poniedziałek, 17 czerwca 2013

Precz z łapami.

Jakiś czas temu, na swoim prywatnym koncie facebook'owym, wywołałam kontrowersje swoim wpisem na tablicy: "Jeszcze raz ktoś podejdzie do mojego dziecka i zacznie go dotykać po włoskach/rączkach/BUZI/ ze słowami: "Jaki fajny murzynek" dostanie w gębę! To jest człowiek, a nie maskotka. Ja pier...ole.". Był to bardzo spontaniczny wpis, spowodowany wcześniejszym 'kontaktem' z pewną panią na spacerku, która mijając mnie i Czekoladkę zaczęła go dotykać parasolką zapakowaną w reklamówkę. O samym tekście o murzynku nie będę się wypowiadać, bo po rozmowach z wieloma osobami, doszłam do wniosku, że wymaganie w Polsce innego słownictwa na temat Ciemnoskórych, jest walką z wiatrakami. Taką mamy kulturę, tak wychowuje się dzieci od najmłodszych lat, więc chcąc nie chcąc muszę przyjąć, że takie określenia będą padać w kierunku mojego Syna i Męża. Nie ukrywam, że ciężko mi nie reagować, ale staram się to robić naprawdę w delikatny sposób - na zasadzie: Nie lubię tego określenia, jeśli już Pan/Pani chce go określać rasowo - to jest Mulatek - z Matki Polki, z Ojca Tanzańczyka. Das ist Ende.

 Ale tak jak mówię - nie chcę tego tu roztrząsać - swoje zdanie na ten temat mam i każdy je zna. Chciałam zwrócić na coś innego uwagę - mianowicie na dotykanie dziecka przez obce osoby. Nic mnie tak nie wkurza, jak wyciąganie łap do twarzy dziecka. Nie chodzi tu nawet o to, że Czekoladka zwyczajnie boi się takich zachowań, ale przede wszystkim o to, że ja nie podchodzę do nikogo i nie dotykam go po ciele. A uważajcie - zacznę. Naprawdę. Jeszcze raz ktoś podejdzie do Bartka i dotknie jego buźki swoimi łapami, to ja zrobię to samo w stosunku do tej osoby. Tak jak moja Mama w stosunku do znajomej, gdy ta nagle zaczęła dotykać włosków Czekoladki. Rozumiem, że ludzie mają taki odruch, że to wydaje się urocze i takie... naturalne. Ale do cholery jasnej - każdy człowiek ma prawo decydować, o tym kto go może dotykać i w jakich okolicznościach. Ja nie godzę się na dotykanie Czekoladki brudnymi łapami - ludzie nie myślą, że wcześniej dotykali pieniędzy, drapali się po tyłku, czy jeszcze gdzie indziej. Nie i koniec. I niech poleją się na mnie hejty. Nie obchodzi mnie to. Czekoladka ma prawo do własnej sfery prywatnej, którą udostępni temu, komu on chce, a nie temu, kto myśli, że ma takie prawo, tylko dlatego, że jest od niego większy i starszy. No, ale żeby nie było - inaczej ma się sprawa w przypadku rodziny/bliskich znajomych, ale to chyba zrozumiałe.  Myślę, że każda mądra osoba zrozumie, co mam na myśli.


Dotykaniu Czekoladki przez obcych ludzi mówię stanowcze NIE! I cieszę się, że mój Mąż, zupełnie odmienny kulturowo, w 100% popiera moje zdanie. Podobnie jak moja Mama. Dziecko, pomimo tego, że jest dzieckiem, ma prawo do swojej intymności, jak każdy inny człowiek. Amen.

 ***


21 komentarzy:

  1. Podpisuję się obiema łapkami!! Też nie znoszę jak idą obce baby i dotykają Emilę po buzi, bródce, a jak już dotyka ją patykiem czy właśnie parasolką to mam ochotę zasadzić jej kopa w tylną część ciała! Z całym szacunkiem cholera jasna. I jeszcze jedno czego nie znoszę, to jak mówią do płaczącego dziecka "Feee ale jesteś brzydka, paskudna" No ku^$%$^ :/

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie podobnie i też bulwersuję się takim zachowaniem. To nie są małpy, to dzieci, które mogą się bać obcych. Dla mnie samej takie dotykanie nie byłoby miłe.
    Trzymaj się, jestem z Tobą!

