wtorek, 26 lipca 2011

I wanna dance with somebody!

Wczoraj, spędzając samotnie czas z moją Małą Marudką, traciłam już nadzieję na chwilę bez mruczenia. Nie pomagały grzechotki, ani klekotanie językiem, ani TV, a niezawodne drzewa za oknem jak na złość nie chciały falować. Chcąc nie chcąc, musiałam szukać sposobu zabawienia i zaciekawienia mojej Czekoladki (a zaciekawić go na dłużej to nie lada wyzwanie). Poszukiwania zaczęłam na przewijaczku. Po szybkim rzucie oka na świeżo pomalowane na miętowo paznokcie (o tym za moment), do głowy wpadł mi pomysł ze śpiewaniem piosenek z jednoczesną zabawą kończynami Synka (plusem były głośne dźwięki wiadomo jakie :)). Nie powiem... wzbudziło to zainteresowanie Bartusia. Z zaciekawieniem przypatrywał się Mamie, co rusz wyszukującej w głowie tekstu zapomnianych piosenek z przedszkola. Od słowa do słowa, od dźwięku do dźwięku pokój wypełniły słowa dobrze znanej pioseneczki:

"Ogórek, ogórek, ogórek,
zielony ma garniturek,
i czapkę, i sandałyyyy,
zielony, zielony jest caaały".  (to tak nawiązując do tego koloru paznokci ;))


Na reakcję Czekoladki nie musiałam długo czekać. Na początku przyglądał mi się ze zdziwieniem, które stopniowo przerodziło się w bezzębny uśmiech. Niestety radość nie trwała zbyt długo, bo ileż to można słuchać o jakimś tam ogórku? W głowie szukałam nowego pomysłu zabawienia Bartulka. W chwili zwątpienia podeszłam do komputera, wpisałam w google słowa: "open fm" i włączyłam radio.


Bingo! To jest to. Moje dziecko z każdą minutą zmieniało się nie do poznania. Przez bite trzy godziny, przytuleni tańczyliśmy w rytm starych przebojów (i jak tu być grubym przy tak aktywnym dziecku? :)). Zero mruknięcia, zero krzyku czy też płaczu. W międzyczasie robiliśmy sobie (a właściwie mojemu kręgosłupowi) przerwy na leżenie (oczywiście przy muzyce). Jakież było moje zdziwienie, że Bobuś wytrzymywał 15ście minut w bezruchu, leżąc przytulony obok mnie i wsłuchany w rytm Viva forever Spice Girls. Nie wiem czy ma to związek z tym, że w ciąży namiętnie słuchałam radia w busie jeżdżąc na uczelnię, czy pedałując na rowerku stacjonarnym, ale spodobało mi się to niesamowicie. Nie muszę chyba pisać, że mina Dużej Czekoladki po wejściu do domu była nie do opisania. Ja+Bartek wtuleni w siebie i tańczący w rytm przeboju Whitney Houston "I wanna dance with somebody...". Jego zaskoczenie było 1000 razy większe niż moje. Chyba coś jest w słynnych słowach, że muzyka łagodzi obyczaje... Jak już Czekoladkę złagodziła, to już każdego złagodzi :)))

PS. z Czekoladką już lepiej, boleści i stan podgorączkowy przeszły :))) Dziękuję za troskę i rady :)

***

9 komentarzy:

  1. Dzieci zmuszają nas do odświeżenia pamięci i poruszenia wyobraźni. Im dalej tym lepiej - choć nie wiem czy to przez to, że dziecko ma więcej pomysłów i jest zarażane naszą kreatywnością czy tym, że po prostu łatwiej mu się zająć czymś dłużej.

    OdpowiedzUsuń
  2. No to ciesze sie ze z czekoladka juz lepiej, ze wszystko wrocilo do normy. Tance przy muzyce hehe dobry sposob a jak pomaga na marudzenie to juz wogole. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też tak robiłam. Kacper ma prawie cztery latka i do tej pory czasami sobie tańczymy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. wiesz co leci u mnie w głośnikach? "viva forever":D natchnęło mnie po tym wpisie... :D kapitalny kolor paznokci, koleżanko, bomba!

    OdpowiedzUsuń
  5. Taniec z maluchem na rekach to jest . widac muzyka dziala nie tylko uspokajacaco na dzidzie ale i wspomaga utrzymanie kondycji przez mame :) Chyba zaczne tanczyc :) Caluski Lisa

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ładny lakier - ja też dziś kosmetycznie bloguję, a co!! :)
    Mój jakoś do muzyki nie pała miłością, co dziwne bo ja jestem okropną muzykoholiczką

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj znam to dobrze hehe jak opiekowałam się Wandą, to tez byłam zmuszona szukać różnych sposobów na jej marudzenie, a w tym, muszę przyznac, była dobra ;) w każdym razie muzyka zawsze pomagała :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)