piątek, 22 lipca 2011

5800 :)

Dzisiejszy dzień minął pod znakiem szczepionek: Rotarix oraz Infanrix. A co za tym idzie, również pod znakiem wizyty lekarskiej i ważenia. No właśnie... przeklętego ważenia, którego nienawidzi Czekoladka. Już jakiś czas temu wspominałam, że jest to jedna z najgorszych chwil w życiu Bartulka. Nie wiem z czym to się wiąże. Czy ma jakieś niemiłe doświadczenia z wagą, czy jak? Mam podejrzenie, że w szpitalu musiało się coś wydarzyć, ale pewna nie jestem. Na szczęście dzisiaj wszystko poszło w miarę sprawnie. Rano, z racji deszczu, pobiegłam najpierw sama zarejestrować Bartunię do lekarza, a następnie po szybkim obeznaniu się z ilością ludzi, wróciłam go nakarmić, przebrać i razem z Czekoladową Babcią podjechałyśmy samochodem pod przychodnię. Co prawda, nasza kolejka już minęła, ale na szczęście, pielęgniarka co rusz upewniała się czy, aby już nie przybyliśmy. Sama wizyta przebiegała w standardowy sposób. Najpierw szybkie rozeznanie się z przyczynami przesunięcia szczepienia (ostatnio nie było naszej pani pediatry, a ta na zastępstwie przesunęła szczepienie z racji braku zaświadczenia od neurologa i neonatologa, a później zaatakował nas katarek), a następnie badanie Czekoladki. Kolejny raz upewniłam się w tym, że Bobek jest silny i rozwija się prawidłowo (wspominam o tym, gdyż po porodzie jesteśmy pod opieką wielu lekarzy i mam zlecone różne kontrole lekarskie, które na szczęście przynoszą tylko pozytywne informacje). Kolejnym etapem było znienawidzone ważenie, które o dziwo dzisiaj przebiegło sprawnie. Licznik na wadze pokazał satysfakcjonujący ciąg liczbowy -  5 8 0 0 :D:D:D Widzicie to? Bartulka rośnie mi jak na drożdżach. Baaa... wreszcie podwoił swoją wagę urodzeniową :)))) Jestem z niego (i z siebie także) bardzo, ale to bardzo dumna. Ciesze się, że nie dałam się skusić na modyfikowane mleko i powalczyłam o laktację. Nie ma piękniejszego uczucia jak patrzenie na rosnące dziecko i świadomość, że to właśnie dzięki mnie rozwija się i rośnie. Dowiedziałam się także, że od 5 miesiąca (zadecydowałam, że wstrzymam się z podawaniem nowych produktów do konsultacji z lekarzem) zaczynamy rozszerzanie diety Czekoladki poprzez wprowadzenie tartego jabłuszka przez okres tygodnia, a później przejdziemy na zupki jarzynowe oraz kleiki ryżowe. Ciekawe jak Bartuś zareaguje na nowe produkty ;p? Samo szczepienie troszkę trwało, gdyż niepotrzebnie nakarmiłam Czekoladkę przed podaniem rotawirusów. Bartek niechętnie połykał płyn, przez co troszkę się to przeciągnęło w czasie. W zamian za to, rozbrajał pielęgniarki bezzębnym uśmiechem i guganiem :))) Mały Flirciarz. Ukłucie z kolei wywołało chwilowy płacz, który zakończył się wraz z podniesieniem do góry i wzięciem na ręce przez Mamę :) Po odczekaniu 15stu minut, zapisaniu się Mamy do lekarki w przychodni oraz wysłuchaniu ochów i achów nt. Dużej Czekoladki ("Pani Mąż jest super, taki zakochany w Synku, jak tak go obserwowałyśmy to widać, że kocha tego Synka bardzo" :)) od Pani z rejestracji wróciliśmy do domku. W drodze powrotnej Synuś uśpił się, by na nowo stać się kochaną marudką. Ale dzisiaj to zrozumiałe i jest to wybaczalne. W ruch poszedł czopek z paracetamolem oraz Altacet w żelu. Mam nadzieję, że na tym się skończy i ból jak najszybciej odejdzie od mojego Bartusia. 


