środa, 27 lutego 2013

Ja chcę sam!

Czekoladka jest na etapie - Bartuś sam. Sam wchodzi na szafkę pod oknem, sam pije z kubeczków, sam wlewa picie z butelki do szklanki, sam odkurza, sam chce się myć, wszystko sam, sam, saaam. Nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie fakt, że to BARTUŚ SAM czasami jest strasznie niebezpieczne. Tak jak w przypadku nagłej chęci krojenia jajek z Mamą albo wchodzenie na parapet. Naprawdę kilkukrotnie miałam strach i przerażenie w oczach. A spróbuj człowieku nie pozwolić BARTUSIOWI SAM czegoś wykonać, a masz gotowy ból głowy. Raaaany. Ja wiem, że dziecko musi być samodzielne, ja wiem, że musi się wszystkiego nauczyć, ale o ile łatwiej by było, gdyby takie dziecię chciało dać sobie pomóc przy czynnościach, które są niebezpieczne dla jego zdrowia. O maaaamo. 

I tak codziennie Bartuś sam odkurza, przez co w domu mamy czyściej niż u Perfekcyjnej Pani Domu. No może przesadziłam, bo niestety nikt inny, poza Bartusiem nie ma prawa dotykać odkurzacza {a można się domyślić jak to odkurzanie wygląda}. Ciężkie czasy nastały. Król rządzi, Król rozkazuje i Król płacze, gdy coś nie idzie po jego myśli. Jednym słowem - bunt dwulatka nadchodzi :) A może wciąż trwa? Hehehe, komu tylko nie powiem, że Czekoladka przechodzi bunt dwulatka, to słyszę - A on w ogóle kiedyś nie miał buntu hahaha. No cóż. Charakter ma po mamie :D

Z innych rzeczy samodzielnych - Bartunia wymyślił sobie, że będzie pił z porcelany chińskiej i malutkich ozdobnych filiżanek przywiezionych przez Babcię z Paryża. Hahaha. Normalnie Król pełną gębą. Inni piją w kubkach z promocji, a Czekoladka z paryskich filiżanek ;)


Gwoli jasności - nie bez powodu pisałam BARTUŚ SAM. Bo właśnie w ten sposób Czekoladka mówi o sobie - Bartuś albo Bartunia. Hehehe. Do Taty też mówi po imieniu, co troszkę dezorientowało go na początku, ale już się przyzwyczaił. Teraz sobie Bartuniują i DużoCzekoladkują ;) Co więcej? Codziennie Bartuś zwołuje całą familię i każe włączać filmiki ze sobą w roli głównej - nic to, że wszyscy znają je na pamięć. Każdy musi zaliczyć filmik z Bartunią ;))))

No cóż, jakby na to nie patrzeć, Czekoladka to duży chłopak - za tydzień stuknie mu dwa lata :) Aaaa :)

***
Troszkę prywaty. Zapraszam na konkurs organizowany na moim fitnessowym blogu, w którym można wygrać 3 usługi Vitalii - tj. abonament na dietę, fitness lub jedno i drugie. Serdecznie zapraszam osoby, które chcą zmienić swoje życie na wiosnę/lato :)

Szczegóły po kliknięciu w foto.



***

poniedziałek, 18 lutego 2013

Oho! Zaczyna się.

Spacer. Z pozoru zwykły, najzwyklejszy. Tym razem bez sanek, bo śniegu na chodnikach brak. Czekoladka idzie swoją ulubioną trasą, która niekoniecznie przypada do gustu Mamie i Babci. Dlaczego? Bartek sukcesywnie ją wydłuża, przez co zamiast godzinki spaceru tworzy się 2-3h dreptania. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że pogoda wcale nie zachęca do tak długiego spacerowania. Tym bardziej bez rękawiczek. Niestety każdorazowa próba ich założenia kończy się fiaskiem i krzykiem {przy Babci, bo jak idziemy sami to, dziwnym trafem Czekoladka zawsze współpracuje}. Ale to i tak mały pikuś. Przechodzimy koło kiosku, nagle Czekoladka staje i mówi: "Kopara. Kopara!". No nie da się ukryć. Na wystawie stoi piękna, żółciutka, gustowna koparka. Babcia oczywiście chce kupić Wnuczkowi wymarzoną zabawkę, ale jest jeden problem - brak wystarczającej ilości gotówki {w końcu to spacer, nie zakupy}. No i teraz zaczyna się najtrudniejsze. Próba wytłumaczenia Czekoladce, dlaczego nie może zabrać zabawki ze sobą. Przed oczami staje mi obraz rodem z filmów - dziecko rzuca się na podłogę, wali rękami i nogami o podłogę z wrzaskiem, że nienawidzi Mamy. Okeeey. Tak źle nie było, ale bez łez i krzyku się nie obyło. Ale jest sukces! Bartuś zrozumiał, że tym razem nie dostanie koparki - nawet nie tylko z powodu braku pieniędzy, ale przede wszystkim, by pokazać mu, że nie z każdego spaceru wraca się z zabawką do domu {no chyba, że Babcia kupi ją w tajemnicy przed Mamą ;)}. Trudna sztuka, ale się udało. Ciekawe jak będzie następnym razem, coś czuję, że to wszystko dopiero się zaczyna :)))) Ach. Rodzicem być tralalala :)