    OdpowiedzUsuń
  3. podpisuje się obiema rękami, nie dziwie ci się że się wkur... co to w ogóle za teksty do dziecka ja pier.... ta a z pani fajny białasek, bosz podziwiam bo ja mam cięty język jeszcze bym co niecenzuralnego takiej babie powiedziała.
    mnie już to nie spotyka bo Tosianda spora dziewczynka i na 2 latka nie wygląda tylko więcej, zresztą ona zaraz się krzywi i mówi NIE jak ktoś za blisko podchodzi

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam z otwartą buzią Twój post. W życiu by mi do głowy nie przyszło dotykać czyjegoś dziecka bez zgody jego samego albo rodzica. No w życiu!!! Pomijając kolorystykę skóry po prostu sam pomysł jest dla mnie szokujących. Mam w swoich kręgach znajomych, której córka wyszła za mąż równiez za Afrykańczyka, choć nie mam pojęcia z jakiego kraju pochodzi, bo chyba nigdy nie zapytałam nawet (nie omieszkam przy okazji zapytać). Mają dwoje dzieci: 5-letnią córeczkę i rocznego synka. mieszkają poza granicami, ale jak przyjeżdżają do Polski to kilka razy zdarzyło mi się z nimi spotkać.
    Tonia jest bardzo ciekawa świata i straszna z niej przylepa. Miałam zatem okazję ja przytulić na oczywiste jej przyzwolenie i mamy również. Noe był nieufny i jak przykucnełam przy wózku to tylko mi się przyglądał. Zagadywałam, owszem, ale NIE dotknęłam.
    Mój synek jest blondynem, Tonia ciemnoskórą dziewczynką i dzieci przyglądały się sobie zafascynowani. fajnie sie ich obserwowało:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie miałam takiej sytuacji z dziećmi moimi, ale mam parę takich znajomych którzy jak mówią do mnie to mnie trzymają za ramię, albo pod rękę biorą, albo staną tak blisko, że muszę krok do tyłu zrobić. nienawidzę takich sytuacji i wiem co czujesz.

    OdpowiedzUsuń
  7. O ile mi nie przeszkadzało, że ktoś z rodziny czy znajomych dotykał moje dziecko, o tyle szanuję to, że inni mają w tej kwestii swoje poglądy. Swoją drogą - obcym też bym nie pozwoliła pomiziać swojego malucha ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Buhaha :D A ja w piątek może mało grzecznie, ale takiej kazałam się "odpier*** od mojej córy". Wielkie oburzenie było. Ale pchania się z łapami nie trawię. Gdyby mnie ktoś macał to w mordę by dostał, a mam pozwolic na naruszanie przestrzeni mojego dziecka? No trochę nie fair by to było.
    Z patykami itd nikt się nie pcha. Wolę nie zgadywac jaka moja reakcja by była...

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja jak w Łodzi opiekowałam się dzieckiem, to też właśnie miałam problem z obcymi ludźmi. Dziewczynka była bardzo ładna i większość ludzi podchodziła do nas i zaczepiała małą. Już nie mówiąc o dotykaniu. Też mnie to mega denerwowało. Ja się nauczyłam mieć przy sobie chusteczki dezynfekcyjne. A jak wchodzę do domu, gdzie jest dziecko, to pierwsze co robię, to idę do łazienki i myję ręce. Do obcej osoby nie podejdę i nie zacznę dotykać dziecka, ale jak podchodzę do znajomej osoby, to jej pytam czy mogę np. wziąć maluszka na ręce czy po prostu go pogłaskać czy dać buziaka, ale zawsze najpierw wycieram ręce w te dezynfekcyjne chusteczki. Nie wyobrażam sobie inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mnie też to wkur*** niesamowicie,jak można pchać się z brudnymi łapskami do dziecka,to nie jest maskotka, tylko czlowiek.

    OdpowiedzUsuń
  11. Szczerze to jestem zszokowana, że ktoś może dotykać dziecko na ulicy i to jeszcze parasolką... brak wyobraźni, taktu, brak dobrego wychowania... przykre...

    OdpowiedzUsuń
  12. Hm mi dotykanie moich dzieci nie przeszkadza, zresztą same podają wszystkim rękę. I podoba mi się to, bo nie lubię dzielenia ludzi na obcych i swoich. Też nie rozumiem strachu o brudne ręce, każdy ma brudne i co z tego, życie to nie sanepid :) Ale Ty jesteś mamą swojego synka i oczywiście masz prawo ustalać swoje zasady, także szanuję to.
    Bardziej dziwią mnie te reakcje typu "ojej, Murzynek!" :/ Nawet nie muszę się zastanawiać, jak bym zareagowała, bo dziś jechałam w tramwaju z czekoladową dziewczynką, lat ok. 2. Do głowy by mi nie przyszły takie słowa, traktowałam ją jak każde inne ładne dziecko i zagadywałam, ale głaskać po głowie i "murzynkować" - no nie umiałabym, bo zgadzam się, że dzieci mają swoją godność i granice...
    Ale na "pocieszenie" - moje dzieci mają typową polską urodę i też muszę się nieraz użerać z wkurzającymi ludźmi, którzy nam się narzucają. Tak to już jest być mamą w Polsce :P

