piątek, 28 czerwca 2013

Chcę dzidziusia.

Dzień jak co dzień. Siedzimy z Synkiem w pokoju, zjeżdżamy autkami z górki utworzonej z materaca, w tle słychać telewizor. Nagle, ni z gruchy, ni z pietruchy, Czekoladka wypala: Chcę dzidziusia. Ja spoglądam na niego, potem na TV, a tam mały, słodki śpiący noworodek. Jeszcze raz spoglądam na Czekoladkę i pytam: Syneczku, chcesz dzidziusia? Na co on kiwa głową twierdząco i odpowiada tak. Ekhm. Mówię do niego: Ale wiesz, że dzidziusie jedzą cycusia? Gdybyśmy mieli dzidziusia, to Bartuś by już nie mógł jeść cycusia, bo cycusia potrzebowałby dzidziuś. Czekoladka słucha tego wszystkiego z mądrym wyrazem twarzy, na co mówi: Dzidziuś je cycusia, Bartuś niee. Ja potwierdzam jego słowa i pytam: Dalej chcesz dzidziusia? Tak - odpowiada Czekoladka - Chcę dzidziusia.

No i masz Ci babo placek. Hahaha. Jestem przekonana, że byłby kochanym starszym bratem. Z taką troską i miłością, jaką dba o misie, na 100% super odnalazłby się w roli opiekuna dzidziusia. Heh, szkoda, że raczej szybko nie będzie nam tego przeżyć. Czasami się zastanawiam, czy w ogóle będzie mu dane opiekować się młodszym rodzeństwem. Coraz częściej zaczynam w to wątpić. Chociaż... Nauczyłam się, żeby w życiu nic nigdy nie planować, bo tylko rozśmieszam Pana Boga. 

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Tufafka pod chmurką, czyli testujemy blender Bosch MSM 66150 + KONKURS! :)

Kochani, od kilkunastu dni, mam okazję testować nowy blender Bosch MSM 66150. Sezon letni wyjątkowo sprzyja wykorzystywaniu sprzętu - na straganach, targach i w sklepach mnóstwo truskawek, pomalutku pojawiają się owoce leśne. Wystarczy tylko dokupić jogurt naturalny lub mleko, wszystko razem zmiksować i orzeźwiający koktajl gotowy. Podobnie ma się sprawa z mrożonymi owocami leśnymi - idealna propozycja na tropikalne upały, które za i przed nami :) 


Na pierwszy rzut testów poszedł rozdrabniacz uniwersalny, który można wykorzystywać do rozdrabniania mięsa, twardego sera, cebuli, ziół, czosnku, warzyw, owoców, orzechów, migdałów, czekolady. My wykorzystywaliśmy go głównie do rozdrabniania owoców, ziół i czekolady, które następnie mieszaliśmy z mlekiem i zamrażaliśmy w postaci pysznych lodów :)


Noże rozdrabniacza są naprawdę ostre, co jest niewątpliwym plusem, ale warto zwrócić także uwagę na ewentualną możliwość skaleczenia podczas zakładania/zdejmowania i mycia nożyków. Pojemnik posiada specjalne antypoślizgowe 'przyssawki', dzięki czemu możemy skupić się tylko na samym włączaniu przycisku, bez obawy, że coś nam się przesunie, przewróci lub spadnie.


Pokrywka rozdrabniacza, podobnie jak w przypadku pozostałych elementów wyposażenia blendera, działa na zasadzie zatrzasku - nic nie trzeba wkręcać/przekręcać - wystarczy tylko klik i wszystko ładnie współgra.

W przypadku drugiego połączenia, które dostępne jest w zestawie tj. metalowa końcówka miksująca i korpusu urządzenia - naszym najczęstszym 'polem do testowania' były koktajle oraz desery.

piątek, 21 czerwca 2013

Wyniki konkursu z Boschem :)

Temat energooszczędności jest coraz częściej poruszany we wszelkich mass mediach. Wczoraj dla przykładu, oglądałam program o domu pasywnym, który wykorzystywał najnowsze nowinki z zakresu oszczędzania energii. Sama także staram się być 'świeża' w temacie - doskonale wiem, że nie należy zostawiać ładowarek w gniazdkach elektrycznych, używam energooszczędnych żarówek, gaszę światło i sprzęty elektroniczne w pomieszczeniach, w których nie przebywam, ale tak naprawdę głównym 'strażnikiem energii' w naszym mieszkaniu jest Czekoladka - wyłącza TV z czuwania, gasi światło po skorzystaniu z WC {zawsze każe się podnosić po zamknięciu drzwi :D}, segreguje nakrętki {jego ulubiona zabawa}. Nie bez znaczenia są w tym bajeczki, które zakupiła Babcia - pokazane jest w nich, w jaki sposób należy dbać o odpady, jak je segregować itp. Uważam, że taki sposób tj. zabawa + nauka, jest najlepszym sposobem nauki dziecka :)


czwartek, 20 czerwca 2013

Czas na... RELAKS :)

