piątek, 14 grudnia 2012

Boję się.

Na wstępie chciałam Wam wszystkim podziękować za komentarze i rady pod poprzednim postem. Dziękuję za wsparcie, za trzymanie kciuków i propozycje rozwiązania naszej sytuacji. Teraz musimy na spokojnie usiąść z Mężem i przeanalizować plusy i minusy każdego rozwiązania. Sprawa byłaby o wiele łatwiejsza, gdyby chodziło tylko o naszą dwójkę. Wtedy bez wahania podjęłabym ryzyko i przeprowadziłabym się do Tanzanii. Nie mówię, że na zawsze, ale może na 2 - 3 miesiące... Jednak tutaj chodzi o kogoś ważniejszego niż ja czy Duża Czekoladka - o Bartusia. Po pierwsze boję się, jak on zniósłby całą podróż, zmianę klimatu, rozłąkę z Babcią i Dziadkiem, no i oczywiście obawiam się nowego środowiska {Mąż zapewnia mnie, że węże nie czają się za każdym kątem i nie czekają na białe mięso ;p. Brat mówi to samo - był tam ponad miesiąc i nie spotkał ani jednego węża, czy groźnego stworzenia (no poza waranem ;)}. Przeraża mnie wizja chorej na malarię Czekoladki {w ogóle wizja chorej Czekoladki nawet w Polsce mnie przeraża :), ale tam to już w zupełności}. Wiem, że jeśli nie spróbuję, to się nie przekonam, ale w głębi duszy wierzę, że jest jeszcze inne, mniej radykalne rozwiązanie. 



Wracając do tytułu - wbrew pozorom nie chodzi o mój strach, a o Czekoladki. To, że jesteśmy na etapie "bania się" wszystkiego, to już wspominałam. Zaczęło się od odbicia laptopa w oknie kuchennym, potem cienia lampy na suficie i tak codziennie dochodziło coś nowego. Staram się tłumaczyć Synkowi, że to tylko cień, że można go dotknąć i wcale nie jest straszny, ale to nie działa. Teraz za każdym razem jak się czegoś boi to mówi: "Boję się. Cień", nawet jeśli cienia tam nie ma!

Jednak to, co stało się kilka dni temu przerosło nasze "oczekiwania". O co chodzi? O kąpiel. Bartunia wymyślił sobie, że boi się kąpać. Za Chiny Ludowe nie chce wejść do swojej ukochanej miski, w której tak uwielbiał się pluskać. Nie wiem co się stało. Z dnia na dzień stwierdził, że "boje się" i płacz. Doszło do tego, że Babcia przyniosła z balkonu mały basenik, do którego nalała wodę i próbowała przekonać Wnuczka do kąpieli. Co z tego wynikło? Ano nic. Basenik owszem, jest fajny i atrakcyjny, ale jako element zabawy. Bartunia wrzuca tam zabawki, miski, gumki do włosów i ani myśli sam wejść do środka. Sytuacja ta trwała ok. 2 dni {oczywiście myliśmy w tym czasie Bartka, ale nijak ma się to do kąpieli}. Na szczęście, przedwczoraj Czekoladka zgodził się wejść do baseniku razem z Mamą {Mama też musi być mokra, to zrozumiałe}. Nie oznacza to jednak, że Bartuś pokonał strach. Dalej boi się usiąść w wodzie, tylko kurczowo trzymając się Maminej ręki, stoi i chlapie nogą. Szczerze? Nie wiem skąd wziął się ten lęk przed myciem. Nie zaobserwowałam, żeby się czegoś przestraszył, do tej pory miał wielką radość z kąpania. Doszło nawet do tego, że nie można było przy nim wypowiadać słowa "kąpiel", bo od razu biegł do łazienki {z Dużą Czekoladką mówiąc o kąpaniu używaliśmy suahilskiego kuoga, żeby Bartunia nie wiedział o co chodzi}. Teraz jest inaczej. Owszem idzie ze mną do łazienki, ale tylko dlatego, że jest tam "Misiu" {basenik ma namalowane różne postacie, które Bartuś ochrzcił misiami}. 
Czy ktoś z Was zmaga się z podobnym problemem? Na forum czytałam, że to normalne dla tego etapu rozwoju, ale ja sama nie wiem oO.

