sobota, 22 października 2011

Simba nataka kula.

Do niedawna to zdanie w języku suahili było idealnym określeniem Króla Simby. Niestety od jakiegoś czasu, a dokładniej od czasów wprowadzenia stałych pokarmów, karmienie Bartulka nie jest już takie łatwe. O ile reakcja na pana Cyca jest wciąż taka sama, czyli jedno wielkie szaleństwo połączone ze skakaniem i radością, o tyle wmuszenie w Bobeczka innego dania typu: zupka, deserek czy też kaszka  często wiąże się z duuuużą kreatywnością ze strony karmiącego. O czym mowa? Już tłumaczę. Otóż Simba nauczony jest, że zaraz po przebudzeniu dostaje cycusia do pociumciania, w momencie, gdy z bliżej nieokreślonych powodów nie ma cycorka w pobliżu, Król głośno pokazuje swoje niezadowolenie. Jest to o tyle trudne, że od momentu mojego powrotu na uczelnię, karmieniem Bartulki zajmuje się Czekoladowa Babcia z pomocą Dużej Czekoladki, a jak wszystkim wiadomo Czekoladowy Tata oraz Czekoladowa Babcia cycusiów karmiących nie posiadają. Stąd też zmuszeni byli uruchomić szare komóreczki mózgowe i wymyślić szereg sposobów, które skutecznie zachęcą Bartunię do zjedzenia innego posiłku niż mleczko. Jakież są to zabiegi?

Oto przedstawiam pierwszy patent wymyślony przez przypadek wspólnie z Czekoladową Babcią na potrzeby zaspokojenia głodu Karmelka. A cóż to? Prawie nigdy niezawodne, dobrze znane drzewa :) Myślę, że dla wielu osób, które przez przypadek przechadzają się koło naszych okien może być dziwnym widok dwóch kobiet - jednej stojących z niemowlakiem na rękach przy szybie, a drugiej z miseczką pełną jedzenia. No, ale to już nie nasz problem. Grunt, że udaje nam się nakarmić głodnego Króla Simbę. Nic, że przy okazji okna i parapet są całe w bobovitowej papce, najważniejsze, że Simba jest zadowolony. Jeśli drzewa nie są w stanie wystarczająco zaciekawić Bartulka, wtedy nawołujemy ptaszki słowami "Ptaszki! Ptaszki. Gdzie jesteście? Bartuś na Was czeka! Gdzie jesteście? Nie mówcie, że poleciałyście do drugiej Babci do Tanzanii, ptaszki. Chodźcie szybko. Popatrzcie jak Bartuś ładnie je. Ptaszki, przylećcie do Bartusia, zostawił Wam winogron do jedzonka. Ptaszki!". Po tych słowach Bartulek zadziera wysoko głowę do góry i obserwuje niebo, co jakiś czas otwierając usta, dzięki czemu część jedzonka można mu w nie wsunąć :D


Niestety nie zawsze drzewa i ptaki  są w stanie zaciekawić Bartusia na tyle, by wszamał całą miseczkę jedzonka. Co wtedy? W momencie, gdy wyżej opisany sposób znudzi się Królowi, w ruch idzie inny, tym razem patent wymyślony pod moją nieobecność (przyznam się Wam, że jednak sama szybko go zapożyczyłam ;)) przez Czekoladową Babcią i Męża. A cóż to za magiczny trik?


Opisem niech będzie ta oto krótka historia. Mama podchodzi z łyżeczką pełną jedzenia do synka, kieruje ją do ust Bartusia, gdy ten nagle zaczyna głośno płakać. Jednak mama się nie poddaje. Podchodzi do wyłączonej wieży, bierze rączkę Bobeczka i naciska magiczny przycisk i tym oto sposobem udaje się osiągnąć zamierzony cel! Zaciekawiony Simba z otwartą minką obserwuje zmieniające się i świecące na różne kolory literki na wyświetlaczu, a sprytna mama wykorzystuje otwarte usta wsuwając w nie raz po raz łyżeczkę z jedzonkiem :) i tym oto sposobem miseczka w magiczny sposób pokazuje swoje dno. Hihihi. Mission complete - Mama jest zadowolona i dumna z Synka, i co najważniejsze Król ma pełny brzuszek :) Od razu nadmieniam, że jest to sposób w pełni autorstwa mojej Mamy, ale tak jak wspominałam wcześniej, z przyjemnością przejęłam go również i ja na swoje potrzeby ;)))


