Ciężko być obcokrajowcem w Polsce. Zapewne tak samo ciężko, jak Polakowi w Tanzanii, Egipcie, Etiopii, czy innym kraju. Nie wypowiadam się o innych krajach, bo nie mam o tym zielonego pojęcia. Od zawsze mieszkam w Polsce, ale od niedawna mam do czynienia w obcokrajowcami. Właściwie dopiero w momencie poznania mojego Męża, zaczęłam na poważnie dostrzegać problemy obcokrajowców w naszym kraju. Nie chodzi mi tutaj tylko o różnice kulturowe, ale przede wszystkim o samotność wśród ludzi. To dlatego większość przyjezdnych od samego początku trzyma się razem. Tak, jak mój Mąż i jego znajomi z Tanzanii. Gdziekolwiek by nie pojechał, gdziekolwiek by nie chciał przenocować, a wie, że w danym mieście jest jakiś Tanzańczyk/Zambijczyk, może być pewien, że właśnie ma zapewniony nocleg. Nie jest to tylko czcze gadanie - była sytuacja, że Duża Czekoladka musiał wyjechać do Łodzi - teoretycznie nikogo tam nie zna, a w praktyce wszystkich Tanzańczyków. I tak, bez najmniejszego problemu od razu znalazł miejsce do spania. Afrykańczycy mają jakąś dziwną {bardzo fajną zresztą} umiejętność trzymania się razem. Wiadomo, że są podziały na wschód i zachód, północ i południe. Nigeryjczycy trzymają się z Nigeryjczykami, Angolczycy z ludźmi z Angoli, a Tanzańczycy w większości z krajami wschodnimi Afryki. Ale w momencie, gdy spotkają się na ulicy, zawsze jeden do drugiego powie cześć i zagada. Tak, jakby łączył ich kolor skóry. Hehe w sumie to zrozumiałe - w białym społeczeństwie, jakoś tak raźniej zobaczyć 'swojego, czarnego'.
Dlaczego o tym wspominam? Otóż na moim osiedlu, tuż na przeciwko mieszka Egipcjanin ze swoją partnerką. Poznaliśmy się, gdy jeszcze Duża Czekoladka był w Polsce. Jestem przekonana, że to właśnie 'więź obcokrajowców', tak nas do siebie 'zbliżyła'. Teraz po wylocie Męża, byłam pewna, że ta więź osłabnie - w końcu ja jestem biała, czyli tubylcza, więc teoretycznie na zwykłym hello powinno się skończyć. Ale się nie skończyło. Ostatnio spacerując sobie z Małą Czekoladką usłyszałam wołanie z balkonu. To właśnie pan Egipcjanin witał się z nami po angielsku oraz zapraszał nas na ciasteczka. Stwierdził, że 'my Afrykańczycy powinniśmy się trzymać razem'. Grzecznie odmówiłam - po pierwsze byliśmy cali brudni od piasku, po drugie czułabym się niezręcznie sama w towarzystwie starszego obcego mężczyzny. Moje obawy okazały się niesłuszne - za chwilę na balkon wyszła partnerka {Polka} tego pana i również zapraszała nas na ciasteczka. Tym razem również odmówiłam {dalej byliśmy cali w piachu :D} i podziękowałam za zaproszenie. Myślałam, że temat jest zamknięty, a tu następnego dnia, nagle za moimi plecami pojawił się ten sam pan i pani z ... ciasteczkami dla Czekoladki i jego Mamy. Nie ukrywam, że byłam mega zaskoczona. Niby jestem otwartą osobą, sporo rozmawiam z obcymi, ale takie zachowanie wydało mi się naprawdę dziwne ;p No właśnie - tu wychodzi moja kultura - my Polacy, jesteśmy bardzo zamkniętym narodem i podchodzimy do wielu spraw z wielkim dystansem. Oczywiście ładnie podziękowałam za ciastka i wsłuchiwałam się w słowa, że w końcu my Afrykańczycy powinniśmy się trzymać razem. Ekhm... No i teraz pytanie do samej siebie - czy ja, będąc matką pół-Tanzańczyka i żoną Tanzańczyka, też już jestem Tanzanką? :)
***
jesteś półtanzanką ;)
OdpowiedzUsuńHeh czarnoskórzy faktycznie trzymają się razem ;) Mój to nawet jak do Danii czy Norwegii wyjedzie, to tez tam zawsze znajdzie miejscówkę :) I tak samo jak idzie ulicą i mijamy się z czarnoskórym, to mówią sobie 'cześć' mimo, że się nie znają.