    OdpowiedzUsuń
  13. rowniez uwazam,ze dotykanie mojego dziecka przez obcych jest wstretne, ale mam tez swiadomosc, ze i tak w PL nie jest az tak powszechne, jak np w kraju,z ktorego my przyjechalismy. w tamtej kulturze dzieci sa po prostu "publiczne". kazdy moze je glaskac, brac na rece, zagadywac. rowiez tam, gdy dziecko jest bardzo rozne od miejscowych (powiem na przykladzie dziecka znajomych, bo akurat moje jest kompletnie urody "tamtejszej", podobnie, jak ja i jego tata) np jasnym blondynkiem, to juz na 200% wiadomo,ze na ulicy, w metrze, w parku kazdy bedzie podchodzil, komentowal, glaskal, dawal cukierki (tego tez nienawidze) ... ale intencje nie sa zle. zwyczajnie ONI tacy sa. podobnie zaobserwowalam u wielu Chinczykow z naszej dzielnicy, ze zagladaja do chusty, ze szczypia policzek, komentuja, ciesza sie. podejrzewam zreszta, ze w Afryce tez moze tak byc . w wielu kulturach ludzie zyja bardziej spolecznie ,i z tego wynika taki brak barier, dl nas niedopuszczalny.

    to co dla mnie jest koszmarne z Twojej notki, to ta akcja z trącaniem Bartka parasolem w folio. Matko!!!! co za debilizm na dwoch nogach :-( nie dziwie sie,ze sie zdenerwowalas. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Zgadzam się. DZIECKO TO TEŻ CZŁOWIEK, tylko trochę niższy od większości populacji. Ja też nie lubię, gdy ktoś mnie dotyka, czy "wchodzi na plecy" np. w kolejce. Jeśli idzie moje dziecko - toleruję - tylko i wyłącznie podanie ręki na "cześć" (ewentualnie przybicie piątki).

    Co do określenia Murzyn, myślę, że 95% polaków ma na myśli słodziaka Bambo z wierszyka. W końcu najdalej w podstawówce każdy ma z nim kontakt i dlatego tak przylgnęło.

    OdpowiedzUsuń
  15. Mój mały jest alergikiem i oczywiście buźka bywała czerwona... Jak już się nasłucham tekstów "co on ma na buzi?" to jakiś czas temu zarezgować musiałam ma próbę dotknięcia go w nóżki - które posiadaja azsowe zmiany. No z łapami baba się pcha brudnymi... i jeszcze oburzona, że zaprotestowałam. Ostatni raz dziecko w krótkie spodnie ubrałam.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja w ogole nie pojmuje takiego zachowania. Nigdy by mi nie przyszlo do glowy zeby czyjes dziecko dotknac. Idac tokiem myslenia tych obłapiaczy to skoro spodoba mi sie jakis pan na ulicy to sobie moge podejsc i dotknac?! Z moim "mulatkiem" non stop mi sie to zdarza. Raz stojac w kolejca mialam malego w chuscie i jakas dziewczyna z tylu nagle chwyta go za raczke! W kulturze mojego faceta jest to uznane za zachowanie nienormalne i obrazliwe szczegolnie dotykanie twarzy (!) dziecka. A to "murzynkowanie" tez mnue wkur*** bo ja cudzych dzieci nie nazywam "rudzielcami" , "blondaskami", bo nie rozumiem skad tak silna potrzeba podkreslania cech wygladu zewnetrznego. Jesli juz to prosze nazywac od pochodzenua rodzicow ;) ja popieram Cie w 1000% i chetnie bym to rozglosnila,zeby wybic z glowy tym idiotom traktowanie dziecka jak zabawki (cudzego na dodatek).

    OdpowiedzUsuń
  17. ja czasami pozwalam na wyjatki.. bo uwazam ze zalezy od intencji. gdy widze ze jakas babcia ( lub dziadek:) z szczerej milosci ja poglaszcze po wloskach lub policzku to staram sie to przyjac z usmiechem, bo nie chce zeby dziecko dorastalo w sterylnej zimnej spolecznosci. dodam ze moja tez ma malo europejskie wloski..:) nawet gdy nie znam tych osob. ale to co pisalas z parasolka to naprawde okropne!!

    OdpowiedzUsuń
  18. No cóż,nie ma co się obrażać na słowo "murzynek,to słowo nie ma obraźliwego kontekstu,mogłabyś się czepiać jeżeli ktoś nazwałby twoje dziecko:Asfaltem,bambusem,czarnuchem,negatywem itp.
    Określenie murzyn istnieje praktycznie od zawsze i jest ogólnie przyjęte.

    OdpowiedzUsuń
  19. Wlosy Pa macaja na okraglo...doprowadza mnie to do szalu...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)