Ale, ale! Po karmieniu zawsze odbywa się ceremonia wycierania umorusanej Karmelkowej buziuni. Babcia bierze wnuczka na ręce, razem zaświecają światło w toalecie, namaczają wacik ciepłą wodą i wycierają twarzyczkę. Następnie ręczniczkiem papierowym osuszają usta, śmiejąc się przy tym jak wariaci i w dobrych humorach opuszczają łazienkę :) Tak oto wygląda ceremoniał jedzeniowo-pielęgnacyjny. Jak widać z powyższego opisu, Król Simba nie umie w spokoju skupić się na jednej czynności, zawsze zaczyna jedną, by za chwilę zająć się czymś zupełnie innym. Nie wyobrażam sobie Simby w krzesełku do karmienia, przy nim wyśmienicie sprawdza się bardziej mobilna konstrukcja typu "człowiek" haha.  Takiego oto mam ciekawskiego Synka :P Człowiek przy nim nigdy się nie nudzi, Simba skutecznie "zmusza" osobę do wyostrzenia umysłu :P
A Wy moje kochane, macie jakieś sprawdzone sposoby na zachęcenie dziecka do jedzenia? Z przyjemnością poczytam o Waszych patentach :)

***
KLIK KLIK. Prosimy o głosiki na Simbę:
http://www.bebiko.pl/home/konkurs/galeria-jak-zwracasz-sie-do-swojego-dziecka/#galeria/okreslenie/10002

***
mały czekoladowy słowniczek:
Simba nataka kula - Lew chce jeść

***

8 komentarzy:

  1. Hmmm, ja nigdy jakoś specjalnie nie zachęcałam małego do jedzenia... Oczywiście nie zawsze chciał jeść, ale wystarczyło go wtedy lekko "przegłodzić" i po jakimś czasie sam dopominał się jedzonka ;) Może i metoda wydaje się być lekko drastyczna, ale u nas się sprawdzała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehehe ciekawe sposoby :) Jak opiekowałam się jednym slodkim chlopczykiem, to biegałam za nim z miską jedzenia i jak tylko sie do mnie odwrócił sprawdzic czy za nim bięgnę, to wkładałam jemu łyżeczkę z jedzeniem do buziulki :) interesowaly go jeszcze reklamy w tv, ale tylko te, w kórych było duuużo ruchu, wtedy tez mogłam go łatwo nakarmić :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Naszą metodą jest Baby Lead Weaning. Bardzo ją polecam bo to przyznaję, że metody wymienione przez ciebie wywołują we mnie negatywne odczucia. Za usprawiedliwione uznaję je tylko w drastycznych przypadkach (ale Bartek jest zdrowym dzieckiem) ale wtedy też stopniowe kierowanie do samodzielności w miarę możliwości fizycznych dziecka.
    Jak jedzenie wyglądało u nas opisałam tutaj http://lucyferkiem.blogspot.com/2011/03/wielkie-nadzieje-zywieniowe.html
    A jeśli chcesz więcej o gotowaniu dla dziecka to polecam http://lucyferkiem.blogspot.com/2011/06/zazarcie.html#more

    OdpowiedzUsuń
  4. Ada generalnie lubi jesc ale czasem musze jej wlaczyc mini mini lub pomachac czyms przed npskiem :) ona wie ze jak siada w foteliku ma stole to zaraz bedzie jadla :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam ;)
    Mam okazję zaprosic Cię na konkurs, w którym możesz wygrac 500 zł, jeśli tylko napiszesz artykuł.
    Więcej na ten temat możesz znaleźć tutaj: http://akuku-akuku.blogspot.com/2011/09/konkurs.html

    Serdecznie zapraszamy, zespół AKUKU.

    OdpowiedzUsuń
  6. Moje lubią najbardziej czerwone literki na wyświetlaczu wieży :) u mnie pies motywuje do jedzenia no i ja musę udawać, że z nimi jem :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja nie biegałam i nie zachęcałam. Jak w końcu zgłodnialy to same przychodziły po jedzonko.

    OdpowiedzUsuń
  8. oj wzbraniam sie z całych sił przed takimi zabiegami... choc synek róznie chetnie je. ale jednak z\ przykroscia stwierdzam ze we mnie o wiele mniej matczynej anielskiej cierpliwości i słodyczy dla moich dzieci :/ jak nie chce jesc i wydziwia ja normalnie wpadam w złość i chmurzę się... a najbardziej mnie przerazaja nogi i łapki w ustach w momencie karmienia papką, bo wtedy wszystko w tej papce jest... brrr. zawsze wtedy mówie ze nie wolno i raczej staram się żeby przy jedzeniu zajmował się mały jedzeniem a nie tysiącem innych aktywności... choć czasem rzeczywiście w wyjątkowych przypadkach muszę go czymś zabawić, bo się nudzi i złości. wtedy robię mu dziwne miny, śpiewam...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)