsze doświadczenie z tego typu noclegiem. Nie będę ukrywać, miałam wielkie obawy, czy taki rodzaj noclegu sprawdzi się w naszym przypadku, ale muszę przyznać, że już po 15 minutach byliśmy pewni, że był to strzał w 10!