sobota, 4 maja 2013

Nietypowe Czekoladowe spotkania.

Powracam na dobre tory - znowu przestawiłam się na pozytywne myślenie. Mam nadzieję, że będzie to miało wydźwięk w nadchodzących postach o Czekoladce. Bo w jego życiu dzieje się sporo, a ja głupia, przez moje lenistwo, na chwilę zapomniałam dla kogo piszę tego bloga. No, ale dość gadania - przejdźmy do rzeczy.

W ostatnich kilku dniach Bartunia miał okazję zmienić swoją codzienną osiedlową trasę, na całkiem przyjemne, nie tak bardzo odległe leśno - wodne klimaty. Jako, że Czekoladka jest teraz wieeeeeeeeelkim miłośnikiem wody {jeśli spotkacie kiedyś Czekoladowego chłopca i jego Mamę wrzucających kamienie/szyszki/orzechy do rzeczki, to możecie być pewni, że właśnie spotkaliście bohaterów Naszego Czekoladowego Szczęścia ;)}, to postanowiliśmy go zabrać nad wodę tak wieeeeelką, jak jego miłość :) No okey, może troszkę przesadziłam z tym rozmiarem, bo miłość Czekoladki jest nie do opisania, no ale... Nad wodą byliśmy i temu nikt nie może zaprzeczyć. Na dowód załączam te oto fotki:


No może nie była jakoś bardzo wielka, ale głęboka na pewno ;) Chociaż ja mam w planach to dokładnie sprawdzić, przy pomocy nitki i kamienia :D Wiem, szalone mam pomysły, no ale co ja poradzę, że namacalnie lubię dowiedzieć się wielu rzeczy?


Powyższy zakaz bardzo nie spodobał się Czekoladce, który z uporem maniaka chciał wejść do wody ;) Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że podczas tej prośby sam sobie powtarzał: Kąpać nie! Nie, nie nie. Brudna woda. Kąpać nie. Przy czym kierował swoje Czekoladowe stópki w kierunku zbiornika wodnego :) Oczywiście jego chęci nie zostały zaspokojone - co jak co, ale takie akweny mnie totalnie przerażają oO. W przeciwieństwie do tej dwójki poniżej, którzy siedzieli sobie na ławeczce i wpatrywali się w łowiących ryby wędkarzy :)


Jeden z nich był nawet tak miły, że podszedł do Czekoladki z pytaniem, czy chce zobaczyć rybkę :) Oczywiście Bartuś chciał i tym oto sposobem doszło do pierwszego spotkania Czekoladki z rybą - LIN :) Niestety nie zdążyłam zrobić zdjęcia, bo pan wędkarz szybciutko wypuścił rybkę do drugiego jeziorka :) Swoją drogą, nie wiem jak Wy, ale ja jestem totalnie zauroczona wędkowaniem. Niestety nigdy nie miałam okazji tego robić, ale wiem, że to jest coś, czego muszę kiedyś spróbować :D Hehe, chociaż z moim brakiem cierpliwości może być ciekawie ;)


Szybki rzut oka na wędkarzy - wszamanie banana z naszej super hiper torby  i idziemy dalej :)


A gdzie? Na kolejne spotkanie - tym razem zupełnie niespodziewane :) A z kim? Tadam:


Z kijankami :) Normalnie byłam w szoku, że jest ich aż tyle :) Bartunia na ich widok od razu wypalił: Dawać :) A, że prośba Króla jest dla mnie rozkazem {;)}, to szybciutko złapałam jedną kijankę i dałam mu ją na rękę. Hehe, od razu zaznaczam - żadna kijanka nie została ranna, ani nie straciła życia {chociaż było blisko, gdy Bartuś chciał 'pogłaskać" kijankę swoim palcem wskazującym :D}. Na szczęście w porę zareagowaliśmy i kijanka bezpiecznie powróciła do swojego rodzeństwa. 


To nie koniec spotkań z leśno - wodnymi mieszkańcami. Jako, że majówka była obfita w opady deszczu, na szlak powychodziło mnóstwo ślimaków :)


Przy okazji tego spotkania, Czekoladka nauczył się kolejnego wierszyka {już zna: babko babko udaj się, bo jak nie, to Cię zjem oraz sroczka kaszkę...}, tym razem o panu ślimaku :) Teraz w kółko chodzi i opowiada swoją skróconą wersję: Ślimak rogi, sera, pierogi.

Hmmm... Szczerze? Nie jestem pewna, czy wszystko opisałam, ale zawsze mogę coś później dopisać, o ile mi się przypomni. Generalnie Czekoladka był mega zadowolony. Po powrocie do domu buzia mu się nie zamykała - opowiadał Dziadkowi i Wujkowi o tym, że miał kijankę na ręce {niestety rozładował mi się wtedy aparat i nie zrobiłam foto}, że widział rybę i ślimaka :) Jednym słowem - wszystko, co obślizgłe :D

Mam nadzieję, że dotrwaliście do końca naszej wyprawy. Ostrzegam, wkrótce będzie coś równie długiego :) Tylko muszę zgrać fotki na komputer :)

***

7 komentarzy:

  1. Super, ze jestescie spowrotem - Nie ma to jak wyprawy mamusi z synusiem , my tez uwielbiamy takie wyprawy choc amelka jszcze nie ejst AZ tak bardzo zainteresowana przyroda jeszcze ale moze sie to zmieni :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super!! Gdzie to byliście?? Tyle kijanek to i masa żab powinna być, a żaby to córa ma uwielbia! :) I kamykami, patykami, itp w wodę rzucać również :D Pozdrawiamy!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ma to jak wiosenne spacery! Ale ta woda rzeczywiście rwąca. Już się nie mogę doczekać, kiedy nasz maluszek pierwszy raz zobaczy ślimaka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Prawdziwy wiosenny spacer :)oślizgły... Tylko dżdżownicy brakło ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam kianki! Od małego miałam obsesję na ich punkcie, żeby też, ale maluszki są słodsze ;) Ale on ma włoski urocze!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny spacer :) Nam się nie udało znaleźć kijanek i synek był rozżalony. Muszę u pokazać chociaż wasze zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ale fajna wycieczka :))) a jakie kijaneczki :-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)