***
A co poza tym? Chorujemy. Nie wiem na ile Czekoladka, bo poza problemami ze snem, nie ma innych objawów, ale ja cierpię i to bardzo. Buuuu. Wiosno! Przybywaj! :(

***

piątek, 15 lutego 2013

Co dalej z lekcjami suahili?

Uwaga, ogłoszenia parafialne ;)

Kochani, jak zdążyliście zauważyć, w tym tygodniu nie było nowej lekcji suahili. Od razu zapowiadam - w poniedziałek też jej nie będzie. Dlaczego? Postanowiłam podzielić cały materiał na kilka cykli. Każdy cykl zawierać będzie 10 lekcji. Cykl zimowy zakończył się tydzień temu, ale bez obaw, wkrótce rozpoczynam cykl wiosenny, w którym postaram się przybliżyć nowe tajemnice języka suahili. 



Standardowo, jeśli macie jakieś pytania, pomysły, sugestie, jestem otwarta na mailu {mtotowangu@wp.pl} lub na fanpage'u :) Aktualnie zbieram materiały, informacje na nowe lekcje i wraz z nadejściem marca rozpoczynam nowe 'Czekoladowe wykłady' :))))

Przypominam, że wszystkie dotychczasowe lekcje znajdziecie w zakładce lekcje suahili :) 

***
A jeśli jesteśmy w temacie 'reklamowym' - serdecznie zapraszam na mojego drugiego bloga, na którym wrzucam m.in. informacje dla kobiet, które chcą powrócić do formy po ciąży. Z miłą chęcią poczytam Wasze historie o walce z nadprogramowymi kilogramami lub rozstępami, a także komentarze i porady dla innych kobiet spodziewających się dziecka :)

***

środa, 13 lutego 2013

A to nowina! Czekoladka jest w książce :)

Czekoladka jak na swoje niecałe 2 lata ma całkiem pokaźną biblioteczkę. Wstyd się przyznać, ale na pewno jest ona o wiele większa niż moja {nie liczę miliona książek w pokoju brata, które są wszystkich ;)}. Ilość książek sukcesywnie wzrasta wraz z wiekiem Bartusia. Związane jest to w głównej mierze z tym, iż Czekoladka coraz bardziej zaczyna interesować się światem bajek. Ostatnio Czekoladowa biblioteka wzbogaciła się o bajki o śmieciarkach, koparkach, traktorach i samolotach. Zapewne {znając Czekoladową Babcię} jeszcze w dniu dzisiejszym Bartuś otrzyma wymarzoną bajkę o policji, ambulansie {i wszystkim co robi "ijuiju"}.

wtorek, 12 lutego 2013

Arcyważne słowo!

