poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Spacerowe przemyślenia.

W końcu wyszło słońce. Co prawda, Czekoladka na jego widok wcale nie jest zadowolony - zawsze, o poranku wkrada się do naszego pokoju i atakuje zaspane oczy. Bartuś głośno wygania je z okrzykiem: Sun! Nie, nie. Boję się. Słonić {czyt. zasłonić okno}, no ale co ja mu zrobię, że słoneczko kocha nasz pokój :D Ja tam się cieszę na jego widok. Nie mogę się doczekać aż zrobi się na tyle ciepło, że będziemy mogli wychodzić na zewnątrz w samych t-shirtach i spodenkach <3

Dzisiaj, pomimo tego słońca, na zewnątrz wcale nie było ciepło. Zmarzłam podczas spacerku niesamowicie. Dobrze, że ciepło ubrałam Czekoladkę, bo inaczej pewnie i on by zamarzł. A tak to, odbyliśmy prawie 2h spacerek w towarzystwie koleżanki Julki i jej Mamy {często mijaliśmy się na spacerach, a teraz była okazja pospacerować razem i się bliżej zapoznać}. Julka jest niewiele młodsza od Czekoladki, ale jest zdecydowanie wyższa. Ale co się dziwić, jak jej rodzice są wysocy, a ja z Dużą Czekoladką niekoniecznie ;) 

Podczas tego spacerku rzuciło mi się coś w oczy {a właściwie w uszy}. Mianowicie to, że Julia prawie w ogóle nie mówi. Wiecie, ja nie chcę, żeby to zabrzmiało źle lub samochwalczo, ale naprawdę byłam przekonana, że dzieci w tym wieku mówią, tyle co Bartek {nie miałam wcześniej do czynienia z dzieckiem, więc się na tym za bardzo nie znam i nie mam skali porównawczej}. On to jest gaduła niesamowita. O ile przy obcych jest nieśmiały, to w domu potrafi gadać, gadać i gadać. W pierwszej chwili pomyślałam sobie, że pewnie i Julka w domu jest bardziej rozmowna, ale jej Mama powiedziała, że nie. Wiem, że są różne dzieci: jedne mówią wcześniej, inne później - to normalne. Ale to nie jest dokładnie to, co rzuciło mi się w uszy. Zaskoczyło mnie to, w jaki sposób Mama zwraca się do Julii. Oto przykładowe zdania:
"Julka nie chodź po tym, bo będzie bam" {w sensie nie chodź po śniegu, bo się przewrócisz}
"Julka będziesz mniam mniam?"

Nie wiem, jak Wy, ale ja do Czekoladki mówię normalnie. Bez modyfikowania słów, bez zdrabniania, bez owijania w bawełnę. Wychodzę z założenia, że od kogoś {a najlepiej ode mnie} musi nauczyć się normalnych nazw rzeczy. Nie rozumiem, po co na siłę z dwuletniego dziecka robić niemowlaka. Często sama zwracałam uwagę mojej Mamie, że Bartek jest duży i można do niego mówić normalnie, bez 'bambamowania'. Wiadomo, że czasami przez przypadek lub dla zabawy mówię do niego w dziecinny sposób, ale staram się tego nie nadużywać. Wydaje mi się, że to właśnie procentuje w jego mowie. Potrafi nazwać praktycznie każdą rzecz, jeżeli nie zna danej nazwy, prosi mnie o jej podanie. Potem ją powtarza i zapamiętuje {nic to, że czasami wychodzą z tego całkiem nowe słowa :D}. Ja wiem, że nie wszystkie dzieci są gadułami {przykład: mój brat, ja podobno zawsze miałam lekką mowę}, ale dorośli także nie powinni na siłę ograniczać swoich dzieci. Takie moje zdanie.

Oczywiście nie zwróciłam uwagi Mamie Julki. Nie mam takiego prawa. Każdy wychowuje swoje dziecko, tak jak chce i potrafi, ale musiałam się z kimś tym podzielić {wybaczcie, że padło na Was ;)}.

Aaa i powiem Wam, że spacerek okazał się małym Julkowym sukcesem. Podczas mojego i Czekoladowego nawoływania "Basiek", ona sama przyłączyła się do nas i wołała: "Baaaa!" {czyt. Basia}. Byłam z niej taka dumna :) Coś czuję, że gdyby spędziła więcej czasu w towarzystwie Bartka to rozgadała by się na maksa, a i on zrobiłby się bardziej śmiały :D

***


6 komentarzy:

  1. Dzieci najłatwiej dogadują i uczą się od rówieśników :) Pewnie by się rozgadała na całego!

    Moja córka ma 26 miesięcy ale dużo jeszcze mówi po swojemu. Ponoć do 3 roku ma czas na budowanie zrozumiałych zdań.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pani wyzej ma racje, dzieciaki najwiecej sie ucza gdy sa z innymi dziecmi, nasladuja je, wiem po Amelce tak bylo z raczkoweniem, stawanie, chodzeniem, nauczyla sie w mig gdy tylko wiecej spotykalismy sie z jej kolezankami teraz prawe 3 i 5 latka. Amelka tez jest gadula i tez mowimy do niej normlanie, czasem tam cos zdrobnimy czy cos ale malo kiedy bo uwazm jak ty ze do dzieci sie powinno mowic normlanie zeby od poczatku nabyly nawyk normlalnego mowienia.
    Mam kolezanke ktorej syn w lipcu skonczy 2 latka a potrafi pow prawidlowo tylko mama, tata, baba za to nasladuje mase rzeczy, pojazdow, zwierzat ale gdy cos chce pokazuje palcem i wola yyyyyy!!! ale znajoma gdy widziala Amelke ile potrafi mowi sama sie mnie pytala jak to mozliwe hahaha to pow jej ze odp jej nawet 20x pod rzad gdy pokazuje na jedno i to samo palcem

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje też gadają jak najęte :) i to jest cudne :) szczególnie jak mały człowieczek mówi z poważną miną :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie cierpię seplenienia do dzieci :) Po co je uczyć złego wymawiania? Owszem, czasem odruchowo się jakieś "bam" pojawi, ale raczej rzadko... Za to namiętnie tępię to u rodziny i odwiedzających :) I skutki są - jak na 15m-cy to gadulstwo Oli wychodzi :)
    Za to widzę, ile daje wizyta u dzieci - w szoku byłam! Jedno popołudnie, a tyle nowych słów.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mateusz zaczął mówić późno, a zdania zaczął składać krótko przed 3. urodzinami (po wakacjach spędzony w gronie odrobinę starszych dzieciaków).

    I niestety muszę się przyznać, że ja jestem z tych mam, które długo, długo zwracają się do dziecka zdrobnieniami :P Już nawet sam Mateusz zwraca mi uwagę, że czasem mówię jak dzidzia i że mam przestać - WSTYD :P

    OdpowiedzUsuń
  6. To nie jest regułą. Pierworodny mówił wcześnie,ale niewyraźnie i w szkole miał jeszcze zajęcia z logopedą.Córka młodsza o 2,5 roku mówiła płynnie i bardzo wcześnie coś ok.2 lat. Najmłodszy ma cały czas kontakt z gadułami,nikt nie zdrabnia a w wieku 3 lat nie mówi pełnymi zdaniami tylko takimi po 2 słowa. Wszystkie wychowane w tym samym domu w ten sam sposób-a u każdego to inaczej przebiega. Niestety.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)