niedziela, 21 sierpnia 2016

Czekoladkowe SAFARI - Zoo i Afrykarium we Wrocławiu.

Wracam do Was z kolejnym wpisem wycieczkowym. Lato zdecydowanie sprzyja tego rodzaju spędzaniu czasu wolnego. Długo zastanawiałam się, czy tworzyć wpis, ale jednak chęć udokumentowania tej fajnej wyprawy zwyciężyła. 

Dzisiejszym wpisem wycieczkowym chciałam rozpocząć nowy cykl naszego Czekoladowego Bloga - Czekoladkowe SAFARI (j.suahili: safari - podróż).

Ten kto nas zna, wie, że lubimy poznawać nasz piękny kraj - z reguły są to wycieczki jednodniowe, w niedużej odległości od naszego miejsca zamieszkania, ale czasami uda się wyskoczyć gdzieś dalej...

Tak jak wczoraj - do słynnego wrocławskiego ZOO i niesamowitego Afrykarium. 


Do zoo wybraliśmy się większą grupą, dzięki czemu udało nam się zaoszczędzić trochę na biletach. Jeśli miałabym ocenić adekwatność ceny do jakości, to muszę przyznać, że nie są to wygórowane ceny. Zawsze można "skrzyknąć" się z innymi rodzinami i kupić bilety grupowe, które są odrobinę tańsze od indywidualnych. Musicie jednak pamiętać, że bilety grupowe można zakupić tylko w kasach, natomiast indywidualne zarówno "przy okienku", jak i w automacie.

Dla zainteresowanych aktualny cennik:

Bilety indywidualne:
normalny: 40 zł
ulgowy: 30 zł (dzieci do lat 3 wstęp bezpłatny)

Bilety grupowe (od 10 osób):
normalny: 30 zł
ulgowy: 20 zł (dzieci do lat 3 wstęp bezpłatny)


Jeśli już jestem przy biletach, to pewnie zainteresuje Was osławiona kolejka do kas. Owszem do najkrótszych nie należy, ale muszę przyznać, że całkiem sprawnie się przesuwa (pragnę nadmienić, że my byliśmy w zoo w sobotę ok. 12:00). Czynne cztery/czasami pięć kas + automaty spełniają swoje zadanie (chociaż słyszałam głosy narzekania, że przydałoby się więcej kas). 


Po odebraniu biletów, w końcu mogliśmy się całkowicie oddać zwiedzaniu zoo. Naszym pierwszym punktem było oczywiście Oceanarium/Afrykarium. Właściwie to był nasz główny punkt wycieczki (chociaż nie powiem, fajnie było porównać warunki/wybiegi/zwierzęta z wrocławskiego zoo do tego w Krakowie).

Afrykarium/Oceanarium. Cóż mogę napisać. Obiekt na skalę europejską. Całkowicie mój klimat (no może nie dosłownie, bo tropikalne warunki nieźle dawały w kość. Można zaoszczędzić na saunie ;)). Mnóstwo kolorowych ryb, które na co dzień można obserwować wśród Rafy Koralowej, "latające" ryby nad głowami czyt.płaszczki, rekiny, hipopotamy (!!!!!!!!), foki, żółwie wodne, meduzy, pingwiny i wiele, wiele innych morskich zwierzaków. Nie będę ukrywać, że największe wrażenie zrobiły na mnie hipopotamy, w szczególności Mama z młodym Hipciem, z kolei na Małej Czekoladce fioletowo-różowe meduzy ;)))


Niesamowite doświadczenie. Mam nadzieję, że zdjęcia i filmik, choć w minimalnym stopniu oddadzą niesamowitość tego miejsca (pamiętajcie, że w oceanarium zdjęcia można robić bez użycia lampy błyskowej). Mogłabym ich wrzucać i wrzucać, ale nie chcę Was zamęczyć.



Na Afrykarium przeznaczyliśmy +/- 2h. Może odrobinkę więcej. Nie żałowaliśmy w ogóle czasu, gdyby nie ciężki klimat, mogłabym tam siedzieć i siedzieć, i cieszyć oko afrykańskimi widokami. 

Na szczęście mieliśmy wystarczająco dużo czasu, by obejrzeć inne atrakcje wrocławskiego zoo. W tym innych mieszkańców Afryki: żyrafy, zebry, strusie, słonie i oczywiście lwy :)
Tutaj plus za fajne wplecenie motywu afrykańskiego safari - jeepa, z którego można obserwować wylegujące się pod drzewami lwy.


Jeśli miałabym porównywać krakowskie zoo, z jej wrocławskim odpowiednikiem, to niestety dla mojego ukochanego Krakowa, ale bije je na łeb i szyję. Nie tylko pod względem ilości zwierząt (w szczególności tych wodnych), ale przede wszystkim pod względem wielkości wybiegów. Wiem, że żadne sztuczne warunki nigdy nie oddadzą naturalnego środowiska, ale muszę przyznać, że wrocławskie zwierzęta na pewno mają mniej do narzekania niż koledzy z Krakowa. Małpy "swobodnie" biegają nad głowami zwiedzających, morskie zwierzęta mają głębokie i szerokie baseny, zebry/żyrafy/strusie wspólnie biegają po obszernym wybiegu. Niestety ptaki i inne europejskie zwierzęta nie mają już takich luksusów. Przy okazji kolejnych remontów, warto by zadbać o tą część zoo...

Minusy niestety też są widoczne:
- słaba kontrola toalet (wiem, wiem, nie można wymagać super luksusów, ale papier toaletowy to chyba podstawa? O okropnym zapachu nie wspomnę);
- drogie zabawki dla dzieci - ostrzegam, maskotka potrafi kosztować ok. 50zł, jak dla mnie zbyt wygórowana cena,
- brak możliwości wcześniejszej rezerwacji/zakupów biletów grupowych, co by uniknąć stania w kolejkach,
- ludzie nie rozumiejący, że jeśli ktoś postawił znak "zakaz karmienia zwierząt", to właśnie po to, by tego nie robić, a nie dla własnego kaprysu :/

Kraków Zoo - Wrocław Zoo (0:1)
Rynek Kraków - Rynek Wrocław (sorry Wrocław, ale 1:0 dla Krk) ;))))



I zapewniam Was, wpis jest w pełni subiektywny, bez ukrytych "wynagrodzeń".

Dla dzieciaków cudowna odskocznia od rzeczywistości, a dla Czekoladki miły przedsmak przed prawdziwą Tanzanią. 

Jeśli chcecie zrobić fajną niespodziankę swojemu Szkrabowi, polecam z całego serca. 

PS. Wkrótce zapraszam na kolejny wpis z serii: Czekoladkowe SAFARI :)




***
mtotowangu


2 komentarze:

  1. Ciekawa wycieczka na pewno udana :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie byliśmy tam w zeszłe wakacje. Afrykarium genialne. W ogóle kocham Wrocław. Pokochałam go od pierwszego spotkanie. Zaraz kiedy to było. W 2010. Wracam tam praktycznie co roku.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)