Etap nauki mówienia u dziecka, to niezwykle ważna chwila w życiu rodziny, jak i samego 'mówiącego'. Wraz z pierwszymi słowami pojawia się wachlarz przeróżnych emocji - radość, zdziwienie, szczęście, wzruszenie... a czasami zakłopotanie. Tak jak w naszym przypadku. Czekoladka ma dar wyłapywania najdziwniejszych wyrazów - uwielbia powtarzać zasłyszane słowa, doskonale pamięta zupełnie przypadkowe słowa. I tak ni z gruchy ni pietruchy, ostatnio Bartuś biegał po domu z 'kominem' na ustach. Ów komin oglądał dzień wcześniej z Mamą w książce o baśniach Andersena. Nie powiem, żeby komin wywoływał jakieś zakłopotanie, bądź zażenowanie na mojej twarzy, ale inne słowo owszem. Podczas wieczornego masażu, Czekoladka nieśmiało zajrzał do pokoju, w którym Mama była w samej bieliźnie. Wtedy to, ze śmiechem pobiegł do Dziadka ze słowami: "Mama! Mama! DUPA!". Od tamtej pory, tylne słowo króluje w Czekoladowych ustach, wywołując w Mamie lekkie zaczerwienienie na twarzy. Skąd zna to słowo? Przyznaję się. Nie raz podczas ubierania, przebieranie, zmieniania pampunia mówiłam do Czekoladki: "Dawaj tą Czekoladową dupkę". A że łatwiej powiedzieć, dupa niż dupka, to mam za swoje. Ajajaja. Tak, więc oficjalnie ogłaszam: Czas ugryzania się w język in progress :)

Jakby ktoś nie wiedział - cesarz też ma DUPĘ :)

***
W ogóle to zapomniałam się pochwalić, że Czekoladka to GENIUSZ - sam naprawił aparat fotograficzny! Nie wiem jak, nie wiem kiedy, ale znowu działa :) Dobrze, że dałam się namówić, na jego zabawę {pozornie} zepsutym aparatem :) Juuuupi. Dobrze, że nie oddawałam aparatu do serwisu :D Kasa zaoszczędzona, więc jest co świętować. Ach. Dzięki sprawnemu aparatowi blogowanie znowu nabiera sensu!!! :)))) Wracam do Was z potrojoną siłą ;)


***

niedziela, 10 lutego 2013

Zaniedbałam bloga.

Wiem, wiem. Ostatnimi czasy troszkę zaniedbałam tego bloga. Nie oznacza to jednak, że w naszym życiu nic się nie dzieje. Wręcz przeciwnie, dzieje się i to całkiem sporo. Czekoladka z dnia na dzień robi się coraz bardziej samodzielny, naprawdę mało w nim dzidziusia sprzed kilku miesięcy. Teraz to duży facet, który wie czego chce i {co gorsza} wie, w jaki sposób to osiągnąć. Ewidentnie widać w nim mój ciężki charakter - potrafi rządzić, wykłócać się i stroić fochy. No cóż... Jakby to powiedział mój brat 'wyssał to z mlekiem matki ;)'. A właśnie, co do mleczka - wciąż jesteśmy na cycusiu {to już prawie 2 lata}, ale pomalutku zaczynam przygotowywać się do odstawienia Czekoladki od piersi. Myślę, że jest to dobry czas, chociaż... Będzie ciężko. No, alee... Pomalutku nie oznacza, że to będzie z dnia na dzień. W końcu nie od razu Kraków zbudowano ;)


Co do Czekoladki - tak jak wspominałam Wam kilka dni temu, Bartunia naprawdę ma lekką mową {to podobno też po mnie}. Potrafi z pamięci powiedzieć cały alfabet po angielsku oraz wymienić cyfry od 0 - 10 {heh też po angielsku}. Zdarza się nawet, że w środku nocy, potrafi się wybudzić i wymieniać cyfry lub litery. Hehe, nasz Czekoladowy Geniusz. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że ludzie nam w to nie wierzą. Zarówno mnie, jak i mojej Mamie. Słuchają, słuchają, a z każdym naszym słowem, ludzie zaczynają coraz bardziej nie dowierzać. No cóż. To nie nasz problem ;) Dopiero, gdy usłyszą, jak Czekoladka sam coś mówi, ze zdziwioną miną stwierdzają: "To on już tak ładnie mówi?". Hehe i bądź tu człowieku mądry ;) Duży wpływ na jego lekką mowę mają bajki, zarówno te na komputerze, jak i te książkowe. Od jakiegoś czasu, ważnym punktem dnia jest uroczyste siadanie na "kanono" {kolano} i oglądanie bajek. Wtedy to, wspólnie z Czekoladką nazywamy każdy obrazek, dokładnie go opisując. Dzięki takiej formie, mowa Bartusia zwiększyła się o takie słowa jak: lis, wilk, biedronka, liść, trawa, kwiatek, sowa, {nie}toperz, wisi, lalka itd. Naprawdę sporo by wymieniać. Naprawdę jestem z niego dumna. Teraz, bez zbędnych domysłów mogę się z nim dogadać i doskonale wiem o co w danym momencie chodzi :) Życie naprawdę staje się prostsze :) Dla niego i dla nas :)

Co do mnie - ostatnio miewam gorsze dni, z utęsknieniem czekam na wiosnę i słoneczne spacerki. Mam dość zimy, śniegu, deszczu i szaro-burego widoku za oknem. Chcę poczuć powiew ciepłego wiatru na twarzy i znowu cieszyć się życiem...