***
A teraz wielka nowość w naszym życiu - od dwóch dni (dzisiaj będzie trzeci) kąpanie Czekoladki przejęłam ja i Duża Czekoladka. Wiem, wiem. Wczas, ale jak to się mówi - lepiej późno niż wcale. Pierwsza nasza kąpiel nie do końca spodobała się zdezorientowanemu Synkowi, ale wczorajsza - ach - uśmiech nie schodził Czekoladce z ust :) Pomalutku przekonuję się do takiej formy pluskanka Bartulki - Czekoladowy Tata ma o wiele większe dłonie od moich, przez co Synek stabilnie sobie leży na jego rękach, a ja bez stresu mogę czyścić wszystkie zakamarki malutkiego Czekoladkowego ciałka. Ja sama zaczynam doceniać uroki kąpania we dwójkę, a i Czekoladce zaczyna się to podobać. A przecież to jest najważniejsze :)))


***
Niestety w Królestwie Simby doszło do kolejnej tragedii - Pan Baranek (Pani Owca) nie wytrzymał nerwowo napiętego trybu życia pod rządami Simby i postanowił targnąć się na swoje życie. Wciąż ustalane jest czy było to samobójstwo, czy zabójstwo, ale większość dowodów przemawia za zabójstwem - taki sam rodzaj śmierci oraz zadane rany... Niedobre rzeczy zaczynają się dziać w naszym Królestwie... chyba czas pomyśleć o ochronie Króla...


Dla porównania fotka z pierwszej tragedii:


***

10 komentarzy:

  1. Brawo, brawo - gratulujemy wagi!! :)Cycusie górą, że się tak wyrażę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratulujemy zdrowego przybierania ciałka :)
    Sama jestem ciekawa jak Bartusiowi zasmakują nowe rzeczy :)
    Coś dzikie macie te smoczki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję sporej wagi :)

    Co do smoczków hmm albo one jakieś badziewne są albo ktoś naprawdę próbuje je zakatrupić bo to niemożliwe żeby każdy smoczek pękał w ten sam sposób

    OdpowiedzUsuń
  4. nonono rośnie słodziak! a u nas smoki się nie przyjęły kompletnie. i martwi mnie to bo młody zaczął ssać kciuka :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Waga super brawo dla dzielnej mamusi :)

    Smpczusie fajne wiesz jak ja wciskalam naszym synkom smoczusie bo tak lubie niemowlaczki znimi a oni od samych narodzin Bleeeee nie chcieli ehhh :)

    OdpowiedzUsuń
  6. a co Ty nie kapalas jeszcze swojego dziecka

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy - czytaj ze zrozumieniem. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nas niedługo czeka szczepienie. Dla mnie najgorsze jest wyobrażenie sobie jak mam wsadzić dziecku w taką małą pupę czopek. Jak sobie z tym poradziłaś? Ja na razie jestem przerażona tą wizją.

    OdpowiedzUsuń
  9. weronika2830 - ja też sobie z tym nie mogę poradzić, dlatego zostawiam to bardziej doświadczonym i odpornym. Boję się, że pewnego dnia przyjdzie mi to zrobić samej...

    OdpowiedzUsuń
  10. Super ze waga idzie w gore i obylo sie bez dokarmiania. Moja kolerzanka ktora ur 3 lipca pow ze jej mleko nie jest wystarczajace do karmienia synka i go dokarmia a jak ja spotkalam to hymm jakies dziwne plamy pojawily sie w okolicach piersi chyba nadmiar mleka jej sie ulewal a wkladka zdarzyla przesiaknac :) no coz kazdy sam wybiera czego chce ja napewno bede walczyc jak ty i karmic jak najdluzej po tobie widze ze sie oplaca bo dziecko zdrowe, szczeliwe i waga ladnie rosnie. :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)