Czyli myjemy zęby na potęgę. Spory kawałek temu, w ramach współpracy z firmą MAM otrzymaliśmy do testowania szczoteczki do zębów "Learn to Brush Set". W opakowaniu znajdowały się dwie szczoteczki - pierwsza, dłuższa to tzw. Training Brush, która umożliwia wspólne szczotkowanie ząbków dziecka przy pomocy rodzica, z kolei druga to tzw. First Brush, która przeznaczona jest do samodzielnego naśladowania ruchów dorosłych przez dziecko. Obie szczoteczki są wykonane z miękkiego włókna na okrągłej główce oraz z poręcznej, dopasowanej do dłoni najmłodszych gumowej rączki. Wizualnie szczoteczki są naprawdę przyjemne dla oka. Dodatkowo w opakowaniu znajduje się okrągła osłonka, która zabezpiecza, jeszcze nieporadne malutkie rączki, przed zbyt głębokim włożeniem szczoteczki do gardła. Według mnie jest to super innowacja, do tej pory nie spotkałam się z takim rozwiązaniem. Duży plus za ten pomysł :))))))
Niestety w momencie otrzymania szczoteczek w Czekoladowej buźce było słownie 0 sztuk zębów, więc bezsensownym byłoby opisywanie testowania bez wypróbowania produktu na ostrych zęborkach. Teraz, kiedy to Bartunek może pochwalić się 6 wystającymi zębami (2 pozostałe nadal są ledwo widoczne), śmiało możemy pochwalić się naszymi próbami przekonania Bartusia do codziennej higieny jamy ustnej. Tak wiec do dzieła. Do tej pory, za radą mojej dentystki, Czekoladowe perełki, myliśmy przy użyciu przegotowanej wody. Dziecko w tak młodym wieku, nie umie jeszcze wypluwać pasty, dlatego uznaliśmy to za najbezpieczniejszy sposób szorowania zębów u Bartusia. Jednakże teraz, gdy Simba osiągnął całkiem poważny roczny wiek, postanowiliśmy urozmaicić nasze codzienne mycie ząbków, o dodanie pasty do zębów.
Uzbrojeni w szczoteczki MAM i pastę dostosowaną dla roczniaków, zaatakowaliśmy wystające zębiorki. Z początku Czekoladka niechętnie otwierał buźkę, być może spowodowane to było smakiem pasty, ale po kilku minutach udawanego mycia zębów przez Mamę i Babcię, Bartunek z zaciekawieniem otworzył usta. Na początku delikatnie dotykaliśmy górnych jedynek, później dolnych... by na końcu rozprawić się z dwójeczkami.
Na szczęście, zabawa w mycie zębów, spodobała się Synkowi na tyle, że w końcu sam przekonał się do użycia dziwnego niebieskiego MAM'owego kolegi. Nie mogę powiedzieć, że samodzielnie wyszorował zęby, ale pierwsze próby zostały podjęte. Grunt to dobra zabawa, a taka na 100% miała miejsce. Z każdym dniem dochodzimy do coraz lepszej wprawy. Czekoladka widząc szczoteczkę doskonale wie, do czego ona służy i wita ją z otwartą buźką.
Cóż mogę napisać o samej szczoteczce? Tak jak wspominałam, olbrzymim plusem jest ogranicznik, który zapewnia bezpieczne szczotkowania ząbków przez dziecko, bez obawy, że zostanie przekroczona granica między gardziołkiem a główką szczoteczki. Dodatkową zaletą jest samo wykonanie - ładny design, przyjemne dla oka kolory oraz brak użytego bisfenolu A do produkcji MAM'owych szczoteczek. Sprytnym rozwiązaniem jest dwuetapowość nauki mycia ząbków przy pomocy krótkiej i długiej szczoteczki. Dzięki wcześniejszemu kierowaniu rączką dziecka przez rodzica długą szczoteczką, dziecku jest łatwiej odtworzyć te ruchu przy pomocy krótkiej, dopasowane do małej dłoni szczotki. Super opcja! :-)
Minusy? Nie zaobserwowałam :)
Jeśli i Wy nie chcecie mieć zębów w łatki, czym prędzej bierzcie szczoteczki MAM w swoje łapki :) - klikając w banerek na górze dostaniecie rabacik 20%, tak więc warto ;))) Polecamy! :)
***