***

poniedziałek, 4 lutego 2013

Podążając za...

śmieciarko - koparką. Nie, nie pomyliłam się. Czekoladka ubóstwia duże, ryczące, warczące samochody. Właściwie odkąd pamiętam, z samego rana {oczywiście w porze wiosenno - letniej} musiałam stać na balkonie z Bartkiem na rękach i wyglądać na burozieloną śmieciarkę. Teraz, gdy jest zima, jest o tyle trudniej, że bez dłuższego przygotowania nici z podglądania ryczącego samochodu. Ale od czego są spacerki? Wiem, że w pomiędzy 10, a 12:40 śmieciarki jeżdżą po naszym osiedlu. Skąd wiem? Patrz wyżej. Zdążyłam rozpracować pory jej jeżdżenia. I tak dzisiaj, nasz spacer odbywał się szlakiem śmieciarki {według Czekoladki śmieciara to kopara, więc nazwę musimy razem ustalić ;)}. Jedni wybierają Szlak Cystersów, inni Szlak Architektury Drewnianej, a my z Czekoladką Śmieciarowym. A co się będziemy. Grunt to się wyróżniać :D 

Ma to swoje wielkie plusy. Gdy tak wędrujemy od śmieciary do śmieciary, sprytnie przybliżamy się w stronę naszego domu {bez takich wabików nie jest to takie proste} i bez płaczu wracamy do środka. Heh, bo nie wiem czy wiecie, ale w domu też czeka na nas śmieciara - z okna Wujkowego widać jedno 'miejsce postojowe' śmieciarki, więc w granicach 12:50 to jest nasze centrum obserwacji. Ufff. Jakie to szczęście, że Wujek w Tanzanii ;) Mamy caaaaały pokój dla siebie <3

Czas goni nas... czyli SOMO LA KUMI! :)

Mambo! :) 

Jak tam idzie Wam nauka suahili? Myślę, że po ostatniej lekcji, wiele osób wciąż zastanawia się o co chodzi z tym tanzańskim czasem. Szczerze Wam powiem, że ja także mam z tym problem. No, ale... Pole, pole {tłum. powoli, powoli}. Damy radę :) 

Dzisiaj, żeby zamknąć temat czasu, dorzucę parę przydatnych zwrotów. Tak, więc oficjalnie zapraszam na dziesiątą lekcję suahili - SOMO LA KUMI :)


Jak się zapewne domyślacie, do dzisiejszej lekcji niezbędne są informacje z TEJ lekcji. Można powiedzieć, że jest to kontynuacja wiadomości z poprzedniego tygodnia. Dla przypomnienia wrzucam ponownie tabelkę z poszczególnymi godzinami:

sobota, 2 lutego 2013

Będę miała córkę.

Przynajmniej według Czekoladki. A właściwie według tego jak nazywa marchewkę ;) Wiem, pogmatwane, ale podczas dzisiejszego obiadu, gdy Mama usilnie próbowała podać Synkowi rosołku z makaronem, ten nieugięty chciał tylko: Ametkę. A, że to słowo bardzo przypomina imię dziewczynki, które wymyśliłam dla córki dwa lata temu {teraz sama nie wiem, czy dałabym takie imię ;)}, to automatycznie zapaliło w mojej głowie lampeczkę: Ciekawe jakby Bartunia zareagował na wieść o dzidziusiu w brzuszku Mamusi. Haha. Na razie to oczywiście moje dalekie marzenia - po pierwsze nie mam jak, a po drugie Czekoladka pochłania cały mój czas, więc chyba nie jestem gotowa na drugie dziecko ;)

No, ale za jakiś czas... Czemu nie. Tym bardziej, że dzisiaj przeczytałam, że Penelope Cruz, która rodziła w tym samym czasie co ja, już jest w ciąży z drugim dzieckiem... 


***