sobota, 5 listopada 2011

Śmiechu warte.

Powiem Wam szczerze, że coraz bardziej muszę się zmuszać do wpisów. Nie wiem co się porobiło w mojej głowie, ale normalnie nie mam motywacji, żeby coś tutaj umieszczać. Miałam nawet ochotę zamknąć bloga, "schować go" głęboko w zgliszcza Internetu i powrócić do niego dopiero za jakiś czas, razem z Synkiem. Na szczęście druga część mnie (ach to rozdwojenie jaźni ;p) każe mi zapisywać tutaj przemyślenia i historie z życia Czekoladki. Chcę mieć pamiątkę z tego pięknego okresu w moim życiu, chcę móc celebrować każdą chwilę związaną z moim Synkiem i mieć pogląd za x lat, na to co wtedy działo się w mojej głowie, jakie emocje mi towarzyszyły i na czym się skupiałam. Ostatnio nawet zaczytałam się w archiwalnych wpisach i aż łezka zakręciła się w moim oku. Wszystko jest takie ulotne i gdyby nie zapiski blogowe wiele z tych chwil zwyczajnie by mi gdzieś uciekło. Nie pamiętałabym jak się czułam podczas badań ktg, jak biegłam na przystanek z Bobusiem w brzuszku i o mało o nim nie zapomniałam, jak jadłam z Dużą Czekoladka ugali czy jak tańczyłam i grałam w tenisa w 7 miesiącu ciąży  podczas zajęć na uczelni. A teraz, dzięki temu blogowi mam możliwość powrócenia do tych chwil i dzięki zapisanym słowom mogę wczuć się w role, które odgrywałam w tamtym czasie. Niesamowite. I pomyśleć, że takie spostrzeżenia mam teraz po niecałym roku, a co to będzie za 5,10 czy 15 lat? Ach. Nie zarzekam się, że będę prowadzić tego bloga jutro, za tydzień czy za rok, ale wiem jedno, gdziekolwiek nie będę każdą ważną sprawę skrzętnie zapiszę sobie, by mieć co wspominać wieczorami razem z Bartusiem :)))) 

***
A, żeby było co wspominać z tego wpisu to powiem Wam, że mój Synek to niezły szyderca jest :-) Jako, że Mama, czyli ja, powróciłam do regularnych ćwiczeń, które dla osoby z boku są dosyć komiczne, to też wieczorami, gdy Bartulek powinien spać (z naciskiem na słowo powinien ;)) biorę matę w dłoń, rzucam ją na ziemię i wyginam śmiało ciało. Jak się domyślacie, nie zawsze udaje mi się wykonać te ćwiczenia podczas spania Bartusia (wspominałam, że Karmelek nie lubi spać ;p), tak jak np. wczoraj, więc Synek razem z Tatą z łóżka obserwują wygibasy Mamy. Ja, nieskrępowana z burakiem na twarzy spalam zbędne kalorie, gdy nagle słyszę charakterystyczny, dobrze mi znany, głośny śmiech. Patrzę spod świeżo ufarbowanych włosów w kierunku łóżka i co widzę? Rozbawioną Czekoladkę, która co jakiś czas pokłada się ze śmiechu. Hmmm... Ok - myślę sobie - być może to jednorazowy incydent, coś innego go rozśmieszyło. I razem z panem w śmiesznych legginsach powracam do dalszego molestowania moich biednych nóg, pośladków oraz brzucha, by po chwili znowu usłyszeć śmiech. No nic to. Trzeba stwierdzić fakt. Syn szyderczo śmieje się z własnej umęczonej Matki. A, żeby tego było mało, po skierowaniu wzroku na Męża również spostrzegam wielki uśmiech. Ech. Takich oto mam kibiców w domu. Nic tylko siąść i płakać ;p Dobrze, że chociaż im jest do śmiechu ;)))) Bo moje zakwasy  zabawne wcale nie są, skutecznie tylko przypominają mi o tym, jak bardzo "zapuściłam się" przez ten rok (i żeby była jasność sprawy, ja się nie odchudzam, tylko dbam o kondycję ;))) i jak wiele pracy jeszcze przede mną...


***

7 komentarzy:

  1. taki blog to super pamiatka dla ciebie i synka w przyszlosci ;P

    Co do cwiczen w dom to ja przy mezu raczej nie heheheh on zboczony za bardzo jest abym sie wyginala przy nim hehehe

    A synkowi zapewne podobalo sie jak cwiczysz :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że będziesz pisać jak najdłużej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też mam teraz taki okres, że nie bardzo piszę... ale pewnie szybko to minie i mam nadzieje, że u Ciebie też i będziesz pisać jak najdłużej :)
    Ja też muszę wrócić do ćwiczeń. Czasami ćwiczę sobie codziennie, ale przychodzi chwila i odkładam ćwiczenia na kilka tygodni...

    OdpowiedzUsuń
  4. Prowadzenie bloga o dzieciach jest fajna sprawa mozemy w jednym miejscu spisac wszystko i powaracac do tego po latach, ja mam nawet w planach kupic jakies fajne dzieciece segregatory albo kartoniki i z kazdego roku drukowac te moje wpisy od poczatku ciazy zeby miec taka pamiatke spisana na kartkach i schowana na za x lat bo internet i dane w nim jakos nie sa w 100% przekonujace ze czasem nie zgina :) Pierwsze wydruki bede robic gdy zakonczy sie etap ciazy a pozniej stopniowo bede drukowac i oznaczac przedzialy wiekowe na pamiatke bo kto wie tak jak ty mowisz ile tego bloga bede prowadzic a moze sie stac ze zaginie on w swiecie blogowym - internetowym wraz ze wspomnieniami :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie też brak motywacji do prowadzenia bloga :/ Mojego Młodego też bawi sapiąca mama, a najbardziej się śmieje gdy mi się czasem zaklnie-jakby rozumiał :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też zaczęłam od wczoraj ćwiczyć z tym Panem ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)