OdpowiedzUsuńHeh ja obstawiam 3/4 Tanzanki ;)
Wpadłam tu przypadkiem, ale zostaję :-) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMhm, to ciekawe czemu uwazasz,ze tak ciezko jest w PL zyc obcokrajowcom, bo ani mojej przesiedlonej tutaj latynoskiej rodzinie ani innym obcokrajowcom w naszym miescie (a znam ich dosc wielu, bo realizuje pewien projekt z imigracja zwiazany) wcale nie jest ciezko. Wrecz przeciwnie- kazdy ma dosyc latwa prace (zazwyczaj uczenie hiszpanskiego, uwielbiany ostatnimi laty przez Polakow, lub portugalskiego jesli to Brazylijczyk/ka ), lekcje salsy, merengue, lekcje tanga, lekcje wszelkich innych lokalnych ale globalnych przez swa popularnosc tancow/wszelkich innych umiejetnosci .
OdpowiedzUsuńnikt ze znanych obcokrajowcow z krajow tzw "trzeciego swiata" nie chce tam nigdy wracac- do biedy, niepewnosci, strachu, braku perspektyw- i zawsze wyraza radosc z bycia w PL.
Ja tez, po wielu latach w latynoameryce, bardzo sobie cenie spokoj i ład panujacy w PL w porownaniu z latynoskim chlewem.
Urzedy migracyjne tez sa bardzo przyjazne, nie mielismy problemu z legalizachja pobytu i z jego przedluzaniem, z legalna praca,papierami dziecka (nie urodzilo sie tutaj), potem ze slubem z normalnym zyciem. Widze tez,ze jezyk polski wcale nie jest trudny- maz opanowal go w dwa lata na tyle dobrze,ze tlumaczy np teksty literackie .
podobnie inni obcokrajowcy, zazwyczaj po 2-3 latach komunikuja sie juz samodzielnie.
inna rzecz, ktora rozni latynosow od przybyszy z czarnego lądu to fakt, ze nie trzymaja sie raczej razem az tak bardzo, jak to jest w przypadku opisywanych przez Ciebie Afrykańczyków . Owszem, w danym miescie znaja sie, maja np ulubione bary czy inne miejsca spotkan, ale sa to raczej sporadyczne kontakty. Choc czesto raczej zyczliwe, ale polegajace raczej na poradach praktycznych czy jakichs przyslugach ale zawsze chocby symbolicznie platnych. Nocowanie kogos wchodzi w gre tylko jesli jest z tego samego kraju i np.prowincji. Przez dziwny sentyment. Ale bycie tej samej rasy absolutnie nie ma znaczenia. Zwlaszcza,ze np. Argentynczyk nie lubi Peruwianczyka, Chilijczyka,Meksykanina, Chilijczyk nie lubi Boliwijczyka, Boliwijczyk nie lubi Argentynczyka , mieszkancy Nikaragui nie znosza tych Costa Rica i Hondurasu a tych z Salvadoru wysmiewaja, ci z Salvadoru nie lubia tych z Costa rica,ci zas z Kolumbii tych z Nikaragui i tak dalej, i tak dalej. Za duzo stereotypow i zaszlych antypatii, choc wydaja sie czesto strasznie glupie :)
Dzieki jednak tym luznym relacjom w ramach swojej rasy-moim zdaniem i zdaniem wielu osob -latynosi w PL latwiej sie zintegrowali, poznali kulture PL i język przede wszytskim, jeszcze bardziej otwierajac sobie np. rynek pracy. pozdrawiam serdecznie z wro i dziekuje za inspirujace notki! L
Hej, na wstępie serdecznie dziękuję za przybliżenie innego punktu widzenia :) Pisząc o trudnościach, miałam bardziej na myśli radzenie sobie z samotnością, byciem z dala od swojej rodziny. Myślę, że właśnie stąd ta chęć 'trzymania się razem z innymi obcokrajowcami', ale jak widać po Waszym przykładzie, nie zawsze tak jest. Ja opisuję to, co ja dostrzegam, nie mówię, że tak jest w każdym przypadku. Co to, to nie :)
UsuńCo do urzędów, legalizacji pobytu, to u nas i u znajomych też jest podobnie - nie mamy żadnych problemów z tym związanych :) Na szczęście.
Pozdrawiam :)
Troche tak. Mnie maz nazywa 'polish nigro' albo 'polish gambian' :-D
OdpowiedzUsuń