sobota, 17 września 2011

Mfalme na mfalmes.

Ok. Na wstępie prostuję - tak, opis jest w języku suahili, nie, w j.suahili nie występuje słowo mfalmes ;) Po prostu tak jest mi łatwiej nazywać siebie i Simbę :) On jest królem (j.suahili - mfalme), a jako, że nie znałam określenia na królową (Mąż nie chciał mi udzielić tej informacji, a mnie samej nie chciało się sprawdzać w translatorze) to wymyśliłam sobie swoje określenie :))) Tak więc, teraz istniejemy jako jedność - mfalme na mfalmes :) Od kilku dni Czekoladka ma problem z samotnym zasypianiem. Idealnym dla niego jest spanie blisko Mamy, dosłownie nos w nos. Ja sama oczywiście nie narzekam. Gdy tak leżymy zawsze powtarzam do Męża w suahili - "Tunapendana kila mmoja", co oznacza, że kochamy się nawzajem. I tak śpimy sobie jak ten król z królową :)))) Uwielbiam te nasze wspólne chwile (mój kręgosłup mniej, bo decydując się na spanie z królem, podejmuję wyzwanie spania w jednej pozycji :P). Leżymy sobie tak przytuleni, czuję jego oddech na swojej brodzie i ruch smoczka na ustach. Po prostu jest to tak niesamowite, że aż czasami nie mogę się opanować przed mocnym przytuleniem mojego Bobusia. Czuję jakbyśmy znowu byli tak blisko siebie, jak to miało miejsce w ciąży. Stykamy się brzuszkami i oddychamy równym tempem. Ach. Cudowna sprawa. Ta bliskość pozwala mi jeszcze bardziej cieszyć się z macierzyństwa. Jakiś czas temu czytałam artykuł o Orlandzie Bloom'ie, który wypowiadał się, że kocha zapach swojego synka. Boże. Jak ja go doskonale rozumiem. Nie ma chyba piękniejszego zapachu na ziemi, jak słodki oddech dziecka. Kocham każdą część jego ciała i nic co Bobusiowe nie jest mi obce hehe. Jest po prostu idealny. Co ciekawe, od kilku dni Bartuś całkowicie zmienił sposób zasypiania, jak na rękach może sobie poleżeć, popatrzeć na świat z pozycji półleżącej, tak w sen zapada dopiero po położeniu na poduszeczkę i przytulenie się Mamy. Rozkoszne i ekhm... wygodne ;) Dzięki Ci Synu, za odciążenie mojej łopatki. :))) W takim śnie na jawie sobie żyję... i proszę mnie nie budzić :))))



PS. od dziś zaczynam intensywny kurs suahili. Fajnie będzie móc wpisać w cv znajomość innego języka niż te europejskie :-) Wish me luuuck :) Co więcej? Powracam do ćwiczeń, bo wstyd się przyznać, ale od ślubu ćwiczyłam może z 2 razy!

***

7 komentarzy:

  1. Achhh cudowna sprawa z Bartusiem. Aż zazdroszczę ;) uwielbiam zapach niemowlaków :) na praktykach na położnictwie oopiekowałam się dzieciaczkami, niektórym trzeba bylo dać wiecej miłości, ponieważ matki albo zostawialy dzieci, albo były w szoku poporodowym i nie zajmowały się maleństwem, także przytulając dzieciaczka czulam jego słodki zapach :)

    tez chciałabym znaleźć kurs języka suahili, ponieważ nauka samemu idzie mi ciężko. Po prostu ciężko mi się zmobilizować i nie mobilizuje mnie nawet bliska data powrotu G. ;)

    Ciężej tez idą mi ćwiczenia. Brzuszki robię codziennie, ale orbitrek troszkę się kurzy... Trzeba to zmienić.

    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja zaczynam przygodę ze wspólnym sypianiem... do tej pory spaliśmy osobno ale teraz zrobił się taki marudny, że chyba nie mam wyjścia. Mam nadzieję, że u mnie będzie tak samo cudownie jak u Ciebie...

    OdpowiedzUsuń
  3. powodzenia w cwiczeniach, silnej woli:)
    fajny blog

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej!

    Jak ja lubię czytać te Twoje opisy...:-)
    A ten kurs suahili to internetowy, czy w normalnej szkole? Gdzie można się go uczyć?

    Zdaje się, że niechcący skasowałam komentarz pod poprzednią notką - gapa!

    pozdrawiam:-)

    zuzana

    OdpowiedzUsuń
  5. zuzanabb - kurs z prywatnym nauczycielem - moim Mężem :) Swoją drogą mogę go zareklamować, bo daje też prywatne lekcje zainteresowanym ludziom (chwalą go za nacisk na speaking, a nie na gramatykę, ale oczywiście, gdy ktoś chce samą gramatykę to na tym się skupi:)). Ja oczywiście korzystam za free ;)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Po pierwsze: dziękujemy za komentarz w naszym blogu. Po drugie: odnośnie Holandii - faktycznie jest pięknym krajem, a w dodatku jest na tyle mała, że w niedługim czasie można tam zwiedzić bardzo dużo. Jeżeli podobają Ci się fotki, to polecamy nasz wpis o miniaturowym miasteczku Madurodam (jest boskie, koniecznie tam pojedź, jeżeli będziesz w tym kraju), to taka Holandia w miniaturze:
    http://turystycznyprzewodnik.blogspot.com/2011/07/miniaturowe-miasteczko-madurodam-czyli.html

    Poza tym Twój blog nas zauroczył. Dodaliśmy do obserwowanych, polubiliśmy go na FB i zamieściliśmy link do niego w naszym blogu. Będziemy wdzięczni za to samo, aczkolwiek do niczego nie przymuszamy...

    Pozdrawiamy i życzymy szczęścia w nauce języka... :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ja to opornie z ćwiczeniami:(
    z opalaniem też... już było lepiej ku wiośnie, ale teraz, blada twarz:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)