PS. Baaaardzo, ale to bardzo chciałabym tu umieścić fotki owego "Misiowego baseniku", ale mój aparat został brutalnie potraktowany przez Czekoladkę :( Jeśli ktoś ma namiary {Śląsk, Małopolska} na dobry serwis to będę wdzięczna :)

***

8 komentarzy:

  1. Mój syn tez ma etap bania się wszystkiego. jest trochę starszy (2.5 roku), zaczęło się jak skończył dwa lata. Zaczął bać się ciemności i musi spać przy lampce choć wcześniej nie było z tym problemu, chodzi na basen od 3 miesiąca życia ale zaczął bać się wody, hałasów. etc. Psycholog powiedziała, że to normalne. Najważniejsze to nie wmawiać dziecku, że nie ma się czego bać albo, że coś czego się boi nie istnieje bo w jego wyobraźni istnieje i poczuje się, że nie jest traktowane poważnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja też słyszałam o tym, że takie lęki są normalne w tym wieku, chociaż o strachu ze strachem przed kąpielą to spotykam się pierwszy raz. Oby szybko minęło

    OdpowiedzUsuń
  3. to taki wiek, moja też uwielbiała kąpiel teraz jest masakra i to od dłuższego czasu :( powoli jednak mija. a moja tośka w podobnym wieku do czekoladki. trzeba po prostu przeczekać

    OdpowiedzUsuń
  4. hej! Uspokoję Cię - u nas też tak było!! Uwielbiał się kąpać i nagle z dnia na dzień mu się odwidziało. Wrzeszcał, płakał, trząsł się calutki!!! Nie mieliśmy pojęcia, co robić. Płakał już, jak go nieśliśmy do łazienki. Przekonywaliśmy, pokazywaliśmy, dawaliśmy mnóstwo zabawek... nie i koniec. Myśleliśmy, że może kiedyś woda wpadła mu do oka, może czymś się przestraszył, ale nic nam nie przychodziło do głowy. Trwało to 2-3 tyg. i minęło tak samo szybko, jak się pojawiło. Znów pokochał kąpiel. A najbardziej lubił mieć w kąpieli 2 kubeczki - cały czas przelewał wodę z jednego do drugiego :)))) mam nadz., że i u Was będzie ok! Pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Leć do męża. Rodzina powinna być razem, to będzie zdrowsze dla Twojego syna i Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  6. czasem jest gorzej czasem lepiej, trzymajcie się ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Boisz się, jak zniósłby całą podróż? przecież jechałby do swojego drugiego domu!
    zmianę klimatu? - jw.
    rozłąkę z Babcią i Dziadkiem? - a co z Tatą??????
    Rodzina to mama i tata, nie odbieraj mu tego. I proszę, nie demonizuj zagrożeń wynikających z ewent. wyjazdu. Pracownicy placówek dyplomatycznych z rodzinami, zachodnich firm i wielu innych cudzoziemców wyjeżdża i zyje ;)). Skończyłaś turystykę, tak?? i znasz angielski? to chyba nie najgorszy punkt zaczepienia jeśli chodzi o pracę w Tanzanii? orientowałaś się w ogóle, czy i jakie miałabyś perspektywy na pracę w branży turystycznej?
    Nie trzeba od razu budować domu, można wynająć; wielu pracodawców zapewnia też mieszkanie.
    Skoro nie ma pewności, że np. za pół roku czy rok Twój mąż na bank wraca do PL i będziecie na wieki ;) razem, to bym jechała. Ty jesteś młoda, ambitna, wykształcona, mała czekoladka zdrowa, dacie radę! Bycie razem jest ważniejsze niż mała stabilizacja z babcią i dziadkiem za ścianą.
    Pozdrawiam, Ewa
    Bycie razem jest ważniejsze niż

    OdpowiedzUsuń
  8. A mnie się wydaje, że wszystkim się dobrze mówi, bo nie są w Twojej sytuacji. Ja też bym się bała. Wszystkiego! Wyjazdu, klimatu, nie akceptacji społeczeństwa, potencjalnych chorób tudzież innych pełzająco-latających gadzin. Zrób to, co dyktuje Ci serce. Nic na siłę. A może pomóż Dużej Czekoladce znaleźć pracę w PL?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)