Aaaa. Topię się. Nasz klimat mnie zaskakuje każdego dnia - albo jest zimno, jak na Syberii, albo jest gorąco, jak hmmm... w Tanzanii {chociaż mój Mąż twierdzi, że w Tanzanii nigdy nie jest tak duszno i gorąco, w co jakoś nie mogę mu uwierzyć}. 

Na szczęście są plusy takich upałów - o wiele łatwiej idzie nam nauka nocnikowania. Czekoladka może biegać w majteczkach, bez obawy, że zmoczy spodnie i się przeziębi :) Teraz wystarczy szybkie zrzucenie majteczek i pach na nocnik lub wc :) Wiem, że troszkę późno, ale naprawdę do tej pory szło nam to opornie, głównie przez strach Bartusia przed siadaniem na nocnik. Teraz jest inaczej. Pochwalę się nawet, że dzisiaj udało nam się zrobić całe siku do nocnika :D Duma mnie rozpiera :) Lepiej późno niż wcale :D

Tak, jak wspominałam na początku - pogoda nas rozpieszcza. A może powinnam napisać - rozpuszcza. Ale... Radzimy sobie i z tym. Rozpoczęliśmy sezon basenikowy :) Tym razem większy i głębszy niż rok temu :) Teraz śmiało mogę towarzyszyć Czekoladce taplając się w wodzie :D

ROK TEMU

wtorek, 18 czerwca 2013

Egypt - Tanzania.

Ciężko być obcokrajowcem w Polsce. Zapewne tak samo ciężko, jak Polakowi w Tanzanii, Egipcie, Etiopii, czy innym kraju. Nie wypowiadam się o innych krajach, bo nie mam o tym zielonego pojęcia. Od zawsze mieszkam w Polsce, ale od niedawna mam do czynienia w obcokrajowcami. Właściwie dopiero w momencie poznania mojego Męża, zaczęłam na poważnie dostrzegać problemy obcokrajowców w naszym kraju. Nie chodzi mi tutaj tylko o różnice kulturowe, ale przede wszystkim o samotność wśród ludzi. To dlatego większość przyjezdnych od samego początku trzyma się razem. Tak, jak mój Mąż i jego znajomi z Tanzanii. Gdziekolwiek by nie pojechał, gdziekolwiek by nie chciał przenocować, a wie, że w danym mieście jest jakiś Tanzańczyk/Zambijczyk, może być pewien, że właśnie ma zapewniony nocleg. Nie jest to tylko czcze gadanie - była sytuacja, że Duża Czekoladka musiał wyjechać do Łodzi - teoretycznie nikogo tam nie zna, a w praktyce wszystkich Tanzańczyków. I tak, bez najmniejszego problemu od razu znalazł miejsce do spania. Afrykańczycy mają jakąś dziwną {bardzo fajną zresztą} umiejętność trzymania się razem. Wiadomo, że są podziały na wschód i zachód, północ i południe. Nigeryjczycy trzymają się z Nigeryjczykami, Angolczycy z ludźmi z Angoli, a Tanzańczycy w większości z krajami wschodnimi Afryki. Ale w momencie, gdy spotkają się na ulicy, zawsze jeden do drugiego powie cześć i zagada. Tak, jakby łączył ich kolor skóry. Hehe w sumie to zrozumiałe - w białym społeczeństwie, jakoś tak raźniej zobaczyć 'swojego, czarnego'.

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Precz z łapami.

Jakiś czas temu, na swoim prywatnym koncie facebook'owym, wywołałam kontrowersje swoim wpisem na tablicy: "Jeszcze raz ktoś podejdzie do mojego dziecka i zacznie go dotykać po włoskach/rączkach/BUZI/ ze słowami: "Jaki fajny murzynek" dostanie w gębę! To jest człowiek, a nie maskotka. Ja pier...ole.". Był to bardzo spontaniczny wpis, spowodowany wcześniejszym 'kontaktem' z pewną panią na spacerku, która mijając mnie i Czekoladkę zaczęła go dotykać parasolką zapakowaną w reklamówkę. O samym tekście o murzynku nie będę się wypowiadać, bo po rozmowach z wieloma osobami, doszłam do wniosku, że wymaganie w Polsce innego słownictwa na temat Ciemnoskórych, jest walką z wiatrakami. Taką mamy kulturę, tak wychowuje się dzieci od najmłodszych lat, więc chcąc nie chcąc muszę przyjąć, że takie określenia będą padać w kierunku mojego Syna i Męża. Nie ukrywam, że ciężko mi nie reagować, ale staram się to robić naprawdę w delikatny sposób - na zasadzie: Nie lubię tego określenia, jeśli już Pan/Pani chce go określać rasowo - to jest Mulatek - z Matki Polki, z Ojca Tanzańczyka. Das ist Ende.

środa, 12 czerwca 2013

Jak używać, żeby nie nadużywać - czyli ZAPRASZAMY NA KONKURS Z BOSCHEM :)

Prąd, woda, gaz - czyli w wielkim uproszczeniu wszystko to, bez czego nie wyobrażamy sobie życia, a o czym nie myślimy na co dzień {no pomijając moment otwierania listu z rachunkiem za energię}. Zasoby te wykorzystujemy każdego dnia - podczas oglądania telewizji, zmywania naczyń, gotowania obiadu. Codziennie licznik zużycia energii okręca się niezliczoną ilość razy wokół własnej osi, nabijając coraz to większe rachunki. No właśnie - czy mamy na nie jakiś wpływ? Czy możemy w jakimś stopniu zmniejszyć zużycie energii we własnym gospodarstwie? Zapewne większość z Was odpowie "jasne, że tak". Okey - Wy o tym wiecie, a co z Waszymi dziećmi? Czy uczycie ich oszczędzania energii?

Jeśli i na to pytanie kiwacie twierdząco głową, to super! W takim razie zapraszam Was do dalszej części wpisu. 


niedziela, 2 czerwca 2013

Jak odstawić dziecko od piersi?

No właśnie jak? Był czas, że mogłam to zrobić w miarę bezproblemowo, ale sama nie byłam na to gotowa. Teraz, gdy wydaje mi się, że to najwyższy czas, Czekoladka nie jest na to w pełni gotowy. Czasami mam wrażenie, że on traktuje cycusia, jako smoczek. Naprawdę. Nie sądzę, że jest on mu potrzebny do jedzenia. Rany, rany. Proszę Was o rady, jak, w miarę bezstresowo odstawić dziecko od piersi?


Nie ukrywam - karmienie piersią to najpiękniejsza czynność, jaka wiąże się z macierzyństwem, ale wiem, że trzeba mieć we wszystkim umiar. Nie jestem laktywistką-terrorystką, która wszystkich wokół namawia do karmienia - nie moje piersi, nie moje dziecko, nie moja sprawa. To, że ja to kocham, nie znaczy, że pani A, czy B musi też kochać, a jak nie kocha to jest gorsza. Co to, to nie.
Ja sama czuję, że przyszedł najwyższy czas na odstawienie Czekoladki. Tylko, jak mu to uzmysłowić :D? Raaaany. Jeszcze niedawno płakałam, jak Bartuś odrzucił cycka, a teraz dużo bym dała, żeby sam się 'odcycusiował'. Staram się mu wytłumaczyć, że już jest duży i cycus idzie na emeryturę, ale to do niego nie przemawia :D
Pomocyyyy!

***

sobota, 1 czerwca 2013

Mama robi siku...

czyli, że Mama w końcu wybrała się do fryzjera. Dlaczego siku? Ano tak właśnie Czekoladka wytłumaczył sobie, dlaczego Mamy nie ma przy nim. Tak, więc Mama robiła 'siku', a Bartuś aktywnie spędzał czas z Babcią nad stawem. A co takiego robili? Tylko spójrzcie:


Hihi, tak, tak. Puszczali papierowe statki na wodzie, które wcześniej wykonał dla nich Dziadek. Następnie karmili kaczki oraz całe ławice rybek, których niestety nie widać za dobrze na fotce, ale możecie mi wierzyć na słowo, że one naprawdę tam były :) Bartuś bardzo dzielnie znosił przedłużające się 'siku' Mamy :) Podczas tego czekania, Czekoladka stał się bogatszy nie tylko o nowe doświadczenia z puszczaniem statków na wodzie, ale także o 3 samochodziki, które dostał od Pani w sklepie. Heh, taki to pożyje - bądź gdzie wejdzie, a już wszystko dostaje za darmo :D Szkoda, że Mama tak nie ma, no aleee... Chyba efekt był wart swojej ceny <3 Moje wymarzone ombre hair <3


***